Przeczytałem „Nieskończony kryzys” - długo czekałem, aż zabrałem się za tę pozycję, bo zawsze kontynuacja klasyki nie spełnia moich oczekiwań. Muszę przyznać, że komiks nie zawiódł mnie - jest dokładnie tak słaby, jak tego oczekiwałem. Fabuła jest bardziej płaska od poziomicy z Castoramy (gdzie te wspaniałe pomysły, które podobno były obmyślane przez miesiące?). Jak można było tak narobić na spuściznę „Kryzysu na nieskończonych ziemiach”? Bohaterów pozytywnych obrócić w negatywnych, etc. I te rysunki - są kadry, że piersi Power Girl wyglądają, jakby miały wystrzelić i opaść jej na kolana, kark Supermana z Ziemi 2 jest większy niż cała jego głowa, a niektóre kończyny wyglądają, jak plastelina wystawiona na słońce.
Czy wam podobał sie ten komiks? Nie znalazłem nigdzie recenzji, którą mógłbym zestawić z moimi wrażeniami.