Autor Wątek: DC Black Label  (Przeczytany 56870 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Online Pan M

Odp: DC Black Label
« Odpowiedź #195 dnia: Pn, 18 Październik 2021, 02:08:43 »
"Harleen"

Raczej średnie. Fajnie to jest napisane, narysowane ale po skończeniu lektury wydaje się jakbym zaliczył coś co miało mi dać tylko chwilową rozrywkę. Ta historia przemiany jest mało przekonująca. Nie kupuję tego. Ta psychologizacja wypada tanio, ślizga się po powierzchni a nie zgłębia. Przypomina prędzej film 365 dni albo innego Greya. Jest jak te albumy z Thorgala w którym zajmowano się postacią Kriss De Valnor i chciano tłumaczyć czemu była jaka była. I też było to słabe. Wypadło by lepiej gdyby kobieta była od początku na swój sposób postrzelona bo z normalnej osoby nagle zauracza się w kilka miesięcy w jakimś łajdaku tak jakby skrycie marzyła o kimś takim. Dużo tu cytatów z "Mad Love". Miał być alternatywą dla niepoważnej kreskówki bo było na serio, ale prędzej lepiej by to wyszło gdyby autorzy Harley Quinn rozpisali więcej o niej niż samemu Chorwatowi. Komiks wypada ciekawiej jako pokazanie szpitala Arkham i jego mieszkańców i błąkanie się po nim wraz z Harleen. Ot, taki przedsmak do arcydzieła Morrisona "Azyl Arkham". Jako całość wypada jak pospolite romansidło dla dziewczyn. Wydaje się, że brakuje przynajmniej jeszcze jednej części, bo za szybko się urywa, może byłoby bardziej przekonująco.

Harleen to nie jest fabularnie wybitny komiks. Ot recykling motywu znanego już od lat. Zgodzę się, że proces przemiany w Harley przebiega za szybko, zbyt niewiarygodnie i za mało jest w samej postaci tytułowej czegoś co mogłoby uwiarygodnić to pójście za Jokerem w ogień. Zachwycać się tym będą nastolatki płci żeńskiej, ale osobiście uważam, że dla każdego kto ceni sobie kreskę w komiksie- do diabła to w końcu medium wizualne- warto ten komiks mieć na półce.

Wizualnie nie jest to stara szkoła, ale nie są to też niedbałe obrazeczki pokroju twórczości Erici Henderson. Dobrze rozrysowanie postaci pod kątem anatomii ciała i twarzy stojące w opozycji do jakiś niedbałych bohomazów. Okładki to już w ogóle śliczności. Ten komiks to po prostu eye candy. Jakby nie ilustracje to pewnie nie byłby szczególnie znany, ale kreska zrobiła robotę i choćby dlatego powodu warto przeczytać i mieć. Przynajmniej moim zdaniem.

Stjepan Sejic ma swój własny styl, nie boi się go podkreślać. Jeden z naczelnych przykładów, że współcześnie w zachodnich komiksach nie istnieją na szczęście wyłączenie przeciętniacy a nawet partacze.

Chce więcej komiksów z ilustracjami tego pana na naszym rynku.
« Ostatnia zmiana: Pn, 18 Październik 2021, 02:10:57 wysłana przez Pan M »

Offline Itachi

Odp: DC Black Label
« Odpowiedź #196 dnia: Pn, 18 Październik 2021, 19:56:49 »
Stjepan Sejic w Harleen ukazał całkowicie inną perspektywę kobiety Jokera. Przyznaję rację przedmówcom i potwierdzam, że również odniosłem wrażenie jakby ucięto fragment komiksu, pomiędzy drugą a trzecią częścią.
Do pewnego stopnia zmiana zachowania u głównej bohaterki następowała stopniowo, kroczek po kroczku. W połowie albumu wdarło się niepotrzebne przyspieszenie tego procesu, co mogło wpłynąć na to, iż czytelnicy otrzymali argument aby zadać pytanie czy jest to wiarygodne.

