Rysunki w Nightwingu na pierwszy rzut oka wyglądały nawet gorzej niż w Robinie z Knightfalla. W trakcie czytania wróciły do poziomu tylko złego i potem już mi tak nie przeszkadzały. Za to scenariusz Dixona jest jak zwykle świetny. Klasycznie poprowadzona komiksowa fabuła z głównym wątkiem morderstw, plus mniejsze sprawy po drodze, rozwój postaci i świata przedstawionego. I villan wychodzący z cienia dopiero w 8 zeszycie, którego nikt się nie spodziewał. Czytało mi się to szybka i sprawnie, bo byłem ciekawy co będzie dalej a nie znudzony jak to mi się już zdarzało.
Na tle tego komiksu Nightwing Taylora nie jest już taki dziarski. Bo w sumie po 25 latach wracamy do punktu wyjścia, gdzie Bludhaven jest skorumpowane i Blockbuster robi se co chce. Nie czytałem jeszcze tomu 2 ale jedynka to reset ustawień.
Tom z pierwszymi zeszytami Nowych Tytanów mnie jako współczesnego czytelnika nie zachwycił. Jeśli w latach 80-tych czytelnicy bardzo zachwycili się tym komiksem, to super, ale mnie początek nie porwał. Ot taki typowy komiks o nowej grupie. Ale ciągle nie sprawił, że naprawdę polubiłem te postacie i że obchodziłby mnie ich los. Plus wkurza postawa Cyborga, że jest na wszystkich i wszystko wkurzony. Wkurza Garfield, że jest tak sztampowym rozpieszczonym, bardzo bogatym nastolatkiem. Jasne - obaj przeżyli prawdziwe tragedie. Ale brak wykorzystywania majątku ojca, by czynić większe dobro niż w Tytanach, mnie irytuje.
Tyle że piszę to z perspektywy 2024 r. Kiedyś te treści były bardziej świeże i innowacyjne dla komiksiarzy. I na pewno jest lepiej, niż w równoległym tytule o Legionie Superbohaterów, gdzie było więcej dłużyzn. Przed Próbami Terminatora najlepsi zeszyt z Tytanami to dalej ten Annual z Vigilante. No i samodzielny tom z solowym Deathstroke'iem był lepszy.