Co do fabuły to nie do końca mogę się zgodzić - nowe przygody w Marvelu pióra Aarona są moim zdaniem kapitalne. Również serwowane nam w grubaskach opowieści z DH w niczym nie odstają. Faktycznie, ramotkowe SSoC nieco się zestarzało narracyjnie ale taki urok klasyki i czasów powstawania. Tych jewropejskich nie czytałem więc się nie odniosę bezpośrednio, aczkolwiek to kolejne adaptacje tego samego w zasadzie.
Co do grafiki - no cóż, tu będę bezlitosny - czy to klasyczna kreska Windsor-Smitha, Buscemy, Alcali, nowsza (DH) Nord, Timm, Powel, Corben, Kubert, czy mocna i szorstka oprawa współczesnego Marvela spod ołówka Asrara, Zaffino czy Ribica - to miazga wobec tej momentami cartoonowej, dość prostej odsłony z Glenat i jak już pisałem wcześniej wcale nie zasługującej na tak powiększony format.