Nie odważyłbym się jednak stwierdzić, aby przekreśliło to dorobek autora. W mojej ocenie nie należy rozpatrywać tego albumu jako przemiany zwykłej normalnej nastolatki w psychicznie chorą kobietę. Bo czy tak było naprawdę? Doktor Quinzel jest postacią której brakuje pewności siebie, drobne niepowodzenie powoduje u niej zwątpienie. Krótki romans z profesorem wywołuje u niej niechęć do obcowania z mężczyznami. Są dla niej niedojrzali, w późniejszym etapie sama przyznaje że w pewnym stopniu zamknęła się w skorupie i nie dopuściła do siebie innych. Staje się typem samotnika. Ok, nie widzimy jej sadystycznych zachowań, natomiast nie każdy seryjny morderca w młodzieńczych latach torturował żaby. Pierwsze spotkanie z Jokerem, to impuls. Sekunda, moment kiedy w jej głowie pojawia się ognik. O jej życiu decyduje zachcianka Klauna. Doktor Quinzel jest nim zauroczona, być może ponownie zakochuje się w nieodpowiednim facecie? Może jej dalsze decyzje wiążą się z tym momentem. Zauroczenie, które popycha ją w ramiona diabła. Podświadomie cały czas jej głównym celem jest niesienie pomocy, widać to dokładnie po konflikcie z Dent'em, natomiast z każdym dniem umacnia się jej obsesja. Joker nie potrzebuje siódmego psychiatry, z każdego poprzedniego zrobił głupca, zmieniał zeznania. Ucieczka z Azylu nigdy nie była dla niego nieosiągalna. Być może Doktor Quinzel stara się wykorzystać napięcie między nimi do przełamania bariery i odkrycia sposobu dotarcia do niego?

Rewelacyjnie wypada akt kiedy Harleen kolejny raz przesłuchuje Jokera. Poprawka konwersuje z nim, a Stjepan Sejic kadr po kadrze przesuwa światło zainteresowanie z niego, na nią. Finalnie to ona wpada w pułapkę, przez co sama czuję się jakby została ubezwłasnowolniona. Finalne wydarzenia w albumie to już zbieg okoliczności, decyzji podjętych przez innych bohaterów, Two-Face'a, katów czy osadzonych i pracowników więzienia. Szkoda, że nie widzimy jeszcze kilku kadrów po masakrze. Pierwszych chwil na wolności, Harleen jest w szoku. Towarzyszy jej trauma. To dopełnienie jej stanu psychicznego. Kluczowa kwestia, szkoda że tak gwałtownie urwano scenariusz.

Album oceniam na mocne 8/10 .

Jedna z lepszych pozycji z gatunku superhero jaka wpadła mi w ręce. Graficznie - petarda.

Online Pan M

Odp: DC Black Label
« Odpowiedź #197 dnia: Wt, 19 Październik 2021, 03:18:50 »
Stjepan Sejic w Harleen ukazał całkowicie inną perspektywę kobiety Jokera. Przyznaję rację przedmówcom i potwierdzam, że również odniosłem wrażenie jakby ucięto fragment komiksu, pomiędzy drugą a trzecią częścią.
Do pewnego stopnia zmiana zachowania u głównej bohaterki następowała stopniowo, kroczek po kroczku. W połowie albumu wdarło się niepotrzebne przyspieszenie tego procesu, co mogło wpłynąć na to, iż czytelnicy otrzymali argument aby zadać pytanie czy jest to wiarygodne.

