Mi w Kolekcji Hachette podoba się to, że to są komiksy wydawane przez Marvel. Najpierw dużo scenariuszy napisał Roy Thomas adaptując prozę Howarda, potem dodawał dużo od siebie. Potem scenariusze pisał Chuck Dixon który jest świetny a potem jeszcze na koniec do serii wrócił Roy Thomas i próbował zbudować ciągłość fabularną, osadzoną niedługo przed "Skarbem Tranicosa". Szkoda, że mu nie dali tego dokończyć. To są chyba moje ulubione tomy (i Buk Pajonk
) No i genialne rysunki przede wszystkim Johna Buscemy i wspomagającego go Ernie Chana. To jest mistrzostwo świata, któremu brak koloru tylko pomaga, a nie przeszkadza. Do czasów Kolekcji sceptyczny byłem wobec komiksów czarno-białych. Po jej lekturze, wiem, że czasem można. No i mamy dużo historyjek o poszczególnych okresach życia Conana (Zuaghirowie, Kozacy, Afgulistan itd.) a ich umiejscowienie jest opisane we wstępach.
Doceniam początek sagi grubasów zaczętej przez Dark Horse. Ładne, nietypowe, malowane ilustracje, plus zachowanie ducha ogólnej historii. Bo Conan rzeczywiście najpierw ruszył na północ, walczył, złapali go Hyperborejczycy, uciekł, trafił do Zamory itd. Ale potem to się trochę miałkie robi. Jakoś styl tych rysunków i fabuł już tak na mnie nie działa, jak SSoC.
Labrum mnie nudzi. Ile razy można trzepać tylko te kilkanaście opowiadań Howarda? Ja chcę ciąg dalszy. Najsłabsze są te współczesne serie Marvela na miękko. Kupuję je i czytam, ale się nie cieszę.
Czekam na tego Kinga Conana. I oczywiście najlepiej byłoby, gdyby ktoś wydał dalej drugą klasyczną serię Marvela, czyli Conana Barbarzyńcę. Ta seria była już w kolorze. A jeden Essential to za mało.