Chcę wyklarować jedną rzecz raz na zawsze, po czym znikam.
Piszę z pamięci: kilkukrotnie wielki Michael Uslan powiedział coś takiego:
jeśli zapytamy fana Mrocznego Rycerza, który Batman jest dla niego esencją tej postaci, czy też jego ulubioną wersją, to jeśli zajrzy on w głąb siebie, odpowiedź będzie brzmieć - ten, którego poznałem jako pierwszego. To samo tyczy się Batmobile'u, itd. Może nie zgadzam się w 100%, ale jest w tym dużo prawdy. Batmana poznałem w latach 97-99 poprzez serial animowany emitowany na Polsacie, kilka TM-Semiców, które posiadał wujek oraz filmy Tima Burtona i Joela Schumachera emitowane w TVP1. Także to jest mój Batman. Takiego poznałem i choć jestem otwarty na nowe interpretacje postaci z tego świata, mam zakorzenione pewne wyobrażenie o nich i niektórych ich elementów nie chcę aby zmieniano. Tyle.
Batman powstał 86 lat temu, wielokrotnie próbowano robić z nim różne rzeczy, ale koniec końców co jakiś czas twórcy wracają do podstaw, do tego co stworzył Bob Kane z Billem Fingerem, i tak naprawdę nie zmienił się on bardzo od swoich początków. Nie uważam, że z tego powodu Batman "stał się nudny", bo "nie ewoluował". A przynajmniej mnie nie znudził i wiem, że nigdy mi się nie znudzi. Jedne zmiany w jego mitologii i w postaciach z jego otoczenia przyjmuję z otwartymi rękami, inne już po pierwszym zdaniu brzmią dla mnie nie do przyjęcia. I nie muszę czytać komiksów z tymi zmianami, aby wiedzieć że mnie odrzucają.
Druga sprawa - najlepszy tagline w historii kina głosi
"Wszystko co ma początek, ma też koniec" (
Matrix Rewolucje, 2003). W tym przypadku, zgadzam się w 101%! Jeżeli coś nie ma końca to zawsze dojdzie do rozmemłania marki/ historii/ serii/ postaci, twórcy zawsze zaczną
przeskakiwać rekina, przebijać stawkę aż ta będzie niedorzeczna, przestaniemy czuć wagę wydarzeń i czuć zagrożenie, bo dochodzi do powrotów postaci (w tym zza grobu), itd. Dlatego seriale limitowane, albo klasycznie wydawane w sezonach są git, a najgorszym szrotem telewizji pozostają ciągnięte przez setki, a nawet tysiące odcinków opery mydlane i telenowele. I w komiksach tym właśnie są ongoingi. Wiem, że dla wielu to najważniejsze komiksy ever, bo to właśnie te "główne serie" wydawane od ponad 80 lat, od których wszystko się zaczęło ~ dla mnie poniekąd też, ale muszę czuć że jakoś się one kończą. Dlatego "moim Batmanem" i "moim kanonem" jest Batman od
Roku pierwszego z 1986 roku. Był to czas kiedy Comics Code Authority mocno odpuściło, pokolenia komiksiarzy dorosły, wielu wspaniałych twórców zaczęło tworzyć genialne historie, a Batman osiągnął swój
peak. Za koniec tego
peak'u i idealny moment na zakończenie ongoingów z Batmanem uważam
Whatever Happened to the Caped Crusader? z 2009 roku. Także
mój Batman to Batman z lat 1986-2009 - tego czyta mi się najlepiej, tym jestem zainteresowany i tego kupuję najchętniej.
