Autor Wątek: Brian Michael Bendis  (Przeczytany 2219 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Chmielu

Brian Michael Bendis
« dnia: Cz, 18 Maj 2023, 09:00:02 »
Nie znalazłem wątku o jednym z najlepszych swego czasu scenarzyście amerykańskim jakim BYŁ Brian M. Bendis. Facet błysnął pod koniec lat dziewięćdziesiątych, a od 2000 roku zaczął iść jak burza. Setki napisanych komiksów, Eisnery na koncie, dwie próby ekranizacji jego genialnej serii "Powers" (jedna zakończona na pilocie serialu) i ileś podejść do ekranizacji świetnego "Torso".

Początek (ważniejsze projekty):
"Fire". Historia szpiegowska. Napisał i narysował. Przyzwoite, ale to jeszcze nie to.
"Goldfish". Historia tzw. con mana czyli kanciarza, który ładuje się w grubszą aferę. Noir na petardzie. Napisane i narysowane przez Bendisa. Dopiero się rozkręca, ale zacięcie do dobrych, naturalnych dialogów już widać.
"Jinx". Opowieść o dziewczynie działającej jako "łowca nagród". Ten proceder w USA nie zakończył się wraz z epoką tzw. Dzikiego Zachodu. Fajna kobieca postać zmuszona radzić sobie w "men's world". Znów noir, ale lepiej niż "Goldfish". Bendis na bazie referencji "obsadza" kumpli rysowników i samego siebie jako niejakiego Columbię.
"Torso". Po rozpracowaniu Ala Capone'a, Elliot Ness trafia do Cleveland, gdzie przyjdzie mu zapolować na seryjnego mordercę, pozostawiającego w ramach swojej "działalności" tytułowe tułowia ;). Historia oparta na faktach, oczywiście jak to zwykle bywa obficie oblanych fikcją. Pierwszy naprawdę dobry komiks Bendisa, napisany do spółki z Marc'iem Andreyko. (więcej w "Produkcie" na ten temat, jakby kogoś interesowało)
"Hellspawn" i "Sam and Twitch". Todd McFarlane zachwycony "Torso" zlecił BMB pisanie aż dwóch nowych tytułów z mitologii Spawna. "Hellspawn" to ostrzejsza, mroczniejsza jazda niż tytuł podstawowy (do tego ze świetnymi dialogami), rewelacyjnie rysowana przez Ashley Wooda. "Sam i Twitch" - seria o postaciach drugoplanowych, detektywach z NYPD, wizerunkowo trochę na bazie Stana i Ollie'ego. Polscy czytelnicy dostali od Mandragory pierwszą historię - znakomite "Udaku", ale wyraźnie nie zagrało. W późniejszych zeszytach pojawia się gościnnie Jinx. Świetni rysownicy: Angel Medina, Alberto Ponticelli, Clayton Crain i Alex Maleev. To przy pracy nad tą serią Bendis poznał Maleeva, z którym połączy go zażyła przyjaźń, przynajmniej artystyczna. Niebawem po zatrudnieniu, Toddie spektakularnie wylewa Bendisa z prowadzenia obu serii.
"Fortune and Glory". Wybitna rzecz, autobiograficzna, opisująca przygody BMB i Andreyko próbujących sprzedać w Hollywood prawa do ekranizacji "Torso". Przezabawna scena nawiązująca od zjawiska dwóch filmów o tym samym ["Armageddon"/"Deep impact"], epizod z samym Clintem E. i genialna obserwacja na temat tego jacy debile zarządzają różnymi szczeblami rzekomej Fabryki Snów.

