Ghost Rider 2099 to nie najlepsza pozycja z Tm-Semic, ale bardzo przyjemne czytadło, tak więc jak najbardziej warto, choć pamiętaj, że to taki klasyczny "średniak".
Będąc świeżo po przeczytaniu "Ghost Rider 2099" - bo to marvelowskie mocne coś na prawdę pozytywnie mnie zaskoczyło - należy tę historię zamkniętą na około 100 komiksowych stronach podsumować następująco: Kaminski, Bachalo i pozostali artyści przedstawili czytelnikom mocną ,,indie-neocyberpunkową" alternatywę, obfitującą w hulaszcze, dynamiczne rodeo dzikich, nietuzinkowych wydarzeń, wrzucających ze strony na stronę coraz wyższy bieg. Szkoda tylko, że skończyło się to jakimś niejasnym zaakcentowaniem, co do możliwego sequela tego wydania. Z drugiej strony Ghost Rider musi ścigać korporacyjne szczury i szychy, a finisz komiksu na takowy ewentualny pościg wskazywał.
To była mega – jak na serię "MEGA Marvel" przystało - intensywna relacja, z ,,kiedyś możliwej” przyszłości, z cybertechnicznym Ghost Riderem w roli głównej, którym był Kenshiro Cochrane, narwańczy młodzieniec, odniosłem wrażenie, buntujący się w niekonwencjonalny sposób przeciwko ,,systemowi". Opowieści tej należy się z mojej strony ocena: 7/10.
P. S. A, byłbym zapomniał, czytając "Ghost Rider 2099" słuchałem ogólnie pasującej do komiksu, takiej oto kompozycji - ścieżki dźwiękowej (OST) z serialu animowanego "Batman Beyond":