Ja myślę, że ten kto mówi, że lata 60 w Marvelu są lepsze od tych z DC to powinien przeczytać tom WKKM 68, czyli Początki Marvela: Lata sześćdziesiąte. One się dużo nie różnią od tego co DC serwowało w tym samym czasie.
Jeśli weźmiemy pod uwagę wyłącznie ten jeden tom, to się z Tobą zgodzę. Jakością (zarówno scenariuszowo, jak i graficznie) jedynie Daredevil odstawał na plus spośród wszystkich historii tam zwartych.
Ale za to w latach 60' w Marvelu powstały Nigdy więcej Spider-mana, Nick Fury, Bezimienna kraina poza czasem czy Nadejście Galaktusa, a to najwyższa półka komiksów retro.
Jeśli chodzi o DC, to niestety w moim przypadku odrzuca mnie brak spójnych i dłuższych historii. Mam wrażenie, że w tym okresie (lata 60', ale później też) DC skupiło się na pojedynczych opowieściach, które choć, czasami miały pewien wpływ na dalszy los postaci czy całego uniwersum (np. odkrycie przez Flasha innego wymiaru, zawiązanie się Ligi Sprawiedliwości, spotkanie dwóch Lig z DC), to jednak nie zapadały dłużej w pamięci. Kto z Was pamięta jeszcze wspólny występ Green Arrowa i Batmana z tomu 3 (chociaż tutaj rysunki tworzył najlepszy rysownik z tego okresu czyli Adams), Green Arrowa i Marsjańskiego Łowcę Ludzi z tomu 22, czy Kid Flasha w nowym kostiumie z tomu 25. Z pamięci uleciały mi nawet tak ważne debiuty, jak Batgirl (t. 32) czy Odwrócony Flash (t. 60).
Natomiast marvelowe historie, nawet te gorsze jakościowo, pamiętam zdecydowanie lepiej i to nawet po jednym przeczytaniu.