Nie rozumiem sensu tworzenia komiksowych adaptacji filmów. Żeby chociaż to były jakieś nowe wersje, reinterpretacje, zmieniali tam mocno fabułę, a tak czytasz przerysowany film. Jedyną wartość można tam znaleźć w rysunkach. Kupiłem kiedyś tego Batmana na podstawie Burtona, bo chciałem mieć pierwszy komiks o Batmana w Polsce, tak po prostu, nawet nie jestem żadnym kolekcjonerem. Oczywiście jedno przewiezienie w plecaku i już się kartki odrywały od spinaczy, taka jakość tych zeszytów. Jak ja mogłem kiedyś 5 setek srebrników przewalić na Semice podczas MFKIG, do dzisiaj nie rozumiem co mi odwaliło, chyba straciłem nad sobą kontrolę zaślepiony idiotycznym sentymentem. Ile lepszych rzeczy mogłem wtedy mieć.
Komiksy na podstawie Schumachera też mam, nie chciało mi się nawet ich czytać, tylko przekartkowałem.