Przeczytałem pierwszy raz komplet Promethei. Muszę przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem. Nie żebym idealizował Moore'a, bo jestem w stanie sporo wad wymienić - niespójność (widać, że koncepcja się zmieniała dość mocno w trakcie serii), zeszyty o Tarocie czy Kabale to w zasadzie są wykłady dość nudne, które ratuje tylko strona graficzna. Ale kurde, w tej serii jest tak dużo rewelacyjnych pomysłów, patentów, nawiązań do sztuki i popkultury, których nie widziałem nigdzie indziej, że większość scenarzystów nie ma tylu podczas całej swojej kariery. A kompozycje plansz Williamsa i bogactwo styli, którym operuje (w zasadzie każdy zeszyt to inna estetyka i każda jest wspaniała) to jest coś, na co brakuje określeń. To bogactwo zarówno scenariuszowe jak i rysunkowe, oczywiście, też można uznać za wadę, momentami jest to nadmiar bodźców. Ale strasznie mi brakuje teraz kogoś takiego jak Moore, ze wszystkimi jego wadami. Chyba, że jest ktoś o kim nie słyszałem, jeśli tak to mam ogromną nadzieję, że w końcu trafię na tego kogoś prace.