Jako kumpel Davida Macka, z którym Joe Quesada (ówczesny rednacz Marvela) pracował nad "Daredevilem", Bendis dostaje propozycję od Q. pracy dla wydawnictwa. Zadaje pytanie: "Ok. Ale co miałbym dla was rysować?". Quesada odpowiada: "Nienawidzę twoich rysunków. Są beznadziejne. Chcę żebyś dla nas pisał". Po zakończeniu rozmowy rozwścieczony początkowo Bendis mówi żonie, że człowiek, który jest tak szczery albo okaże się bucem, albo dobrym szefem. Wychodzi na drugie.
I tak (niechronologicznie i mocno wybiórczo):
"Ultimate Spider-Man". Wszyscy wszystko wiedzą. 160 zeszytów plus annuale. Nierówna seria, końcówka (gdy wchodzi Immonen) lepsza niż początek. Dobre czytadło.
"Ultimate Marvel Team-Up". Świetna jazda - Spidey plus inna postać z Marvela / Bendis plus znany/świetny rysownik, m.in. Allred, Sienkiewicz, McKeever.
"Alias". Imprint MAX dawał możliwości. BMB wykorzystał je od pierwszej planszy. Klasyk. Marvel jakiego już nie zobaczymy.
"Daredevil" plus "DD: End of days". Jeden z najlepszych runów w serii. I być może opus magnum BMB.
"Avengers" i "New Avengers". Bendis wchodzi do gry, zabija kilku kultowych członków (i tak powrócą, to przeca Marvel), tworzy nowy zespół, wk..wia połowę komiksowego internetu i robi kawał dobrej roboty, aż do 2010 roku - do fajnego, ale za krótkiego "Siege". Serie nierówne, ale na stałym dobrym poziomie. W następnych latach pączkują w kolejne woluminy i odpryski.
"The Pulse". Ben Urich zostaje rednaczem tygodnika-dodatku do "Daily Bugle". Tymczasem ktoś zabija Lois Lane. Zaraz, zaraz - Lois Lane? ;)
"Ultimate Comics: Doomsday". Fajny blockbuster. Nie tak dobry jak trylogia "Ultimate Galactus" Ellisa, ale zacny.
"Moon Knight". Kolejna współpraca z Maleevem. Dobry thriller, ale chyba mniej więcej w tym czasie zaczyna się spadek twórczej kondycji. 
Po drodze m.in.: miłość (złośliwi koledzy po klawiaturze twierdzili, że pożądanie) do Luke'a Cage'a, miniserie, gościnne historie w innych seriach, crossovery i consulting dla powstającego Marvel Cinematic Universe. A także musical o Spider-Manie z muzyka Bono, który okazał się jedną wielką klęską artystyczną i finansową, a szczegóły fakapu zawarto w luźnej kontynuacji "Fortune and Glory" poświęconej temu "wydarzeniu". A potem kolejne prowadzone serie o innych "wysokobudżetowych" postaciach i podobno (przyznaję, że się zmęczyłem i przestałem śledzić) jeszcze gwałtowniejszy spadek formy.

2018 rok i przejście do konkurencji. Tam Bendis podobno "zabija" artystycznie Supermana prowadząc dwa tytuły (czytałem za mało, żeby przesądzić) i nie daje rady w "Justice League". Do dziś nie zrobił tego na co wszyscy czekali (on chyba też) od czasu jego DD - runu w "Batman" lub "Detective Comics". Dlaczego? Albo nie nadszedł właściwy czas, albo BMB wie, że nie da już rady i wymiękł. Kto wie?

Ale Bendis to nie tylko licencje od mejdżersów. To także projekty autorskie, m.in.: wspomniane wcześniej plus "Brilliant" (średnio), "Cover" (średnio), "The United States of Murder Inc." (bardzo dobre), "Scarlet" (dobre), "Pearl" (średnio) i - przede wszystkim - "Powers".

"Powers" to w zasadzie materiał na osobnego posta-polecankę. A nawet artykuł. To komiks fabularnie wybitny. Rysunkowo - czasem zastanawiasz się kto w ogóle pozwolił Michaelowi A. Oemingowi wziąć ołówek do ręki, a czasem nie możesz wyjść z podziwu jak prosto i pięknie oddał daną scenę. Jedna z najlepszych rzeczy jakie czytałem.

Bendis to swego czasu: znakomite dialogi (pisane jak przez Davida Mammeta, którego BMB uwielbia), niestandardowe pomysły i fajnie pokazane relacje pomiędzy postaciami, wychodzące mocno poza schemat amerykańskiego supheropopu.

Tyle ode mnie. Czy rzeczywiście jest z nim obecnie artystycznie aż tak źle?
To nie pandemia, to test IQ.

"Żadna ilość dowodów nigdy nie przekona idioty" /
„Łatwiej jest oszukać ludzi niż przekonać ich, że zostali oszukani” Mark Twain

Offline Bazyliszek

Odp: Brian Michael Bendis
« Odpowiedź #1 dnia: Cz, 18 Maj 2023, 09:14:42 »
@UP
Teraz? Oczywiście, że tak. Każdy kto przeczytał jego Supermany wydane przez Egmont sam widzi jaki jest to poziom.

