Subiektywny przegląd twórczości Eda Brubakera okiem fana SH (kolejność ma znaczenie):
1. Zabij albo zgiń (wyd. NSC, 4 tomy) - Zdecydowany zwycięzca tego zestawienia i najlepszy komiks wydany w zeszłym roku. Pomysł na wykorzystanie głównego bohatera w roli narratora jest kapitalny, w świetny sposób wyjaśnia motywy i emocje, a do tego wprowadza sporo luzu do opowiadanej historii. Motywy fantastyczne są zauważalne, ale nie dominują nad historią, a wręcz wprowadzają element tajemniczości. Głównemu bohaterowi, pomimo że poznajemy go w mało ciekawym momencie (motyw użalania się nad sobą zawsze powoduje odrzucenie od postaci), kibicowałem od samego początku i z wypiekami śledziłem jego prywatną, choć wymuszoną, vendettę.
2. Gotham Central (wyd. Egmont, 4 tomy, seria pisana wspólnie z Gregiem Rucką) - Jak dla mnie jedno z największych pozytywnych zaskoczeń komiksu superbohaterskiego, który tak naprawdę nie jest komiksem superbohaterskim. Może to wyjaśnienie jest trochę zawiłe, ale zdecydowanie oddaje ducha tej serii, w której mamy bohatera zbiorowego w postaci policjantów ze specjalnej jednostki Gotham Police. Bru pokazuje codzienną pracę stróżów prawa w mieście ogarniętym przez szaleńców, wszechobecną korupcję i wiążące ręce procedury. Widzimy również zupełnie inne podejście do kwestii superbohaterów niż to, które znamy z mainstreamowych tytułów. Dzięki realizmowi sytuacji (tak, wiem jak to brzmi
) wszystkie historie wciągają od samego początku.
3. Kapitan Ameryka: Zimowy Żołnierz (wyd. Hachette i Egmont) - Bru tym komiksem pokazuje, że świetnie odnajduje się nie tylko w historiach kryminalnych, ale również nieobce są mu opowieści szpiegowskie. Centralną postacią jest tu oczywiście amerykański harcerzyk, ale dużo do powiedzenia mają tu również Nick Fury, Agentka 13 i ogólnie cała Shield, dzięki czemu wpadamy w wir szpiegowsko-sensacyjny jak przy seansie najlepszych filmów z Bondem. Oczywiście nie brakuje też typowych elementów SH (kosmiczna kostka, udział Crossbone'a), które jednak nie dominują nad zawiązaną intrygą. No i wisienka na torcie w postaci powrotu starego "przyjaciela" i mamy przepis na najlepszą opowieść z Kapitanem w roli głównej!
4. Zaćmienie (wyd. Mucha, 1 tom) - Bez dwóch zdań jest to najpiękniej wydany komiks Bru na naszym rynku. Co do historii też jestem urzeczony, tym bardziej, że opowieści spod znaku noir to mój konik. Bru oddaje hołd złotej erze Hollywood i umieszcza fabułę pod koniec lat 40-tych. Mamy jak na dłoni pokazany schemat działania wielkich firm działających w branży filmowej, pokazanych w postaci zamkniętego w sobie światka, gdzie seks, narkotyki i pochlebstwa stanowią główną kartę przetargową. A gdy spadasz na dół, to naprawdę z wysokiego konia i z wielkim hukiem. Gorzka opowieść, po której pójście do kina już nigdy nie będzie takie samo. A do tego najpiękniejsze rysunki Philipsa, jakie widziałem w jego wspólnych projektach z Bru.
5. Catwoman (wyd. Egmont i częściowo Hachette, 3 tomy) - Kolejny komiks superhero, który zdecydowanie wymyka się utartym schematom, co zdecydowanie wyszło mu na dobre. Ważniejsze od wielkiego łubudu są tu relacje Seliny Kyle z jej przyjaciółmi, które do łatwych nie należą. Bru stworzył tak naprawdę świetny komiks obyczajowy, na którego marginesie są walki z poszczególnymi vilianami i w perfekcyjny sposób pokazuje relacje pomiędzy bohaterami (z których najbardziej spodobała mi się ta pomiędzy Batmanem a Slamem Bradley'em). W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć o one-shocie stworzonym przez nieodżałowanego Darwyna Cooke'a, który stanowi świetne wprowadzenie do historii Catwoman oraz o 3. tomie serii, w którym niestety odczuwa się wyraźny zjazd jakościowy. Niemniej jednak całość jak najbardziej do polecenia.
6. Batman: Człowiek, który się śmieje (wyd. Egmont, 1 tom) - Coś mi tu nie grało. Niby komiks kultowy, niby ważny dla rozwoju postaci, niby dotyka ważnych spraw, niby jedno z najlepszych zakończeń w historii komiksu (i jedno z najczęściej reinterpretowanych), ale jednak sama historia mnie nie porwała. Z historii z Jokerem w roli głównej bardziej podobała mi się klasyczna historia Śmierć w rodzinie, a nawet Snyderowa Śmierć rodziny czy Azzarelowy Joker.
7. Fatale (wyd. Mucha, 5 tomów) - Historia Josephine była dla mnie od początku niezrozumiała i to w głównej mierze wpłynęło na mój odbiór tej serii. Tajemniczość spowijająca Jo, która powinna stanowić najciekawszy element historii, mnie osobiście wymęczyła i dopiero w końcówce (tak od 4. tomu) zaczynałem odczuwać mniejszą lub większą frajdę z lektury. Pomimo tego Fatale stanowi dla mnie najgorszy twór autorstwa Bru-Phi.
8. Secret Avengers (wyd. Hachette, 1 tom) - Niestety komiksy drużynowe nie są domeną Bru, który może i miał jakiś tam pomysł na tą historię, ale była ona na tyle nudna, że szybko uleciała mi z pamięci. Nie zrozumiałem wizji autora, nie wciągnąłem się w snutą opowieść, nie kibicowałem nowej drużynie stworzonej przez Capa i szybko pozbyłem się tego tomu WKKM.
Komiksy bez oceny:Velvet (wyd. Mucha, 3 tomy) - Niestety udało mi się przebrnąć tylko przez pierwszy tom tej sensacyjno-szpiegowskiej historii i dostrzegałem za dużo dziur fabularnych, aby brnąć w to dalej.
Zeszyty Fear Itself Prologue: Book Of The Skull oraz Fear Itself #7.1 (zawarte w tomach 88 i 96 WKKM, wyd. Hachette) - Zdecydowanie najlepsze zeszyty tego marnego eventu. Bru wycisnął z tej historii co tylko mógł i dobrze wywiązał się z zadania; szkoda tylko, że narzucone mu zostało uczestnictwo w tym wydarzeniu.
Komiksy zakupione, ale jeszcze nie przeczytane:Criminal (wyd. Mucha), Daredevil (wyd. Egmont, 3 tomy), Iron Fist (wyd. Mucha i częściowo Hachette, 4 tomy), X-Men: Mordercza geneza (wyd. Egmont, 1 tom)
Komiksy, które odpuściłem:Wszyscy moi bohaterowie to ćpuny (Mucha, 1 tom).
Komiksy, na które czekam z wywieszonym językiem:Incognito, The Authority i oczywiście Śpioch (już niedługo
)