W pobliskim Empiku było wczoraj na fajrant kilka egzemplarzy (część oczywiście pochlastana przez jakiegoś kreatywnego inaczej pracownika), a nawet jeden egzemplarz #74.
Lekki smutek faktycznie, ale i lekka ulga (mam dość tego modelu sprzedaży/zakupów - wolę swoim rytmem, a nie wydawcy).
Na "pożegnanie" dwie opasłe historie R. Thomasa, portfolio rysowników i galeria okładek.
W wstępniaku - "do zobaczenia!"