Korzystając, że temat Śmiałka wypłynął po długim czasie z niebytu, chciałbym podzielić się z Wami moimi wrażeniami z lektury obecnie trwającego runu Daredevila pisanego przez Chipa Zdarsky'ego. Informacja, że to właśnie ten scenarzysta obejmie stery DD po Soule'u zaskoczyła mnie tak jak wielu innych fanów tego tytułu. Dla mnie był to scenarzysta właściwie nieznany, a opinie które o nim czytałem odnoszące się do jego pracy przy Spider-Manie napawały mnie obawą. Opinie te nie były negatywne, przeciwnie, ale wskazywały raczej na lekkość opowiadanych z dużą dozą humoru historii. Obawiałem się więc, że Zdarsky nie udźwignie cięższego klimatu lub w najlepszym razie czeka nas lekki powrót do klimatu znanego z runu Marka Waida.
Nieco odbiegając od głównego tematu, muszę dwa zdania wspomnieć o Daredevilu Charlesa Soule'a. Między innymi tu na forum przy okazji wydania w ramach WKKM "Chinatown", mówiono, że jest to raczej run przeznaczony dla fanów DD, niż nowych czytelników. W stwierdzeniu tym jest nieco prawdy, ale taka konstrukcja scenariusza nie była wynikiem zamknięcia się na nowych czytelników, tylko konsekwencją tego, czego w swoim runie dokonał Mark Waid. Najkrócej rzecz ujmując Waid mniej więcej w połowie swojego runu powywracał życie Matta do góry nogami. Nie tylko wyrwał bohatera z ulic Hell's Kitchen, ale poprowadził rozpoczęty przez Bendisa wątek tajnej tożsamości w zupełnie innym kierunku. Kiedy Soule objął funkcję scenarzysty miał niezwykle trudną robotę, by wybrnąć z sytuacji, w której Waid pozostawił Matta. Jak trudne było to zadanie może świadczyć, że w zasadzie pierwsza część jego runu została poświęcona właśnie wyprowadzeniu głównego bohatera z miejsc, w których zostawił go Waid. Choć zadanie nie było łatwe zrobił to w sposób doskonały. W jego runie nie zabrakło też nowych elementów, które dużo wniosły do historii postaci. Niemniej jednak końcówka runu nie była już tak dobra. Tak naprawdę ostatnią historią, którą Soule powinien zakończyć pisanie Daredevila jest "Burmistrz Fisk". Była to dobra okazja do tradycyjnego zostawienia bohatera w trudnym położeniu. Sama historia ma w sobie potencjał i jest przyzwoitą lekturą, ale była to tak naprawdę podbudowa do tego co następuje dalej czyli historii
"Burmistrz Murdock". Ta z kolei okazała się wielkim rozczarowaniem. Soule zamiast skupić się na trudnościach Matta w zarządzaniu miastem podczas kryzysu (te momenty są najlepsze), ograniczył się do chaotycznej bitewki z Hand na czele z wyglądającą jak Grinch bestią, których widzieliśmy na pęczki.
. Równie blado wypadł sam koniec runu, którego zapowiedź wstrząsnęła fanami, ponieważ miała przedstawiać "Śmierć Daredevila". Rozczarowanie końcówką okazało się mniejsze, kiedy wszedłem w run Zdarsky'ego, bo to właśnie ten scenarzysta zmierzył się z konsekwencjami owej śmierci. Już pierwsze zeszyty pokazały, że obawy o zbyt lekki klimat okazały się niesłuszne. Zdarsky prezentuje mroczną, pełną niepokoju historię, której motywem przewodnim są ludzkie słabości i wynikające z nich błędy. Kolejny raz udowadnia, że najlepsze historie o DD to te, które opowiadają nie tyle o zamaskowanym mścicielu, co Murdocku. Zdarsky nieustannie stawia pytania o naturę bohaterstwa: co wyznacza jego granice i co daje moralne prawo do podejmowania takich działań. Zdarsky wraca do millerowskich korzeni Matta o co równie ważne, a od dawna nieobecne do jego katolickiego wychowania. Zastanawia się, nie dając jednoczesnych odpowiedzi, czy DD jest narzędziem w roku Boga, człowiekiem wypełniającym swoje powołanie najlepiej jak umie, czy to raczej główny bohater zdaje się wchodzić w buty Stwórcy. Wreszcie pokazuje, czy to ludzie potrzebują Daredevila, czy też Matta pcha na ulice jego skłonność do przemocy i poczucie wyższości. Rozważaniom tym Zdarsky nadaje pewien wyraźny kontrast między głównym bohaterem a nową postacią - detektywem Colem North'em - gliniarzem przeniesionym z Chicago broniącym praworządności i przestrzegania zasad. Nie jest to jednak kontrast w ścisłym znaczeniu tego słowa, ponieważ obaj bohaterowie nie są czarno-biali. Jest to raczej ukazanie podobnego systemu wartości, ale odmiennego pojmowania sposobów ich budowania i wdrażania w życie. Cole jest zresztą chyba (przynajmniej dotychczas) jedną z ciekawszych postaci tego runu. Zdarsky nie zapomina oczywiście o Kingpinie, który w nowej roli również przewartościowuje pewne rzeczy. Tylko czy nowe stanowisko rzeczywiście jest w stanie zmienić i czy sam Kingpin chce tej zmiany, a może patrząc z zupełnie innej perspektywy ma inne plany? Sposób w jaki Zdarsky pisze Fiska jest fenomenalny - widać, że czuje tę postać a jego wątku nie prowadzi na siłę jak w dawnych latach Ann Nocenti (najgorzej pisany Fisk w historii DD). To co podoba mi się w tym runie to świetne umiejscowienie innych postaci z uniwersum Marvela - wspaniale wypada postać Spider-Mana, ciekawy jest również wątek Punishera. Wydaje się również, że Zdarsky znalazł swój własny pomysł na Elektrę, która od czasu wymuszenia przez redaktorów Marvela jej ożywienia w połowie lat 90. snuje się po kartach kolejnych komiksów z DD nie wywołując większego zaciekawienia. Tutaj z jednej strony Zdarsky próbuje budować nową wersję dynamiki między Mattem a Elektrą znaną z runu Millera, z drugiej wyznacza jej zupełnie nową rolę. Pytanie w jakim ostatecznie kierunku pójdzie ten wątek, bo Zdarsky stąpa po cienkim lodzie. Na chwilę obecną jest jednak za mało danych, by wyrazić jakiś konkretny osąd. Wspomnieć muszę o oprawie graficznej, przede wszystkim cudownych rysunkow Marco Checheto, który pracował przy DD 10 lat temu (run Diggle'a). Jego rysunki są wciąż genialne, świetnie oddają atmosferę komiksu, przy czym nie są wtórne to równie genialnych ilustracji sprzed 10 lat. Na koniec dwie uwagi. Po pierwsze ten run jest świetną okazją dla tych, którzy chcieliby zacząć czytać Daredevila, a do tej pory nie mieli z nim styczności. Polecam szczególnie tym, którzy są fanami serialu - widoczne są inspiracje, czego nie wypiera się sam Zdarsky, ale nie jest to komiksowa adaptacja serialowego uniwersum. Nie wiem jak dalej będzie szło Zdarsky'emu, ale jeśli dalej będzie pisał DD w ten sposób, myślę że może zapracować sobie na Nagrodę Eisnera.