Ja natomiast wolę bardziej "Miraclemana" od "Strażników"
Mam dokładnie tak samo. Miracleman pokazuje ile można z SH jako gatunku wyciągnąć i to z istniejących postaci, posiadających już dorobek i historie co zawsze wprowadza ograniczenia (które Moore genialnie tutaj wykorzystuje i wplata we własną fabułę). Kontynuacja Gaimana też daje radę. All Star Superman Morrisona jest chyba najbliżej aby osiągnąć podobny poziom.
Nie przesadzajmy z tą sztuką.
Przesadzać nie ma co, ale z 5-10% dzieł komiksowych ma prawo aspirować do miana sztuki. Do tego ze 20% to niezła nieuwłaczająca inteligencji i nawet nieraz zmuszająca do myślenia rozrywka, no a reszta to superhero i tym podobne
U nas na rynku wygląda ta proporcja na pewno lepiej, bo duża część "syfu" jest pomijana przez wydawców, choć i tak jakaś ilość padaki, na którą szkoda papieru i u nas wychodzi.
Brzmi to, jakby Moore najlepszym scenarzystą na rynku amerykańskim wszechczasów był.
Może i dla kogoś jest, ale bez przesady - mamy jeszcze wielu innych, jak Ennisa, Gaimana...
Bo jest.
Dokładnie.