Niesamowite, że jeszcze nie ma tego tematu. W takim razie zakładam.
Na początek chciałbym podzielić się swoimi wrażeniami nt. serii Jack of Fables. Otóż posiadam całą serię, którą kupiłem kiedyś od jednego forumowicza tutaj i na razie "doszedłem w czytaniu" do Wielkiego Baśniowego Crossovera. Tom ten jest praktycznie w całości kontynuacją wątków właśnie z Jacka, więc ciekawi mnie, co fani Baśni nieczytający Jacka (czyli większość polskich fanów...?) myślą o Wielkim Baśniowym Crossoverze. Wracając jednak do Jacka. Jest to historia oderwana od wątków głównych Baśni. Jack podróżuje po Ameryce, spotyka rózne postacie, w tym z rasy Literalsów. Seria Jack bardzo mocno rozbudowuje, a właściwie wyjaśnia, lore Baśni. Wyjawia, skąd wziąli się Baśniowcy i jakie jest dla nich największe zagrożenie. W związku z tym Jack jest konieczny dla zrozumienia i "ogarnięcia" Crossoveru, a także całego świata.
Jednak równocześnie, Jack to
nie jest dobra seria. Rozbudowa lore i fajne postacie nie zasłaniają faktu, że Jack to wybitnie nieudana komedia. Niektórzy mogliby powiedzieć "nie zrozumiałeś dowcipu". Jasne, Jack to komiks w stylu filmu Marsjanie Atakują - podobno trzeba "zajarzyć" humor, żeby dobrze się bawić. O ile daleko mi do tzw. moralfaga, a przedstawienie niemoralnych, antyspołecznych zachowań na ekranie/papierze nie razi mnie szczególnie, to "gagi" w Jacku są po prostu suche. To nie jest komiks, który jest tak nieśmieszny, że aż śmieszny. Nie, on w założeniu miał być slapstickowo śmieszny, ale nie jest. W głównej serii Baśni mamy zazwyczaj jakieś 2 gagi słowne w wykonaniu Baśniowców i to jest ok. Try-hardowa śmieszność Jacka wywołuje co najwyżej przewracanie oczami. Co więcej, socjopatia i chamstwo Jacka często jest wzmiankowane, ale nic z tego nie wynika. Siostry Page czy Gary powinny od razu spuścić łomot Jackowi na początku, a potem nie zadawać się z nim. Rozumiem, że żart polega na tym, że mimo jego chamstwa itp. dalej się wokół niego kręcą a nawet na niego "lecą". Taka prymitywna socjopatia i chamstwo nie powinna uchodzić mu na sucho. Jack nie jest genialnym manipulatorem - to debil, a wszyscy wokół niego wydają się być jeszcze głupsi.
Wrócę jeszcze do lore Baśni, Literalsów itd. Jasne, że to kluczowe elementy uniwersum, ale wcale mi się to nie podoba. Baśnie miały więcej uroku, gdy baśniowe postacie, światy itd. po prostu istniały, miały jakąś swoję historię, Adwersarza, wojnę z nim, uchodźców w Baśniogrodzie z jakże współczesnymi problemami itd. Jack wprowadza
rasę Literalsów, którzy istnieją w Mundy World od początku świata, a jeden z nich to dosłowny bóg/stwórca, który napisał wszystkie historie od początku świata w ten sposób powołując do życia Baśniowców i ich światy. Po tym, jak je w ten sposób stworzył, one istnieją od zawsze. Każdy Literals to w pewnym sensie Deus Ex Machina - nie można go zabić i ma niewyjaśnione potężne moce, z efektami nie tylko dla Baśniowców, ale też Docześniaków. I w ogóle słabo, że gość jednym pociągnięciem pióra może wymazać wszystkich Baśniowców, ale też Docześniaków, jeśli zechce.
Może w przyszłych tomach Jacka/Baśni/Fairest coś się poprawi, ale wątpię. Ogólnie Baśniom bardzo mocno spadł poziom gdzieś w okolicy inwazji na Homelands i gdyby nie to, że kupiłem sporo tomów z wyprzedzeniem, to chyba nie czytałbym dalej.