Masz rację. Bendis był gwiazdą przez ta dekadę 2000-2010 w Marvelu. Zrobił Upadek Avengers i potem aż do 2010 i Oblężenia kształtował świat Marvela. To, że ciągle po polsku nie ma Dark Avengers, to jest skandal. Ale się w końcu wypalił i teraz już tylko jedzie na dawnych osiągnięciach. I jeszcze dali mu drugą przebrzmiałą gwiazdę czyli Romitę Jr. I wyszedł klops.

Offline donT

Odp: Brian Michael Bendis
« Odpowiedź #2 dnia: Cz, 18 Maj 2023, 13:11:39 »
Bendis zawsze bedzie mial moj szacunek za Daredevila. Jeden z najlepszych sh runow jaki czytalem ever. A ze sie wypalil? Kto sie nie wypala? Chyba tylko Twoja nienawisc do Egmontu & TK.
You know nothing. Hell is only a word. The reality is much, much worse.

ukaszm84

  • Gość
Odp: Brian Michael Bendis
« Odpowiedź #3 dnia: Cz, 18 Maj 2023, 13:15:16 »
Kto sie nie wypala? Chyba tylko Twoja nienawisc do Egmontu & TK.

:D

Offline Bazyliszek

Odp: Brian Michael Bendis
« Odpowiedź #4 dnia: Cz, 18 Maj 2023, 13:46:45 »
@UP
i Sentry. A serio - ja do nich nienawiści nie czuję.


Ale zgadzamy się, że Superman Bendisa był słaby? Chyba że komuś się tutaj podobał?

Offline Popiel

Odp: Brian Michael Bendis
« Odpowiedź #5 dnia: Cz, 18 Maj 2023, 15:36:02 »
Może i się wypalił, a może praca w tych korpo-pierdołach jednak blokuje mu twórcze wyzwolenie?

Wszystko co napisał poza durnowatymi superhero było przynajmniej OK. A kilka rzeczy genialnych - Torso, Jinx, wielki nieobecny u nas czyli arcywspaniałe "Powers".

Dał z siebie ile mógł w Ultimate, Jessice Jones i Daredevilu i to są runy, które zostały klasyką. A potem najwyraźniej nie miał siły kopać się z coraz bardziej natarczywymi końmi.

Znakomity twórca.

Offline Pan M

Odp: Brian Michael Bendis
« Odpowiedź #6 dnia: Pt, 19 Maj 2023, 06:24:26 »
Akurat te korpo pierdoly od lat tworzyly incjatywy dla nazwisk pokroju Bendisa, gdzie pozwalano  im na więcej. Alias to najbardziej znana seria imprintu Max zaraz po Punisherze Ennisa. Superman Bendisa to gowno zapewne nie tylko przez korpo, nie ma co się o to obrazac. Wychwalany Tom King, który stworzyl swietnego Visiona zaslynal tez jednym z najgorszych batmanow w historii. Duzi twórcy tak mają.

Offline michał81

Odp: Brian Michael Bendis
« Odpowiedź #7 dnia: Pt, 19 Maj 2023, 07:29:23 »
Tu bardziej chodzi, że podstawowe serie typu Batman, Superman, Liga Sprawiedliwości, Avengers, Amazing Spider-man są pisane wg pewnych wytycznych redakcji. Tak naprawdę autorzy, którzy mogą pozwolić sobie na na pełną swobodę jest bardzo mało i jedynym, który przychodzi mi na myśl jest Grant Morrison. Przecież nawet Straczynski musiał się dostosować czego efektem jest One More Day.

Bendis, kiedy pisał niezjadliwe serie Supermana w tym samym czasie pisał też kolejne komiksy z Jinxworld np. Pearl, które trzyma poziom.