Nie odważyłbym się jednak stwierdzić, aby przekreśliło to dorobek autora. W mojej ocenie nie należy rozpatrywać tego albumu jako przemiany zwykłej normalnej nastolatki w psychicznie chorą kobietę. Bo czy tak było naprawdę? Doktor Quinzel jest postacią której brakuje pewności siebie, drobne niepowodzenie powoduje u niej zwątpienie. Krótki romans z profesorem wywołuje u niej niechęć do obcowania z mężczyznami. Są dla niej niedojrzali, w późniejszym etapie sama przyznaje że w pewnym stopniu zamknęła się w skorupie i nie dopuściła do siebie innych. Staje się typem samotnika. Ok, nie widzimy jej sadystycznych zachowań, natomiast nie każdy seryjny morderca w młodzieńczych latach torturował żaby. Pierwsze spotkanie z Jokerem, to impuls. Sekunda, moment kiedy w jej głowie pojawia się ognik. O jej życiu decyduje zachcianka Klauna. Doktor Quinzel jest nim zauroczona, być może ponownie zakochuje się w nieodpowiednim facecie? Może jej dalsze decyzje wiążą się z tym momentem. Zauroczenie, które popycha ją w ramiona diabła. Podświadomie cały czas jej głównym celem jest niesienie pomocy, widać to dokładnie po konflikcie z Dent'em, natomiast z każdym dniem umacnia się jej obsesja. Joker nie potrzebuje siódmego psychiatry, z każdego poprzedniego zrobił głupca, zmieniał zeznania. Ucieczka z Azylu nigdy nie była dla niego nieosiągalna. Być może Doktor Quinzel stara się wykorzystać napięcie między nimi do przełamania bariery i odkrycia sposobu dotarcia do niego?

Rewelacyjnie wypada akt kiedy Harleen kolejny raz przesłuchuje Jokera. Poprawka konwersuje z nim, a Stjepan Sejic kadr po kadrze przesuwa światło zainteresowanie z niego, na nią. Finalnie to ona wpada w pułapkę, przez co sama czuję się jakby została ubezwłasnowolniona. Finalne wydarzenia w albumie to już zbieg okoliczności, decyzji podjętych przez innych bohaterów, Two-Face'a, katów czy osadzonych i pracowników więzienia. Szkoda, że nie widzimy jeszcze kilku kadrów po masakrze. Pierwszych chwil na wolności, Harleen jest w szoku. Towarzyszy jej trauma. To dopełnienie jej stanu psychicznego. Kluczowa kwestia, szkoda że tak gwałtownie urwano scenariusz.

Album oceniam na mocne 8/10 .

Jedna z lepszych pozycji z gatunku superhero jaka wpadła mi w ręce. Graficznie - petarda.

Bo ja wiem czy to ma sens... Nie każdy kto jest introwertykiem i wpada w niewłaściwie romanse rokuje na socjopatę. Właściwie to widzę w tym lichy związek i w tym komiksie.

Słabo to wyszło, bo tam jest naprawdę mało takich mocnych czynników, które  by pokazywały, że Harley ma z sobą jakiś większy problem, który pchałby ją do Jokera. To już w kreskówce wypuszczanej od 2019 właśnie na temat Harley jest choćby pokazane, że miała okropnych rodziców.  Poza tym tu nie miało chodzić tylko o sadyzm zapewne ale szukanie desperacko akceptacji. Czynników jakoś tutaj nie widzę, no dobra był ten nieudany romans, ale z drugiej strony to pokazywało, że Harley cieszyła się też powodzeniem. Sorry, ale nie uwierzę, ze Harley z tego komiksu miała z sobą aż taki problem. Góra co tam zauważyłem to zaniżanie poczucia pewności siebie jako lekarza, ale to było wyprostowane sytuacyjnie w momencie w którym dostała potężne finanse na swoje badania.

Tematycznie na temat Harley to fabularnie bardziej mi się podobało "Szalona miłość i inne opowieści" z DC Deluxe osadzone w kreskówkowym uniwersum Timma i Diniego. Jasne, że jest to jest ta kreskówkowa, infantylna Harley z Batman TAS już po przemianie, ale jakoś puenta jej chorego przywiązania do Jokera jest jakby bardziej dosadna morałem. Do tego tak poza tematem Harley to bardzo fajny zbiór opowiastek dla ludzi, którzy z sentymentem wspominają Batman TAS.

Wracając do Harleen to chyba za dużo też tutaj było Harley rozkochanej, zadurzonej w Jokerze a za mało faktycznie tej  bardziej  traumatycznej. Wiem jaka jest geneza tej postaci i że, aż tak mocno w tym komiksie  to nie odbiega od jej klasycznego originiu, ale mam wrażenie, że praktycznie wcale nie podkreślono tutaj problemów z psychiką kogoś kto uroił sobie, że będzie w szczęśliwym związku z cholernym Jokerem.

