Tydzień temu zamówiłem paczkę z komiksami, gdzie znalazły dwa Deluxy. Zabrałem się do lektury i cóż:
Swamp Thing - O rany, Egmont poszalał i wyklejka jest w jaskrawozielonkawym kolorze. Sam komiks całkiem solidny. Tu widać DC-owe restartowanie i odcinanie się, gdzie Bagniak i Alec Holland, wbrew intrepretacji Moore'a, znowu są tym samym bytem. Naturalnie Moore będzie na podium, ale Snyder też daje radę i widać, że ma pomysł na swojego Bagniaka (choć rysunki wiele razy odnoszą się do Veitcha i Totlebena). Najwyraźniej nawiązuje do początków Swamp Thinga (których nie czytałem), gdyż cała historia epopeja opiera się na walce z Arcane'em i Zgnilizną. Fabuła jest zajmująca i kibicowałem pozytywnym bohaterom. Przy okazji, Egmoncie - wydaj teraz w Deluxie Animal Mana Lemire'a.
Kingdom Come - komiks przeczytałem w gimnazjum dzięki spiraconym skanom. Oczywiście mi się wtedy bardzo spodobał. Tym razem przeczytałem ponownie i ocena jest niezmienna, a i nic nowego nie napiszę. A także moja wiedza się naturalnie rozszerzyła i pozwoliła mi dostrzec przeróżne smaczki, czy to książkę Night Owla I ze Strażników, Gułag będący klonem siedzimy Legionu Zagłady, czy też obecność głównego bohatera Marvels. I bardzo dobrze, że Egmont nas przetrzymal z II wydaniem, a Eaglemoss nie przedłużył kolekcji, bo ilość dodatków robi wrażenie i tak powinny wyglądać u nas standardowe Deluxy. Gdyby jeszcze pod obwolutą okładka nie była matową czernią, to byłoby ideales.