Offline Pan M

Odp: Brian Michael Bendis
« Odpowiedź #8 dnia: Pt, 19 Maj 2023, 08:05:00 »
Azzarelo potrafił napisać po swojemu Wonder Woman czy Snyder Batmana, no przynajmniej do pewnego momentu, ale na pewno dwa pierwsze tomy o trybunale sów to nie jest tasiemcowy wsyrw, albo taki Thor Aarona czy Hawkaye Fractiona z Marvel now były na tyle w stylu tych autorów na ile się dało . Wiadomo, że w głównym kontinuum scenarzyści często musza sprzątać burdel po poprzednikach jeżeli tamci spieprzyli sprawę, albo mają narzucone przy świeżym starcie i tak wymagania od redakcji ale nie do końca przekonuje mnie tłumaczenie, że główne serie z głównego kontinnum zawsze ograniczają. Raz, że część scenarzystów to takie marki, ze pozwala się im na dużo więcej i Morrison jest tutaj dość dobrym przykładem, ale dodałbym też Ennisa, dwa to, że ktoś równolegle pisze świetne autorskie serie niekoniecznie musi oznaczać, ze wyłącznie redakcja go ogranicza. Możliwe, że następuje wypalenie mainstreamem komiksowym, ale też ktoś wystrzelał się zwyczajnie z dobrych pomysłów na daną postać, albo nigdy ich nie miał, bo jej nie czuje. Np King nie czuje w ogóle Gacka. Ja nie przeczę, ze redakcje potrafią masę rzeczy spieprzyć, narzucić przygłupie wytyczne, ale scenarzyści to też tylko ludzie.

Przykładowo Alan Moore napisał tak głupi, zwyczajnie wulgarny i tani w środkach komiks jak Neonomicon, że to niepojęte, że taki twórca stworzył taki kupsztal. No i to nie była żadna regularna seria superhero, a przeinterpretowanie mitologii Lovecrafta.

Offline gashu

Odp: Brian Michael Bendis
« Odpowiedź #9 dnia: Pt, 19 Maj 2023, 13:43:09 »
Neonomicon jest dokładnie taki, jaki w zamierzeniach autora miał być.
IMO jest to dobra, mocna rzecz, a że klimat zupełnie innych niż w opowiadaniach Lovecrafta...
De gustibus non est disputandum.

Wracając do Bendisa...
Ja uwielbiam tego autora przede wszystkim za "Torso" (że też do tej pory na rynku nie ma polskiego wydania  >:( ) oraz "Daredevila".
Natomiast w przypadku serii takich jak Ultimate Spider-man, czy X-Men - miałem zawsze wrażenie, że Bendis pisze je pod mocno małoletnich czytelników (takich max. 10-12 lat).
Supermana omawianego autora po wysypie niegatywnych opinii w necie chyba nie będę póki co ruszał...

Offline bibliotekarz

Odp: Brian Michael Bendis
« Odpowiedź #10 dnia: So, 20 Maj 2023, 11:18:04 »
Możliwe, że następuje wypalenie mainstreamem komiksowym, ale też ktoś wystrzelał się zwyczajnie z dobrych pomysłów na daną postać, albo nigdy ich nie miał, bo jej nie czuje. Np King nie czuje w ogóle Gacka.
Ja na kogoś, kto "nie czuje w ogóle Gacka" to King zgarnia wyjątkowo dużo nominacji i nagród właśnie za Gacka. I jakoś jego nazwisko ciągle potrafi sprzedawać nowe historie z Gackiem. Jakoś ci, którzy ponoć go lepiej czują nie potrafią mu dorównać.
Batman returns
his books to the library

Offline xardas

Odp: Brian Michael Bendis
« Odpowiedź #11 dnia: Nd, 21 Maj 2023, 09:49:43 »
Jak już jesteśmy przy Bendisie to ja się pytam czemu nikt jeszcze Powers nie wydał w Polsce? No czemu? ;D

Offline michał81

Odp: Brian Michael Bendis
« Odpowiedź #12 dnia: Nd, 21 Maj 2023, 11:03:04 »
Jak już jesteśmy przy Bendisie to ja się pytam czemu nikt jeszcze Powers nie wydał w Polsce? No czemu? ;D
Może Bendis za dużo woła za licencje?

Offline Chmielu

Odp: Brian Michael Bendis
« Odpowiedź #13 dnia: Wt, 30 Maj 2023, 18:09:06 »


Parafrazując Kazika:
"O czym chciał powiedzieć Bendis? /
pyta pani od polskiego /
Bendis chciał pokazać hipokryzję /
świata superbohaterskiego."

