Batman Mad Love
Zapewne czytając ten komiks po premierze zyskałby on w mojej ocenie notę 9/10. W 2020 roku, ponad dwadzieścia pięć lat po premierze jest już jednak dość przewidywalny i niczym mnie nie zaskoczył. To dalej świetny komiks, nie można pod wpływem tego w żaden sposób deprecjonować scenariusza, natomiast przeczytane kolejne motywy powielające pewne schematy w pewien sposób obdarły lekturę z nutki elektrycznej niepewności. Cóż taki urok poznawania dzieł po dłuższym okresie czasu od premiery... To co jednak rzuca się w oczy i wyjątkowo sprawnie wybija się poziomem i niecodzienną sytuacją jest puszczanie oczka do erotycznych poz Harley. Przyznam że wypadły one zjawiskowo. I że DC to puściło
Ogólnie cały ten zbiór wybija się poziomem zdecydowanie ponad średnią, nawet te kilkustronnicowe historie przejawiają momentami większą wartość niż teraźniejsze przygody Mrocznego Rycerza. W moje gusta trafiła szczególnie ostatnia, bardzo klimatycznie skonstruowana z Dentem w roli głównej oraz
Strachem na Wróble. Podejście psychologiczne stało w tych historiach kluczowe dla wątku fabularnego. I pojawia się przesłanie, że nie zawsze udaje się nam przerwać pętlę która jest nam pisana. Tak się teraz zastanawiam czy
Aula nie stanie się aktualnie jedną z moich ulubionych opowiastek?
Graficznie jak zawsze w takich przypadkach jestem zachwycony! Muszę przyznać że lektura Mad Love jest jedną z niewielu przyjemności w ostatnich dniach jaka mnie napotkała po fali kolejnych migren i skoków ciśnienia. Chwała bohaterom, Panowie Paul Dini oraz Bruce Timm dali czadu.
Jak wspomniałem moja ostateczna ocena będzie ciutkę niższa, ale i tak jest to Batmanowa pozycja numer jeden ostatnich miesięcy, a może i nawet lat. 8/10
Kto nie czytał ten trąba