Pisałem gdzieś wcześniej, że mam już chyba wszystko od Moore'a przeczytane, co wyszło po polsku. Zapomniałem jednak o Providence (i nie tylko, ale to nie temat tego posta). Nadrobiłem więc teraz Providence i jako, że czytam często na forum komentarze, że ludzie chętnie by widzieli nań więcej merytorycznych postów, pozwolę sobie na trochę pogłębioną opinię o tym tytule.
Providence powszechnie jest uznawany za jeden z najsłabszych (czy wręcz najsłabszy) komiks Moore'a. To może być prawdą, ale wcale nie musi, wszystko zależy od tego, czego szukamy w dziełach kultury. Mówiąc najbardziej ogólnie dobra historia (czy to powieść, czy to komiks, film, serial itd.) powinna oddziaływać na kilku płaszczyznach i na każdej z tych płaszczyzn powinna być równie dobra. Tak było z uznawanymi za najlepsze komiksami Moore'a jak Strażnicy, Prosto z piekła itp. Z grubsza rzecz biorąc te płaszczyzny to (w kolejności od najbardziej podstawowej): 1. sama historia oraz akcja, 2. warsztat, czyli środki jakich autor używa, 3. idea, czyli to co twórca ma do powiedzenia bądź to o świecie zewnętrznym, bądź wewnętrznym (swoim i czytelników) 4. poziom meta - wszelkiego rodzaju nawiązania do kultury, historii, świata rzeczywistego etc. Są jeszcze inne mniej istotne obszary, ale nie będę się na nich skupiał. Tak więc najlepsze historie wszystkie te płaszczyzny mają w równym stopniu przemyślane i jeśli ktoś nie chce bądź nie umie zrozumieć płaszczyzn bardziej szczególnych i tak powinien być zadowolony z płaszczyzny najbardziej ogólnej, czyli samej historii. W tym kontekście Providence z pewnością nie należy do najlepszych komiksów Moore'a, ponieważ sama historia jest zupełnie nie zajmująca, hermetyczna i niezrozumiała. Poziom pierwszy w mojej ad hoc stworzonej hierarchii stoi na bardzo niskim poziomie. Ale dzieł, które wszystkie te obszary "reprezentują godnie" jest bardzo mało. Przeważnie działa to na zasadzie takiej, że historia jest dobra, interesująca, opowiedziana adekwatnymi środkami, jednak nie kryje się za nią nic więcej. Wówczas określamy coś takiego jako "niezobowiązującą rozrywkę" czy coś w tym stylu. Może się jednak zdarzyć inaczej (tak jest tutaj), tzn. pierwsza płaszczyzna jest na bardzo niskim poziomie, jednak kolejne to już zupełnie inna bajka. Więc jeśli zdajemy sobie z tego sprawę i wiemy na co się piszemy, Providence może być bardzo satysfakcjonującą lekturą.
Warunkiem niezbędnym do rozumienia czegokolwiek podczas czytania jest znajomość dzieł Lovecrafta, ale nie tylko. Również historii jego życia oraz otoczenia społeczno-politycznego tamtych czasów. Im więcej się wie na te tematy, tym płynniej i z większą przyjemnością czyta się Providence. Ja utwory prozą Lovecrafta czytałem wszystkie wydane po polsku, nie czytałem natomiast wierszy, listów oraz opracowań innych autorów o HPL. Wiedza o epoce jest u mnie raczej powierzchowna. Podczas lektury rozumiałem, mam wrażenie, całkiem dużo. Jednak było też trochę kwestii dla mnie niejasnych. Niektóre rozjaśniły dopiero przypisy, niektóre mam nierozjaśnione do teraz.
Odniosę się teraz do poszczególnych punktów w mojej roboczej hierarchii:
1. Poziom historii. Jak wspomniałem jest zwyczajnie słaba, mało angażująca. Nie kibicowałem protagoniście, niespecjalnie byłem zainteresowany co się dalej wydarzy, postacie i wydarzenia nie wywoływały u mnie żadnych emocji.
2. Warsztat. Z jednej strony jest on słaby - nie wykorzystuje zarówno możliwości medium jakim jest komiks, wszystko jest bardzo statyczne, dialogi brzmią nienaturalnie. Z drugiej imponuje (ale tak totalnie imponuje w moim przypadku) praca badawcza wykonana przez Moore'a, a dotycząca Lovecrafta. Na każdym kroku widać, że przed napisaniem autor chciał wiedzieć o nim dosłownie wszystko. Nawiązania są często bardzo nieoczywiste i wymieszane w bardzo sprytny sposób z autorskimi koncepcjami Moore'a.
3.Idea. Tu się robi ciekawie. Jak to zwykle bywa u tego scenarzysty problemów poruszanych przez niego jest kilka. Najbardziej oczywisty (Moore robił to wielokrotnie) to wpływ słowa (szczególnie pisanego), czy szerzej kultury i sztuki na świat. Jest w komiksie bardzo ciekawe i dające do myślenia postawienie znaku równości między literaturą a magią i pokazanie jak w sposób całkowicie fizyczny i bezpośredni wpływa ona na świat. Ta koncepcja jest podstawą do uszczegółowienia jej w kierunku stricte twórczości H.P. Lovecrafta. Drugą, moim zdaniem, ideą przewodnią jest "przetłumaczenie" abstrakcyjnej grozy HPL na konkretne sytuacje i problemy społeczne (widoczne zwłaszcza w pierwszych dwóch tomach). Najmniej precyzyjnym ale i chyba najciekawszym problemem poruszanym w tym komiksie jest (jakby patetycznie to nie zabrzmiało), sama natura rzeczywistości.
4. Poziom meta. Tu chyba nie muszę mówić jak bardzo rozbudowana jest to warstwa. Nawiązań do Lovecrafta, jego twórczości, ale też po prostu do kultury i sztuki jest cała masa na każdej stronie i samo w sobie mogłoby być dobrą zabawą wyłapywanie ich.
Podsumowując jeśli dla kogoś historia nie jest najważniejsza, ważniejsze za to są te dalsze poziomy i co najmniej nieźle zna Lovecrafta, lektura Providence powinna być dla niego satysfakcjonująca. Dla mnie była bardzo, z pewnością stawiam ten komiks wyżej niż te tytuły Moore'a, które skupiały się głównie na historii, takie jak Top 10 czy Skizz.
Dajcie znać czy kogoś zainteresował taki post, czy w ogóle ktoś przeczytał w całości i czy warto na przyszłość próbować pisać bardziej rozbudowanie opinie. Polemikę również chętnie przeczytam