Ostatnie tygodnie są czasem zmian w głównych seriach o Nietoperzu. "Batman" od #125 został przejęty przez Chipa Zdarskyego oraz Jimeneza z Ortego, a teraz nowy duet kreatywny przejął "Detective Comics" - Ram V i Rafael Albuquerque. Ram V popisał się w seriach o magicznych klimatach jak "Justice League Dark" (z regularnej serii do dodatków w "Justice League") i "Swamp Thing". Ponowny sukces obiecuje "Detective Comics #1062".
Zapowiadano ciężki gotycki klimat, i tak jest. Pierwsze, co przykuło moją uwagę to piękne rysunki w wykonaniu Albuquerque oddające ten klimat. Bardzo staranie wykonane ilustracje podkreślają, że będzie to przyziemniejsza historia, bez naginanych kombinacji. Zachowano balans między rysunkami, dialogami i akcją - zawsze zwracam na to uwagę, ponieważ męczę się przy ścianach tekstu.
W Gotham dzieje się coś dziwnego. Zwraca to uwagę Nietoperza, ale co? Zaczynają pojawiać się jakieś bestie. Jedna z nich wyłania się z ciała bratanka Maroniego. Do walki ze stworem dołącza Talia ostrzegająca Bruce'a, że tajemnica sięga starszych czasów - wyprzedzających nawet powstanie wyspy Lazarus.
Niech nie zmyli Was obecność stwora. Jest to prawdopodobnie wątek o magicznym podłożu, który w tym zeszycie ma przyziemne podłoże. Batman zbiera próbki i analizuje je w swojej bat jaskini (bat magazynie? cholera, gdziekolwiek on teraz bazuje). Śledztwo prowadzi go w kozi róg, a tajemnicza melodyjka ze starego pudełka wprowadza go w koszmarny senne sięgające głębokich korzeni psychiki, prowadząc go ku omamom sennym związanych z pewną istotą z przeszłości.
Przyziemność, mrok, tajemniczość, śledztwo - kilka cech popularnych komiksów o Nietoperzu. Te elementy można znaleźć w numerze otwierającym run Ram V. Czytając czuję się jak przy "Swamp Thing". Seria zgarnia dobre opinie, więc jest to swego rodzaju wyznacznik jakości.
Ciężko po pierwszy numerze stwierdzić w jakim kierunku pójdzie fabuła, ale obiecuje ona, że będzie to prawdziwa gotycka sztuka w Gotham. Czym mi zaplusował Ram V to ilość narzuconych wątków. Zdarsky u siebie wprowadził dużo elementów na raz, łącząc umiejętnie w jedną całość. Mimo wszystko czułem w pewnym momencie przytłoczenie i chciałem wtedy powiedzieć na głos "co za dużo to nie zdrowo". Ram V skromniej podszedł do historii bazując na jednym wątku z konkretnym pytaniem na koniec. Preferuję taki rozwój fabularny.