Praca Thomasa od 61 jest wspaniała. Zmienił końcówkę serii na taką typową telenowelę bohaterską, którą ja osobiście lubię. Wydarzenia się dzieją tuż przy sobie i jedno wynika z drugiego. Dostaliśmy prequel "Skarbu Tranicosa" i prawdziwą, krok po kroku budowaną drogę Conana do zdobycia korony. Jestem ciekawy ile jeszcze takich rozdziałów Thomas zdołał zmieścić do 235 numeru SSoC. Plus genialne prace duetu Buscema i Chan. Ten drugi nie ważne czy wykańczał Kwapisza, czy Buscemę - jego Conan i tak zawsze będzie wyglądał dla mnie jak Punisher z "Puerto Dulce".
Jak sam rysował to używał za dużo czarnego koloru. Ale jako tuszownik/wykańczacz jest świetny.
Hi hi hi. To jest naprawdę zabawne. Gdy Conana łapią jacyś jego wrogowie w niewolę, to przeważnie jest wśród nich jakaś królowa, księżniczka, dama dworu, albo nawet niewolnica, która pożąda go od pierwszego spojrzenia, a potem gdy się do niego zbliża, to go uwalnia, albo daje mu okazję do ucieczki. Tak było na Yamatai, tak się dzieje w Zabheli w tomie 65. No Roy Thomas mógłby wymyślić jakiś inny motyw, bo jak go spotykam co kilka numerów, to się nudne te scenariusze zaczynają robić. Dobrze, że w "kosie i Mieczu" są chociaż dobre dymki.