Zamiast tego jest troska i spoko działa to na początkowym etapie kiedy ma za cel wyleczyć klauna, przecież nawet cholerny Batman chce  wierzy,ć że kiedyś jego przeciwnicy dojdą do ładu z sobą więc z tym nie mam żadnego problemu.

Problem mam z etapem przejścia do miłości wobec Jokera i jakoś nie wysilenia się  ukazaniem jak paskudna i chora ta sytuacja jest. Jasne w tym temacie zostaje nam końcowy akt, ale mi bardziej chodzi o zmiany w psychice a nie już przechodzenie do aktów przemocy.



« Ostatnia zmiana: Wt, 19 Październik 2021, 03:23:51 wysłana przez Pan M »

Offline death_bird

Odp: DC Black Label
« Odpowiedź #198 dnia: Wt, 19 Październik 2021, 09:20:41 »
A bierzecie pod uwagę opcję, że to jest po prostu jej wersja wydarzeń?
I dlatego jest cokolwiek "słodko, cukierkowo i kolorowo". Bo dziewczyna się zakochała i nie dostrzegała problemu? Zaś element "brakujący" komiksu to jest zasygnalizowany moment w którym ona coś wyparła?
Bo o tym może (choć nie musi) świadczyć sposób ilustrowania, szczególnie pokazanie klauna jako ślicznego chłoptasia kochasia.
Ta sama historia opowiedziana z czyjegoś innego punktu widzenia mogłaby wyglądać trochę inaczej i zawierać bardziej niepokojące tony.
"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem".

Offline bibliotekarz

Odp: DC Black Label
« Odpowiedź #199 dnia: Wt, 19 Październik 2021, 12:40:40 »
Nie trawię Harley, nie rozumiem jej fenomenu i potwierdzam, że tylko w kreskówce prezentowała się interesująco.
Batman returns
his books to the library

Online OokamiG

Odp: DC Black Label
« Odpowiedź #200 dnia: Wt, 19 Październik 2021, 12:48:18 »
Szalona Miłość to komiks, który jest przedłużeniem kreskówki i czytało się go naprawdę dobrze. Harleen też nie jest zła, głównie ciągnie ją graficzna strona, scenariusz też jest lepszy niż to co przez parę lat proponowała Conner z Palmottim, ja się chyba poddałem po 4 tomie, tego nie dało się czytać. O wiele lepszy w tym tonie jest najnowszy serial animowany.
« Ostatnia zmiana: Wt, 19 Październik 2021, 12:50:18 wysłana przez OokamiG »

Offline death_bird

Odp: DC Black Label
« Odpowiedź #201 dnia: Wt, 19 Październik 2021, 16:23:35 »
Nie trawię Harley, nie rozumiem jej fenomenu i potwierdzam, że tylko w kreskówce prezentowała się interesująco.

Ale należy to rozumieć w ten sposób, że nie lubisz komiksów "kreskówkowych" czy też tej konkretnej kreskówki komiksowej?
"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem".

Offline bibliotekarz

Odp: DC Black Label
« Odpowiedź #202 dnia: Wt, 19 Październik 2021, 16:51:59 »
Szaloną miłość lubię, bo zachowuje ten kreskówkowy charakter. Nie lubię HQ robionej na poważnie. Film z bólem wytrzymałem do połowy.
Batman returns
his books to the library

Offline death_bird

Odp: DC Black Label
« Odpowiedź #203 dnia: Wt, 19 Październik 2021, 17:39:10 »
No ale miałeś do czynienia z Harley "robioną na poważnie"?
Bo tak z pamięci HQ "na poważnie" w mniejszym czy większym zakresie to "Harleen" i "Criminal Sanity", do tego "Breaking Glass", (ale to jest raczej wariacja). Obok tego może jeszcze "Gotham City Sirens" i "Batman: White Knight Presents: HQ" (ostatnie dwa bardziej przygodowe/detektywistyczne, ale bez oparów absurdu).
U nas z ww. wydano na razie jedynie "Harleen". Zatem jeżeli nie czytałeś jej przygód w oryginale to nie miałeś raczej do czynienia z tą postacią "na poważnie".
Chyba, że jako "poważne" traktujesz wszystko gdzie nie wygląda jak animek. Ale tutaj bym się raczej nie zgodził.
"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem".

