One Bad Day: Penguin
Moje dotychczas ulubiona pozycja z cyklu "One Bad Day" czyli historia o Pingwinie. Bezspoilerowe wrażenia.
W październiku do sprzedaży trafiła trzecia odsłona "One Bad Day". Cyklu koncentrującego się na wybranych przestępcach z przeogromnej galerii łotrów Batmana. Każda komiks jest integralną, samodzielną historią nie nawiązującej do innych odsłon. Historie stworzone w myśl motywu przewodniego "Zabójczy Żart" czyli tego jednego złego dnia zmieniającego człowieka.
Pierwsza część cyklu skupiła się na Riddlerze będącego ofiarą motywu. Drugi o Two-Face'sie czerpał z rozwiązania jakie Joker chciał wywołać u Gordona. Historia o Pingwinie jest wyjątkiem. Scenarzysta poszedł o krok dalej inspirując się motywem, ale tworząc coś zupełnie nowego.
Pingwin przez lata figurował jako głowa przestępczego świata Gotham. Pławił się w luksusie, miał setki gangsterów pod sobą, dyktował zasady na ulicach Gotham. Przyszedł jednak dzień, w którym ktoś mu to odebrał. Pingwin został z niczym, dosłownie szurał mordą po ulicy. Akcja komiksu zaczyna się ileś tygodni/miesięcy po tym dniu. Oswald chce odzyskać utracone imperium. Nie będzie miał z górki, ponieważ został z niczym. Przepraszam, małe sprostowanie... w jednej kieszeni ma $5, w drugiej mały pistolet z jednym nabojem.
Historia jest podróżą Oswala pod Gotham. Odwiedza dane kontakty, aby na nowo zebrać siły i staną do gangsterskiej potyczki o swoją własność. Nie przychodzi mu to jednak łatwo. Osoby są do niego nieprzychylnie nastawione, ponieważ on latami ich nie szanował. W tym miejscu jest mocny nacisk na relacje Pingwina z nimi, które rozwijają się w trakcie historii. Każda zmiana wpływa na charakter Pingwina i jego otoczenia, co najlepiej podsumowała ostatnia strona pokazującego nieco innego Oswalda niż zazwyczaj - niezależnie od wyniku jego starań. Warto tu zaznaczyć, że wprowadzone jednostki do historii są wyraziste i nie ulatniają się z pamięci po odstawieniu komiksu na półkę.
Komiks pławi się w klimatach gangsterskich. Na pierwszych stronach widzimy brudną stronę Gotham za kadencji nowej mafijnej szyjki. Zbrukane Gotham, ponieważ na przedmieściach nie ma już zasad wprowadzonych przez Oswalda. Podróż Pingwina opiera się na jednostkach, które wcześniej stanowiły fundamenty jego świata zatem mamy okazję, aby poznać te struktury i relacje biznesowe.
Akcji w komiksie jest mało. Raptem dwa do góra trzech momentów zobrazowanych na małej ilości kadrów. Jednak ich ulokowania jest na tyle dobre fabularnie, że nie odczuwamy przegadania całości. Choć historia rozmowami stoi to są to sprawnie napisane dialogi urzekające swoją treścią, które budzą zaciekawienie niż znużenie.
W komiksie pojawia się Montoya i Batman. Dziwne, aby ich nie było, skoro Gacek pojawia się w każdej odsłonie. Ich obecność jest czysto symboliczna. Pojawiają się w wybranych momentach swoją obecnością tylko nadającej ważności danej akcji. Z wyjątkiem Batmana, który bliżej końcówki ma bezpośrednią rozmowę z Oswaldem. Starcie dwóch punktów widzenia jednej sytuacji, gdzie jeden drugiemu próbuje przegadać. Słowne starcie wygra surowa prawda wpływające na stanowisko drugiego.
John Ridley, scenarzysta kojarzony głównie z komiksów o czarnoskórym Batmanie wprowadzonym za "Future State" i dalej prowadzony, postawił na prostą historie tętniącej gangsterskim klimatem. Prosta historia w bezpieczny sposób czerpała z Gothamskiego lore nie robiąc tutaj Bóg wie jakich wygibasów. Przeciwnie do poprzednich odsłon, gdzie historia o Riddlerze ukazała głównego bohatera w mroczniejszej odsłonie, a Batmana postępującego w dosyć kontrowersyjny sposób. Historia o Pingwingnie jest na tyle bezpieczna, że spokojnie można ją wpisać w kanon i nie zaburzy go w żadnym momencie - wręcz go wzbogaci.
Uważam, że komiks sprawdza się jako forma motywatora. Pingwin stracił wszystko, jednak nie poddał się. Mimo beznadziejnej sytuacji i szalonych pomysłów próbuje odzyskać dawne życie. Każdy z nas przynajmniej raz w życiu był w dołku, z którego nie miał wyjścia. Komiksowa przygoda Pingwina pokazuje, że nawet w sytuacji bez wyjścia są kierunki na lepsze jutro. Nieważne czy osiągniemy cel. Liczy się sama próba. Próba, którą podjął Pingwin.
Bałem się po cyklu, że co historie będziemy mieć motywy z "Zabójczy Żart". Historia o Pingwinie pokazała, że można podejść do tematu na inny sposób. Oby pozostali scenarzyści kontynuowali zabawę motywem, ponieważ może wyjść z tego coś dobrego. "One bad Day: Penguin" jest mocnym kandydatem do TOP1, który będę polecał nie tylko zainteresowanym cyklem, ale przede wszystkim fanom tej postaci poszukujących dobry komiksów o nim. Komiks nie tylko sprawdza się jako gangsterska opowiastka z morałem, ale wyciągająca esencję postaci Pingwina - właśnie tu jest twardym, ambitnym i zdeterminowanym gościem, który ma jasno określony cel i zrobi wszystko, aby go osiągnąć i udowodnić coś innym. Polecam, mało który komiks wywarł na mnie tak pozytywne wrażenie jak ten.