Dawno nie pisałem o tym co aktualnie dzieje się na łamach Daredevila. Głównym tego powodem jest to, że według mojej opinii świetnie rozpoczęty i rewelacyjnie prowadzony przez Zdarsky'ego run zabrnął w jakiś ślepy zaułek, z którego nie może się wygrzebać. Ostatnie zeszyty tylko utwierdzają mnie w tym przekonaniu. Kiedy rok temu DD Zdarsky'ego otrzymał kilka nominacji do Nagrody Eisnera, uznałem, że to szkoda, iż żadnej nie otrzymał. Zasługiwał przynajmniej na jedna nagrodę. Historie takie jak "Know Fear", "No Devils, only God" i "Through Hell" były naprawdę dobre z przemyślaną konstrukcją i ciekawie zarysowanymi wątkami. Były pewne wpadki zwłaszcza pod koniec, ale nie rzutowały specjalnie na ogólny odbiór tych do bólu street-levelowych opowieści. Jednak od momentu, kiedy Matt wreszcie przestaje uciekać i postanawia
oddać się w ręce sprawiedliwości wszystko zaczęło się systematycznie sypać. Czarę goryczy przelało wrzucenie dennej, kompletnie niepotrzebnej i niewpływającej na fabułę historii o symbiontach i powołanie do życia żeńskiej wersji Daredevila. Zupełnie tak jakby Elektra nie mogła być sobą, tylko musiała uszyć sobie kostium diabła i odtąd paradować w nim
. Najgorsze na obecnym etapie runu Zdarsky'ego jest to, że historie są rozwlekłe i do niczego nie prowadzą. Co gorsza, w pierwszej części runu scenarzysta zawiązał naprawdę kilka ciekawych wątków. Chyba najciekawszym był ten, który spychał Fiska z pozycji głównego villana, a dokładniej pokazywał, że w świecie są siły o wiele potężniejsze niż Fisk, nawet jeśli zasiada w fotelu burmistrza. Sądziłem nawet, że będzie to główny wątek, wokół którego Zdarsky będzie budował fabułę, niestety został on urwany. Zapewne Zdarsky po jakimś czasie go odgrzebie i nie miałbym z tym problemu, gdyby scenarzysta dał coś w zamian. A co daje? sztampowe rozwiązania i powielanie tego co było i to do tego stopnia, że chce się rzygać. Na obecnym etapie Hell's Kitchen ma poważny problem -
do przypadkowych przechodniów ktoś strzela i tak, oczywiście zgadliście kto - nie kto inny jak Bullseye, który jak się okazuje pod koniec zeszytu został sklonowany, albo coś i jest ich kilku
. Naprawdę nie można wysłać gdzieś Bullseye na dłuższe wakacje, tylko co rusz wpychać go do fabuły na siłę? To się robi naprawdę nudne. Kolejne rozczarowanie to kompletnie zmarnowany świetnie się zapowiadający wątek nowego Kingpina i tego jak Fisk dalej sprawuje kontrolę nad przestępczym światkiem. Widzę, że run jest dalej chwalony, ale moim zdaniem jest ogromna różnica w tym jaki poziom prezentował na początku, a jaki prezentuje teraz. Nie wiem jak będzie dalej i jak długo Zdarsky będzie scenarzysta tej serii, ale gdyby skończył ją teraz lub za kilka miesięcy (na to się nie zanosi), to w mojej ocenie byłby to chyba najbardziej nierówny pod względem fabularnym run przygód Śmiałka.