Jestem, podobnego zdania czytając te miniserie wydane czy to w deluxach czy w ramach kolekcji, widać że nawet teraz autorzy potrafią napisać komiks, który będzie przypominał Batmana. Natomiast regularne serie to taki bulszit, że o ja cię nie pie...lę, jakieś smędzenia o bat-rodzinach, roboty, lasery, masery, rakiety, pakiety i cała reszta tego szajsu nie mająca nic wspólnego z konwencją tego akurat bohatera. Czułem się tak jakbym oglądał ten serial z Adamem Westem, tylko wypranym ze wszelkich pozytywnych cech.
Natomiast zgodzę się z przedmówcami co do tego kingowskiego Batmana, co prawda przeczytałem ledwie pierwszy tom, ale on faktycznie strasznie ssie pałę, kupiłem kolejne trzy i niezależnie od poziomu kupię dalsze, te dwadzieścia złotych raz na kilka miesięcy mnie nie zbawi a przynajmniej będę na w miarę bieżąco. Ale z tego co słyszałem to dalej nic się nie zmienia, a teksty że od 17 tomu robi się naprawdę dobrze to z góry wkładam między bajki. Tak samo jak to, że King ma tę historię rozpisaną na 100 numerów i dopiero po przeczytaniu całości będzie można coś powiedzieć to bardzo kojarzą mi się z tą przysłowiową marchewką zawieszoną przed głową osła. Wychodzi na to, że Egmont wiedział co robi wydając to na miękko w taniej cenie. Jak to się teraz nie sprzedaje to ciekawe ile osób kupowało by tego Batmana na twardo za 50 złotych?