Co prawda już od wczoraj w sprzedaży mamy kolejny tom tej kolekcji, ale ja ledwie kilka dni temu doczytałem "Nocturne i Nocnego Złodzieja". Nie ukrywam, że mam mocno ambiwalentne odczucia. Niby bowiem mamy do czynienia z obszerną prezentacją dotąd u nas nieznanego etapu w dziejach rozwoju tej marki. Popisali się ponadto uczestniczący w tej inicjatywie plastycy - m.in Don Newton, Dick Giordano, Gene Colan, Pat Broderick a nade wszystko jeden z moich ulubionych komiksowych artystów, tj. Alfredo Alcala. Jednocześnie jednak rozpoznając koncepty fabularne tu zawarte można zrozumieć z jakich przyczyn tytuły z Batmanem ,,zaliczały" w czasach prezentacji tych opowieści znaczący spadek zainteresowania. Wprowadzone przez Douga Moencha postacie Nocturny i Nocnego Złodzieja to jakaś miazga... Nie dziwię się, że ta pierwsza była przez Denny'go O'Neila wręcz znienawidzona, bo to jedna z najbardziej kuriozalnych osobowości mitologii Mrocznego Rycerza. Przy niej nawet wczesny Mr Freeze (czy tam Mr Zero) to postać składna i sensowna... Można przypuszczać, że to efekt metody twórczej Moencha, którego utwory nigdy mnie nie przekonywały (w swoim czasie koncertowo paprał serię "The Spectre vol.2"). Ogólnie jednak warto ten tom przeczytać z racji jego wartości historycznej, a także artystycznej (w wymiarze wizualnym). No i nie da się ukryć, że pękate to jest.