"Powers". No właśnie. Temat obszerny, zasługujący raczej na artykuł, ale że już nie ma gdzie pisać artykułów, to przydługawy post będzie.
Seria odpalona w ramach oferty wydawnictwa Image Comics, które po wypaleniu publiki podróbami marvelowskich postaci i bombastycznie rysowanych projektów z wielkimi mięśniami, piersiami i długimi nogami [za to wątkimi kibiciami ("Lubię to" - pomyślał Conan ;))] zmieniło front i postawiło na fabuły. Szok i niedowierzanie. W ten sposób rozpędzający się kreatywnie Bendis, wraz ze swoim dobrym kumplem Michaelem Avonem Oemingiem, załapali się na swoją pierwszą serię. Pomysł może i nie był całkiem świeży (w tych rejonach baraszkował już wcześniej, a nawet niemal równocześnie, angielski Szalony Gandalf), ale wykonanie - ho ho, przebiło wszystko. Czerpiąc pełnymi garściami ze spandeksowej odnogi gatunku, Bendis postawił na ciekawe intrygi z "kryminalnym" klimatem, krwiste postaci, policyjne procedury i - przede wszystkim - dialogi jak z życia.
Christian Walker i Deena Pilgrim to para detektywów zajmujących się zabójstwami w Chicago Police Department, które powiązane są z metaludźmi (dobrymi i złymi). Walker sam kiedyś był superbohaterem o pseudonimie Diamond, ale gdy w 1986 r. (skądinąd znamienna data dla czytelników amerykańskich komiksów) stracił moce, postanowił kontynuować swą misję jako policjant. Christiana otacza tajemnica, która sięga daleko w przeszłość. Przede wszystkim jednak Walker to twardziel z zasadami, o miękkim sercu, raczej "oldschool'owy" w obejściu. Deena Pilgrim to z kolei wyemancypowana, wyszczekana dziewczyna, niekoniecznie "z sąsiedztwa", o trudnym charakterze, a policyjna robota to jej życie. Wydawałoby się duet nie mający szans na dogadanie. Nic bardziej mylnego, to jedna z najlepszych komiksowych par w historii medium, ich relacje (te dialogi!) to czyste złoto scenopisarstwa.
Świat przedstawiony "Powers" to właściwie otaczająca nas rzeczywistość, z tą różnicą, że w tej komiksowej metaludzie istnieją. To w zasadzie tacy celebryci, tylko że z przedziwnymi zdolnościami. Robią dużo dobrego, podobnie dużo złego, i są rozrywką dla mas. Zwykli ludzie oglądają o nich programy, czytają o nich w sieci, żyją ich życiem, podczas gdy własne przecieka im przez palce. A "umocowani" dawno przestali być tymi walczącymi z przestępczością, a zostali obudowani kompleksem rozrywko-korporacyjno-rządowym. Wysługują się tym i owym, zarabiają na kampaniach reklamowych, wywołują skandale obyczajowe, a dawne idee poszły w piach. Przynajmniej dla większości z nich. Tam gdzie granica zostaje przekroczona wchodzą do akcji policjanci tacy jak Walker i Pilgrim, znający tak zwane odcienie szarości, niemniej stojący twardo na barykadzie dobra i zła. Choć i w ich przypadku nie wszystko okaże się takie proste, a Bendis nie raz zaskoczy czytelnika.
"Powers" to nie tylko gadanie (choć dużo go tutaj, slangu też, bo BMB je lubi i był/jest w jego pisaniu znakomity), dostajemy do tego sporo blockbusterowej akcji, klimat ma rozpiętość od "street level" po "cosmic saga", bo to fabularnie pojemna seria. Jednak - nie bójta - więcej tu brudnej policyjnej roboty niż kosmicznych przepychanek.



Oczywiście najlepiej przeczytać jest całość, bo pomimo wielu zeszytów (prawie 100) wszystkie historie składają się na jedną długą opowieść (pięć woluminów). Niemniej "Powers" było pisane pod tradepaperbacki i w związku z tym da się wyodrębnić i polecić to co najlepsze, a mianowicie:

"The Sellouts". Na skutek pewnych wydarzeń Walker porzucił pracę w policji. Pilgrim i jej nowy partner prowadzą dochodzenie w sprawie zabójstw metaludzi dokonywanych przez grupę "terrorystów". Jej przywódca zostaje schwytany i żąda spotkania z Christianem. Walker - chcąc niechcąc - musi wrócić do gry.

"Secret Identity". Walker i Pilgrim prowadzą śledztwo w sprawie śmierci wydawałoby się zwykłego człowieka. W trakcie dochodzenia okazuje się, że zabity był członkiem międzyplanetarnej organizacji Millennium Guard, strzegącej prawa na kosmiczną skalę. Tymczasem Deeną zaczyna interesować się Wydział Spraw Wewnętrznych.