Offline bibliotekarz

Odp: DC Black Label
« Odpowiedź #204 dnia: Wt, 19 Październik 2021, 18:32:40 »
Na poważnie, czyli to drugie - wszystko co odkleiło się od pierwotnego kreskówkowego charakteru. Znam filmy (Ptaki Nocy, dwa Suicide Squady), wiele występów w komiksach o Batmanie i nic mnie nie przekonuje do sięgnięcia po jej solowe serie. Jestem więc na przeciwnym biegunie wobec tych wszystkich, którzy po zapoznaniu się z jej gościnnymi występami chcą jeszcze więcej pierdolniętej uśmiechniętej. Nie pasuje mi sama idea postaci - idiotka z przyklejonym sztucznym uśmiechem w pretensjonalnym cosplayowym kostiumie biegająca z wielkim gumowym młotkiem. Ma w sobie tyle uroku co plastikowy zając z odpustu.
Batman returns
his books to the library

Offline death_bird

Odp: DC Black Label
« Odpowiedź #205 dnia: Wt, 19 Październik 2021, 19:35:52 »
Rzecz jasna mam odmienne zdanie, ale przyjmuję do wiadomości.
"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem".

Online Pan M

Odp: DC Black Label
« Odpowiedź #206 dnia: Wt, 19 Październik 2021, 23:28:56 »
Powtarzam się ale mi się tam ewolucja Harley podoba.  Dobrze wszyscy wiemy jak ciężko w uniwersach superhero o stałą zmianę statusu quo. Harley w wersji kreskowkowej jest urocza , ale w pewnym momencie gdyby trzymać się tego bez końca to stałoby się nieznośnie irytującym motywem ala jar jar. Upoważnienie było tym bardziej naturalne bo postac ma podłoże psychologiczne w postaci toksycznego związku.                                                                                   

Idea postaci do kitu? E tam. Mówimy o świecie w którym dziecko z użyciem magicznego okrzyku zmienia się w superherosa, bogaty facet biega w stroju nietoperza a nawet istnieje pies z super mocami.  Harley jest w takim świecie zupełnie naturalna i jej żartobliwy charakter daje jej chociaż immunitet dystansu. Postać o takim imageu ale bez komediowego akcentu  z patosem równym Capowi Ameryce byłaby raczej tym bardziej głupia. Poważniejsze wersje raczej  bazują na miksie komedii i tragedii. Przecież jakby np wersja live action byłaby wyłącznie idiotka strojąca głupie miny i kompletnie niezdolna do refleksji to nie szłoby by jej zderzyć w aktorskich filmach.
« Ostatnia zmiana: Wt, 19 Październik 2021, 23:58:50 wysłana przez Pan M »

Offline bibliotekarz

Odp: DC Black Label
« Odpowiedź #207 dnia: Śr, 20 Październik 2021, 13:23:01 »
Idea postaci do kitu? E tam. Mówimy o świecie w którym dziecko z użyciem magicznego okrzyku zmienia się w superherosa, bogaty facet biega w stroju nietoperza a nawet istnieje pies z super mocami.  Harley jest w takim świecie zupełnie naturalna i jej żartobliwy charakter daje jej chociaż immunitet dystansu.
Nie każda postać w tym świecie jest jednakowo oryginalna, tak samo dobrze przemyślana i skonstruowana, jednakowo intrygująca i mająca taki sam potencjał do rozwoju. Stąd Batman i Superman ukazują się nieprzerwanie od dziesięcioleci dostarczając co roku dziesiątek tytułów a jakiś Kapitan Marchewa, Blue Devil, czy inna Giganta mogą co najwyżej liczyć na sezonowe zainteresowanie. Akurat w wątku o Spider-Manie też odzywają się głosy, że jakiś Człowiek-Żaba i Człowiek-Królik to cienkie pomysły co najwyżej na humorystyczny one-shot.

