Czemu Contagion działa, Wojna Jokera nie?
W ostatnim czasie przeczytałem dwa crossovery ze świata Batmana, w których łączy się kilka okołobatmanowych serii. Założenia są podobne, mamy wielkie wydarzanie, które wstrząsa Gotham a Nietoperz musi uratować dzień. Skąd my to znamy. Jedna uczucia w czasie lektury i po niej po przeczytaniu oby tytułów są zgoła odmienne. Dlaczego Contagion i Joker War Saga tak bardzo się różnią? O tym poniżej.
Najpierw trochę o założeniach historii obu tytułów. Contagion opublikowane w roku 96 opowiada o zarazie, która atakuje Gotham i jest niewiadomego pochodzenia (historia na pewno wybrzmiewa trochę inaczej dziś). Jest tu kilka wyróżniających się wątków jak próba rozwiązania tajemnicy pochodzenia wirusa, jego wpływa na pogłębiający się chaos w Gotham, historia pewnego zamkniętego budynku, w którym mieszkańcy starają się przetrwać kryzys, czy też szukania lekarstwa. Niby nic odkrywczego, ale wszystko się zazębia i tworzy całość, która nie przyprawia o zgrzytanie zębów. Nie jest to nic przełomowego ale czyta się to niezłe.
Z kolei Wojna Jokera to tom, w którym widzimy reperkusje poprzedniego tomu ongoingu Tyniona i do którego odnosi się poprzedni tom najnowszej serii Detective Comics. Historia w dużym skrócie opowiada o tym jak Joker ma wielki plan by pozbyć się Batmana i przywrócić prawdziwą naturę Gotham, czymkolwiek ona jest. Dodatkowo klaun dowiedział się w jakiś sposób o tożsamości Batmana i rozpoczyna przejmowanie jego majątku, by skąpać Gotham w chaosie.
Trochę nie pasuje mi postać Jokera przedstawiona prze Tyniona. Koncept odkrycia tożsamości Batmana przez niego mógłby być ciekawy, ale tu zrealizowano go niezbyt interesująco. Tynion nawet nie rozwija motywu jak do Joker do tego doszedł. Wydarzenie o takiej reperkusji powinno być bardziej wyeksponowane. Dodatkowo mi Joker zawsze kojarzył się chaosem, którego nie interesuje skutki jego czynów. U Tyniona z kolei przypomina mi on bardziej Riddlera, czyli gościa z planem, co gryzie mi się z koncepcją postaci.
W Contagion z kolei Batman mierzy się z wirusem i tu sam koncept wydaje się ciekawy,bo jak walczyć z wrogiem, którego nie widać. Mimo ponad 25 lat na karku wydaje się to świeższym pomysłem niż Joker, który jest trochę nadużywany.
W obu przypadkach widzimy również zupełnie inne podejście do pisania postaci Batmana. W Contagion ma on swoje wątpliwości, ale szuka rozwiązania wydaje się nierozwiązywalnej sytuacji. W Wojnie Jokera z kolei Batman to słabe popychadło, które jest przez dłuższy czas przestawiane po kątach przez inne postacie. Scena, w której przeprasza swą rodzinę i obiecuje, że będzie lepszym Batmanem to jakieś kuriozum. Batman nie przeprasza, Batman działa.
A propos rodziny właśnie to jej wątki poboczne są obecne w obu komiksach. Jednak w Contagion wątek Tima sprawnie dopełnia historię, ma w niej jakieś umiejscowienie i ładnie się z nią przenika. Z kolei w Wojnie Jokera mamy od zatrzęsienia tych wątków, spowalniają historię, często do niej nic nie wnoszą, a kiedy już wydaje się że jednak będą jakieś, to są ucinane. Wątki poboczne dlatego też wydają się być tylko przeglądem tygodnia pomocników Batmana, które równie dobrze można by było odpuścić.
Nie wiem także czy to kwestia tłumaczenia, ale dialogi w wojnie Jokera wypadają źle. Są jak frazesy, slogany, nie brzmią w ogóle naturalnie, dlatego też postacie je wypowiadające wydają się posągami beż życia. W tym aspekcie angielskie rozmowy w Contagion również czytało mi się lepiej.
Warto też coś wspomnieć o warstwie graficznej obu albumów, która w każdym z przypadków jest nierówna, bo mamy tu wielu artystów. Contagion to to dość typowy przedstawiciel swojego okresu, niektórych takie rysunki odepchną, nieraz są naprawdę okropne, nie są na pewno dodatnim aspektem komiksu, ale też jakoś specjalnie nie ciągną go w dół, poza paroma przykładami, kiedy są naprawdę brzydkie . Wojna Jokera to z kolei komiksowy blockbuster, czasami jest naprawdę na czym zawiesić oko, szczególnie jeśli lubi się współcześnie superhero, ale są takie momenty kiedy rysunki gubią czytelnika bo po prostu są przesadzone, jest na kadrach po prostu za dużo wszystkiego, co powoduje chaos graficzny i scenariuszowy, czasami miałem momenty kiedy zagubiony zastanawiałem się co ja widzę i jaka była kolejność akcji. W Contagion mimo średnich rysunków lepiej sobie poradzono z graficzną chronologią zdarzeń.
Podsumowując, Contagion to dość zamknięta całość, nie jest to nic wybitnego, ale dość przyjemnie spędziłem czas. Wojna Jokera to z kolei album, który mimo podbudowy jest dość chaotyczny, często irytujący. Contagion można śmiało wziąć i czytać, natomiast Wojna Jokera nie dość, że ma prolog w poprzednim albumie, to nie stanowi zamkniętej całości, tylko kończy się kolejnym cliffhangerem i to nie jednym. Z oboma albumami jednak polecam się zapoznać i wyrobić sobie własne zdanie. Być może znajdziecie coś w Wojnie Jokera coś, czego ja nie znalazłem.