Dojechałem do 33 tomu, niestety muszę stwierdzić, że seria mocno straciła na odejściu Roya Thomasa. Już nawet nie będę się czepiał że mocny zjazd z poziomem brutalności i nagości zasysa po całości, ale to co wypisuje Michael Fleisher zwłaszcza na początku to piramidalne bzdury. Teraz dopiero zauważyłem, że autor stara się powiązać ze sobą poszczególne przygody wracając do użytych wątków i postaci, ale z powodu tego że czepia się swoich najgłupszych pomysłów wychodzi mu to raczej kiepsko. Postać tego Boraka al Szaraka, któremu w powrocie nie przeszkadza nawet pożarcie przez demona, albo przeskoki do innego wymiaru w którym Akwilorią rządzi król Kronan to festiwal żenady, momentami odnosiłem, że Fleisher biorąc ten tytuł ani specjalnie Conana nie lubił, ani nawet go nie znał. Tym niemniej powoli widać, że poziom się podnosi zwłaszcza w tym co pisze całkowicie osobno i niektóre opowiadanka można już uznać za "klimatyczne", także jest nadzieja na przyszłość, nawet dosyć nieśmiało wróciło nieco golizny. Jakby jednak nie patrzeć komiksy pisane przez innych autorów dalej są o wiele lepsze a wśród nich rządzi, bardzo polubiony przeze mnie jeszcze z AS Editora "Młyn" Dona Kraara, jest ponuro-naturalistyczny klimat, jest wręcz obsceniczna przemoc i kilka cierpkich spostrzeżeń na temat natury ludzkiej, doskonała lektura gdyby nie absolutny brak humoru to lekko by zalatująca Quentinem Tarantino. No i jako bonusik od życia te ilustrowane wiersze, odświeżające doświadczenie.
Na koniec co do strony graficznej, to dalej jest ekstraklasa niestety muszę tutaj zmartwić Bazyliszka. Tak lubiany przez niego Gary Kwapisz to jeszcze nie ten znany z późniejszego Conana czy Punishera i póki co to najsłabszy ilustrator z całej czeredy. Co oczywiście nie znaczy, że zły bo już powyżej średniej.