Co definiuje takiego Batmana, że tak długo przykuwa uwagę? Wielopoziomowa mroczna atmosfera. Determinacja w walce ze zbrodnią. Przenikliwy umysł. A co definiuje Harley Quinn? Niedojrzałość? To młoda kobieta z osobowością 12-latki z problemami emocjonalnymi. Damska podróbka Jokera sprowadzona do roli obiektu seksualnego do bólu schematycznie. Ma być głupiutka, uśmiechnięta i łasa na... całusa. Seksowna, o ile dla kogoś sexy jest wykorzystanie niepełnosprawnej intelektualnie.

Jej "emancypacja" też jest wyłącznie kpiną. Infantylność wpisana jest w nią do tego stopnia, że kiedy Harleen Quinzel rzeczywiście w jednej z wersji dojrzewa i staje się bardziej odpowiedzialną i świadomą osobą natychmiast pojawia się nowa Harley Quinn, Marian Drews, czyli dobrze znana słodka idiotka.
Batman returns
his books to the library

Offline death_bird

Odp: DC Black Label
« Odpowiedź #208 dnia: Śr, 20 Październik 2021, 17:11:37 »
Co definiuje takiego Batmana, że tak długo przykuwa uwagę?

Masowa popularność zbudowana kiedyś tam na bazie:

Wielopoziomowa mroczna atmosfera. Determinacja w walce ze zbrodnią. Przenikliwy umysł.

A teraz to masa batgadżetów i telenowelowa batrodzina.

A co definiuje Harley Quinn? Niedojrzałość? To młoda kobieta z osobowością 12-latki z problemami emocjonalnymi. Damska podróbka Jokera sprowadzona do roli obiektu seksualnego do bólu schematycznie. Ma być głupiutka, uśmiechnięta i łasa na... całusa. Seksowna, o ile dla kogoś sexy jest wykorzystanie niepełnosprawnej intelektualnie.

Teraz już ewidentnie widać, że postaci nie znasz (bo gościnne występy u kogoś tam przez chwilę to nie jest znajomość postaci). Nie jestem psychologiem i nie stwierdzę czy to postać pisana na bazie osobowości wielorakiej czy jakiegoś innego borderline, ale to o czym Ty piszesz to jest jedna z jej twarzy i to bardziej ta ze starszych historii.
HQ pod względem psychologicznym została rozbudowana i to nie jest ten sam animek co kiedyś. Choć operujący w ramach klimatów mniej czy bardziej kreskówkowych z przekrojem od PG do +18.
Na takiej samej zasadzie ja mogę pisać (mając podobną wiedzę nt postaci), że Superman to mięśniak w czerwonych majtkach bez cienia osobowości, latający bez celu po Metropolis.
Taka jest moja znajomość tej postaci, ale ja nie piszę, że Kent to przypakowany głupek.

Jej "emancypacja" też jest wyłącznie kpiną. Infantylność wpisana jest w nią do tego stopnia, że kiedy Harleen Quinzel rzeczywiście w jednej z wersji dojrzewa i staje się bardziej odpowiedzialną i świadomą osobą natychmiast pojawia się nowa Harley Quinn, Marian Drews, czyli dobrze znana słodka idiotka.

Odnoszę wrażenie, że pijesz bardziej do filmu niż komiksu.
HQ można lubić lub nie - kwestia gustu, ale nie da się na chwilę obecną napisać żeby to była postać jednowymiarowa. A już na pewno nie jest pisana jako idiotka. Choć bywa słodka.
« Ostatnia zmiana: Śr, 20 Październik 2021, 17:13:20 wysłana przez death_bird »
"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem".

