Przy Legionie o tyle jest to męczące, że plot twist jest oczywisty, a Claremont sili się na dialogi, narrację i ciągnie wątek za długo. Jak to wychodziło to pewnie robiło wrażenie, ale dzisiaj już nie. Co do początkowych zeszytów New Mutants to dla mnie jedyną fajną rzeczą z nich jest przedstawienie i później dalsze prowadzenie Moonstar. Wielu autorów chcących wprowadzać damskie postaci z mniejszości etnicznych powinno się uczyć na tym przykładzie jak to robić. Do tego Claremont dobrze ukształtował ją na naturalną, waleczną liderkę mającą też chwile zwątpienia i będącą po prostu "ludzką" postacią.