Cały run Toma Kinga to nie tylko numery Batmana od 1 do 85. To również trzy annuale, które z historią Batman/Catwoman miały doprowadzić do zrobienia stu zeszytów (a nie stu numerów serii Batman - chociaż to stanowisko mogło ulec zmianie po całym bałaganie i pewnie story arc z Batman/Catwoman byłby dłuższy, żeby dobić do setki w serii). Są też te wspomniane pojedyncze numery, gdzie scenariuszy nie napisał, ale z tego, co pamiętał, nadal ma credit "story by" - więc technicznie rzecz ujmując, pracował przy każdej historii w ramach tej serii od samego początku.
Trzeba pamiętać też dwa istotne elementy pod kątem sprzedaży tego (i kilku innych) tytułu z Rebirth:
- Batman Kina był jedną z serii, która wychodziła dwa razy w miesiącu,
- DC w pewnym momencie musiało zrezygnować z ceny okładkowej 2,99 dolarów - nadal utrzymując niektóre tytuły jako ukazujące się dwa razy w miesiącu - podnosząc ją o dolar do góry.
W związku z powyższym, trochę trudno porównywać jakość sprzedaży serii Snydera do tej Kinga - to są zupełnie dwie różne od siebie okoliczności rynkowe. Zresztą, niektóre miesiące (wg
https://www.comichron.com/) bliskie końca runu Kinga i tak potrafiły wyciągać około 100k sprzedanych egzemplarzy, co dla serii regularnej ukazującej się co dwa tygodnie to niezły wynik (Snyder co miesiąc sięgał, z tego, co pamiętam koło 120k).
Faktem jest, że historia Kinga pod koniec się dłużyła i ciężko było przechodzić przez coś, co nie popychało do przodu fabuły. Ucinanie jednak zespołu kreatywnego zaraz pod sam koniec, przed finałową opowieścią z powodu spadku sprzedaży w jednym okresie wydaje się raczej bardzo wątpliwym na główny powód takiej decyzji (ale brzmi jako dobra wymówka). Biorąc pod uwagę, jakie były plany DC dla całego uniwersum i jak wpływali na oryginalny plany Kinga (np. kwestia Alfreda) i że sama decyzja nadeszła z bardzo dużego zaskoczenia i bez wyprzedzenia (w tym dla autora), to ewidentnie po prostu chciano się pozbyć kogoś, kto nie chciał pisać Batmana będącego częścią większego obrazu (a nie da się ukryć, że historie Kinga starały się być tak oddalone od całego bałaganu uniwersum, jak się tylko dało - a to dla wydawcy jest zmarnowany potencjał, aby flagowy tytuł nie mógł napędzać tego, co dzieje się gdzie indziej; warto zwrócić uwagę, że Batman/Catwoman wylądowało w Black Label). U Snydera sprawa wyglądała lepiej, bo jego historie z głównego tytułu były znacznie bardziej mainstreamowe, lepiej przyswajalne, King w pewnym momencie robił dosyć nietypowe wybory narracyjne, gdzie wsiadanie w środku historii było bardzo... dziwne. Do czasu wydań zbiorczych 7-8 jeszcze nie było aż tak źle (choć nie da się ukryć, że customer friendly najbardziej były pierwsze tomy, szczególnie tom 4).
Także.. sprawa Kinga jest trochę bardziej skomplikowana niż "sprzedawał się gorzej niż Snyder, więc poszedł do piachu".
Obecna sytuacja z Supermanem też jest bardziej skomplikowana, bo plany są całkiem duże i szerokie - powrót Clarka do roli głównego eSa wygląda na czysto marketingową decyzję "góry" (w końcu jest powód, dla którego inicjatywa Dana DiDio z G5, jak i sam DiDio, nie zagościła na długo w DC), może też do tego dochodzić próba zgrania się z nowym filmem z wyprzedzeniem (pamiętacie, kiedy mniej więcej Peter Parker wrócił po awanturze z Ockiem?). Gdyby Jon miał odejść całkowicie w odstawkę ze względu na słaby odbiór, nie dostawałby osobnej miniserii tylko pewnie by się kręcił jedynie jako postać poboczna w Action albo Supermanie. Planów ponoć dla niego jest więcej, ale to już zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Generalnie Taylor jest nazwiskiem, którym DC się chwali, raczej nie odsuwaliby postaci, której nadał konkretny kierunek po dość kiepskim losie zgotowanym za czasów Bendisa i planów 5G.