Offline bibliotekarz

Odp: DC Black Label
« Odpowiedź #209 dnia: Śr, 20 Październik 2021, 17:52:00 »
HQ pod względem psychologicznym została rozbudowana i to nie jest ten sam animek co kiedyś. Choć operujący w ramach klimatów mniej czy bardziej kreskówkowych z przekrojem od PG do +18.
Na takiej samej zasadzie ja mogę pisać (mając podobną wiedzę nt postaci), że Superman to mięśniak w czerwonych majtkach bez cienia osobowości, latający bez celu po Metropolis.
Czy aby na pewno HQ została psychologicznie rozbudowana? Faktycznie nie czytałem, bo mnie raczej irytuje ta postać swoim prostactwem, ale jakoś opinie innych potwierdzają moje przeczucia:
Fajnie to jest napisane, narysowane ale po skończeniu lektury wydaje się jakbym zaliczył coś co miało mi dać tylko chwilową rozrywkę. Ta historia przemiany jest mało przekonująca. Nie kupuję tego. Ta psychologizacja wypada tanio, ślizga się po powierzchni a nie zgłębia. Przypomina prędzej film 365 dni albo innego Greya. (...) Wypadło by lepiej gdyby kobieta była od początku na swój sposób postrzelona bo z normalnej osoby nagle zauracza się w kilka miesięcy w jakimś łajdaku tak jakby skrycie marzyła o kimś takim. Dużo tu cytatów z "Mad Love". Miał być alternatywą dla niepoważnej kreskówki bo było na serio, ale prędzej lepiej by to wyszło gdyby autorzy Harley Quinn rozpisali więcej o niej niż samemu Chorwatowi. (...) Jako całość wypada jak pospolite romansidło dla dziewczyn. Wydaje się, że brakuje przynajmniej jeszcze jednej części, bo za szybko się urywa, może byłoby bardziej przekonująco.
Harleen to nie jest fabularnie wybitny komiks. Ot recykling motywu znanego już od lat. Zgodzę się, że proces przemiany w Harley przebiega za szybko, zbyt niewiarygodnie i za mało jest w samej postaci tytułowej czegoś co mogłoby uwiarygodnić to pójście za Jokerem w ogień. Zachwycać się tym będą nastolatki płci żeńskiej (...)
Przyznaję rację przedmówcom i potwierdzam, że również odniosłem wrażenie jakby ucięto fragment komiksu, pomiędzy drugą a trzecią częścią.
Do pewnego stopnia zmiana zachowania u głównej bohaterki następowała stopniowo, kroczek po kroczku. W połowie albumu wdarło się niepotrzebne przyspieszenie tego procesu, co mogło wpłynąć na to, iż czytelnicy otrzymali argument aby zadać pytanie czy jest to wiarygodne.
Czyli jednak odpad po kreskówce, którego nikt nie potrafi przekonująco psychologicznie umotywować.

Czy w ogóle jest to możliwe? Da się na serio napisać postać, której historia życia brzmi jak mokry sen prawicowego zwyrola? Harleen jest psychiatrą, inteligentną, ambitną kobietą z osiągnięciami na polu naukowym, ale to wszystko bez znaczenia, bo jej życie nabiera sensu dopiero kiedy znajduje sobie faceta (sic!). Brzydki, chory, straszny, ale jest. HQ rzuca więc karierę i dotychczasowe życie po to by go naśladować, wisieć mu na ramieniu, łazić za nim wszędzie głupawo chichocząc, bo przecież tylko tak się zrealizuje jako kobieta (sic!). Jej "emancypacja" polega na tym, że rozstaje się z facetem (sic!). No tak, wielkie osiągnięcie, bo przecież kobieta bez mężczyzny to jak pies bez właściciela. Jako samotna pani psychiatra nie była wystarczająco wyemancypowana. No i jest też morał: ponieważ straciła faceta została lesbą (sic!). Więc panowie, przed wami wielka odpowiedzialność, musicie dzielnie kutasić nawet jeśli panie się wam nie podobają, bo bez tego się emancypują i zostają lesbami.

Nie brzmi jak parodia? Da się to napisać na serio? To dlaczego Joker ma wiele świetnych przekonujących historii napisanych na serio a HQ żadnej?
« Ostatnia zmiana: Śr, 20 Październik 2021, 17:53:50 wysłana przez bibliotekarz »
Batman returns
his books to the library