Pytanie czy ona 20-30 lat temu się broniła, początki przewlekłej eventozy, która trapi do dzisiaj te wydawnictwa. Ja pamiętam, że jako bardzo młody człowiek odczuwałem spory smutek czytając tę ciągnącą się jak srajtaśma "sagę" zwłaszcza Knightquest, w której nie mogłem znaleźć prawie nic za co pokochałem Batmana. Jedyne dobre wspomnienia to prolog Miecz Azraela, numer z originem Bane'a, występ Firefly, za którym przepadam do dzisiaj i Komornik z rysunkami Vince'a Giarrano. Ogólnie Jean Paul Valley był jeszcze spoko. Podejrzewam, że dzisiaj na tle tych wszystkich Kingów, Snyderów i innych Tynionów to tragedii by nie było, ale mimo że leżą w szafie od tamtego czasu nie odważyłem się czytać. Wcześniej i później i tak to wydadzą, więc kupię.