I teraz sedno mojego wywodu - czy z tego powodu "zamykam się" na wyłącznie jednego Batmana i jedne wersje postaci z jego świata, jak mi tutaj zarzucano? Czy wszystkiemu pokazuje środkowy palec i **uj, nic innego nie chcę widzieć? Odp: Nie. Nie jestem
@Giefergiem, który czyta tylko te historie, które czytał za czasów TM-Semic i więcej nie zamierza. Co i rusz sięgam po komiksy, których wcześniej nie czytałem, daje szansę wielu pozycjom: od Złotej, poprzez Srebrną i Brązową Erę komiksu, po już wcześniej opisane przeze mnie próby w Nowe DC Comics, liźnięte Odrodzenie, a także nowsze serie i solowe albumy. Jeśli coś brzmi interesująco, coś ma status tytułu kultowego, coś jest w fajnej cenie, tworzą to lubiani przeze mnie twórcy, albo ktoś mi coś gorąco poleca - nie waham się dać temu czemuś szansę. Jestem fanem Batmana - przyjmuję go w każdej interpretacji i każdej ilości. Nawet jeśli nie czytam jakichś tytułów, to czytam w sieci o czym one są i interesuje się zarówno historią, sytuacją bieżącą jak i przyszłością mojej ulubionej fikcyjnej postaci, we wszelkich mediach.
Z tym, że miejsca na półkach, pieniążków w portfelu i czasu na hobby nie rozmnożę. Dokonuję wyraźnej selekcji i biorę się za to, za co chcę się brać, czyli głównie okres 1986-2009 i krótkie formy komiksu (miniserie, maksiserie, oneshoty, itd.). Jeśli ktoś robi inaczej, czyta i kupuje praktycznie wszystko co z nim wychodzi - no okej, super. Chętnie słucham, lub czytam opinii takich osób, bardzo mi to pomaga w selekcji. Jeśli ludzie mają na to czas, miejsce i pieniądze, to czemu nie? Nikogo takiego nie potępiam i nie wmuszam swojego toku myślenia.
... Ale jak widać można tylko w ten sposób. Bo jeden, czy dwóch internetowych dyktatorów nie pozwolą, aby ktoś dysponował swoim czasem, miejscem na półkach i pieniędzmi według własnego uznania! I nie może mu się nie podobać pomysł zrobienia z Harley pozytywnej bohaterki dopóki nie przeczyta z nią komiksów i nie da temu pomysłowi szansy!! I sami stwierdzają, że ocenia cały jej run na podstawie 8 przeczytanych stron, choć nigdy czegoś takiego nie napisał!!!
Także to wszystko z mojej strony. Kiedyś już usunąłem konto, ale wróciłem po przerwie myśląc, że po odejściu kilku userów jest tutaj lepiej. Nie jest. Napisałem jedną wypowiedź o swoich próbach wejścia w serie bieżące z Batmanem i czemu się od nich odbiłem (jak kilka osób przede mną), ale jak widać o jedną za dużo, bo wszechmędrcy wyciągną z twojej wypowiedzi jedno zdanie i będą wiercić o nie dziurę tak głęboko, aż wszystkiego ci się odechce. Po co na forum dyskusyjnym ktoś, kto pisze rzeczowo, na temat i można z nim podyskutować o komiksach, co nie? Zgnębmy go! I dziwnym trafem mentoruje mi tutaj dwóch najbardziej uzależnionych od forumowego trolla użytkowników, którzy ciągle z nim dyskutują, którzy nawet gdy zostaje na 40 dni wyciszony śledzą jego aktywność w sieci i piszą tu tak, aby mógł ich czytać

Ktoś, kto nie kupuje wszystkiego i nie czyta wszystkiego tak, jak my mu każemy = zgnębmy go!!
@Bazyl = uff, dobrze, że wrócił.
Szkoda moich nerwów i mojego czasu na ciągłe przypierdolki do mnie i oceniania tego jaki jestem na podstawie kilku przeczytanych zdań. Wolę go spożytkować na lekturę jakiegoś fajnego komiksu
PSKlajfejs Clayface'm, ale w jaki sposób odmieniać mój nick wyjaśniam nawet w sygnaturce. Jak widać to wciąż za trudne.
No to w moich wypowiedziach do Jubiego totalnie chodziło o to.