"The 25 coolest dead superheroes of all time". Walker i Pilgrim prowadzą śledztwo w sprawie śmierci niejakiego Strike'a, męża metakobiety posługującej się przydomkiem Queen Noir, przywódczyni supergrupy "The Heroes". Śledztwo postępuje, ale zarazem zaczynają ginąć kolejni członkowie grupy. Tropy prowadzą do Queen Noir.

Scenarzysta buduje swoją autorską wizję, spójną od początku do końca, inspirowany historią komiksu amerykańskiego i szerzej popkulturą. Pełno w "Powers" odwołań, mniej lub bardziej czytelnych, bawią zwłaszcza odniesienia do klasycznych postaci ze stajni DC i Marvela. Nie tyle chodzi tu jednak o szyderstwo (jak u Ennisa, np. w "The Boys"), a bardziej życzliwe mrugnięcie okiem.
Ta seria to poniekąd także komentarz do amerykańskiego rynku komiksowego, jego wad i zalet, co Bendis rozgrywa zabawnie, robiąc na przykład bohaterem jednego z zeszytów ("Ride along") scenarzystę Warrena Ellisa. Ellis jeździ z Walkerem po mieście, aby zbierać materiał do pisanej przez siebie serii komiksowej pod tytułem... "Powers". Podobnych, intertekstualnych myków jest znacznie więcej, co daje dodatkową zabawę podczas lektury.
Może zauważyliście jak często w amerykańskich komiksach, scenarzysta pakuje postaci wypowiedzi typu: "Musimy się spotkać jeszcze z innymi bohaterami" albo "Bycie superbohaterem to...". To stało się już w zasadzie normalne, że twórcy przygód spandeksów pozwalają swoim postaciom "myśleć" o sobie jako o superBOHATERACH. Bendis to kontestuje - przynajmniej w "Powers" (bo potem bywało różnie). Bo "Powers" to spojrzenie na ten mit, z boku, od środka, ze wszystkich stron właściwie. U Bendisa nie ma SUPERludzi - są superLUDZIE. Ze wszystkim swoimi zaletami i wadami, zwłaszcza z tym drugim. I nie jest istotne czy maglowana postać jest "dobra" czy "zła" - każda ma jakąś historię, własne motywacje, marzenia, lęki i obsesje, osobowość. Nawet postaci drugo/trzecioplanowe (np. taki detektyw Kutter), a co dopiero te z pierwszego planu.
Oeming rysuje prosto, inspirując się twórczością Bruce'a Timma i Alexa Totha. Czasem czytelnik zżyma się na jakość strony plastycznej, a czasem zostaje zaskoczony zastosowanym graficznym patentem, pięknym w swej prostocie, albo idealnym oddaniem emocji przeżywanych przez bohaterów.

Były dwa podejścia do ekranizacji. Pierwsze: skończyło się na pilocie - duży smuteczek, bo Walkera miał zagrać świetny Jason Patric, ale Deenę - przekapitalna Lucy Punch (która po prostu urodziła się żeby zagrać tę postać!). Niestety telewizyjne execi dały czerwone światło.
Drugie: to dwa sezony serialu z genialnym Sharlto Copleyem (zawsze na propsie) jako Walkerem oraz Susan Heyward jako Pilgrim. Wykonanie wyszło jednakże mocno średnio, twórcy wyraźnie nie uchwycili ducha komiksowego oryginału.

Jedna z najważniejszych serii w historii amerykańskiej komiksu i obok bardziej klasycznego "Daredevila" opus magnum BMB. Nie sądzę, żeby udało mu się przeskoczyć to co tam pokazał. Chociaż - kto wie? ;D

A tymczasem: kim jest Keyser Söze? ;D



[znacie tych panów?]

P.S. Podziękowania dla Krzycha za słitfocie do posta. :)








To nie pandemia, to test IQ.

"Żadna ilość dowodów nigdy nie przekona idioty" /
„Łatwiej jest oszukać ludzi niż przekonać ich, że zostali oszukani” Mark Twain

Offline Popiel

Odp: Brian Michael Bendis
« Odpowiedź #14 dnia: Wt, 30 Maj 2023, 20:26:01 »
Wspaniała seria. Wspaniały post. Wspaniale żałuję, że kilka lat temu puściłem kilka zbiorczych OHC.