Czas na aktualizację
. Tym razem
Top 10.
Moje trzecie już podejście do tego komiksu okazało się równie owocne jak dwa poprzednie
. Ogólnie pomysł na fabułę to spełnienie mokrych marzeń każdego fana komiksu superbohaterskiego: w jednym wielopoziomowym mieście skumulowano wszystkie osoby z najprzeróżniejszymi mocami, których populacja od czasów drugiej Wojny Światowej zaczęła gwałtownie wzrastać. Nad utrzymaniem porządku w tym wielokulturowym tyglu czuwają funkcjonariusze z tytułowego komisariatu Top 10.
Każdy z policjantów jest wyrazistą postacią, posiada swoją osobowość i charakter dzięki czemu lektura komiksu idzie płynnie, a wątek obyczajowy jest rozpisany na najlepszym poziomie spośród dzieł Moore'a. Zresztą po lekturze tego komiksu naszła mnie taka refleksja, że Moore jest wspaniałym obserwatorem i każda z postaci, którą wymyślił na przestrzeni dekad jest tak od siebie odmienna jak wzory na płatkach śniegu - jest ich całe mnóstwo, a każdy oddzielny. Rozpisanie interakcji pomiędzy bohaterami to również swoisty majstersztyk, na komisariacie jak w pigułce panuje mikst zawodowych i osobistych relacji między współpracownikami. Mamy nie tylko przyjacielską atmosferę, ale również otwartość, chęć pomocy i bezinteresowność z jednej strony oraz złość, żal czy próby przypodobania się z drugiej osobie z drugiej. Takie relacje są dostrzegalne w każdym miejscu pracy, a Moore w niezwykle sugestywny i obrazowy sposób je ukazuje.
Fabułę naprzód pchają jednak sprawy kryminalne i sytuacje z jakimi na co dzień w pracy spotykają się nasi niezłomni funkcjonariusze. Jako że miejsce akcji jest wyjątkowe, takowe są również zdarzenia, z którymi mierzą się bohaterowie. Na pierwszy plan wysuwa się śmierć młodego chłopaka, która ewidentnie jest powiązana z handlem nielegalnymi specyfikami (czyt. „narkotykami”). Ale ta sprawa, jak to u Moore’a, ma swoje drugie dno. Policjanci mierzą się również z wrogością wobec ich profesji ze strony Świętego Mikołaja, igraszkami nordyckich bogów, czy awarią transświatowego systemu teleportacyjnego, a jeden z nich uczestniczy nawet w zawodach gladiatorskich na śmierć i życie (wiem jak to wszystko brzmi, ale Moore ma naprawdę nieograniczony umysł).
Żeby nie było tak cukierkowo dorzucę trochę dziegciu. Praca policjanta wcale nie wygląda tak, jak opisał to Moore. Oczywiście mam świadomość, że to wszystko to totalna fikcja, dlatego też nie przykładam większej wagi do braku zachowania realizmu w tym aspekcie. Niemniej jednak czułem zgrzyt widząc policjantów wchodzących do akcji bez wcześniejszej penetracji terenu i beż żadnego wsparcia, czy pozwalających na udział w akcji zwykłych cywilów. Ale jak wspomniałem to naprawdę drobnostka.
Nie można również przejść bez słowa komentarza nad cudowną oprawą graficzną tego albumu, za którą w odpowiada niezmordowany Gene Ha wspomagany przez Zandera Cannona. Świat wykreowany przez Moore’a jest zawsze wymagający dla rysownika, a kiedy rzecz dzieje się w wielokulturowym mieście przyszłości zadanie jest tym bardziej skomplikowane. Ha w pełni wywiązał się z powierzonego mu zadania i stworzył kadry, w które wpatrywałem się najdłużej z przeczytanych przeze mnie komiksów. Nie tylko dlatego, że są one niezwykle szczegółowe, ale przede wszystkim dla przewijających się co jakiś czas easter eggów. Ha ukrywa na poszczególnych planszach całe mnóstwo nawiązań do (w większości komiksowej) popkultury: Polecam wszystkim bardzo dokładne studiowanie każdej strony
.
Moja ocena:
8/10.