Jak wrażenia po lekturze Toma Stronga? Ja bawiłem się świetnie.
Ta seria to taki hołd dla klasycznych super-bohaterskich i przygodowych komiksów. W dodatku bardzo fajnie narysowana.
W czasie lektury urzekła mnie lekkość opowiadania historii bohaterów przez Moore'a. To coś czego w moim przekonaniu zabrakło w ostatnich tomach Ligi Niezwykłych Dżentelmenów.
Rekomendacja.
Przeczytałem w zeszły weekend, miałem coś skrobnąć, ale czasu zabrakło.
Niby wiem, że po Moorze, można się spodziewać najwyższej jakości, a często jest mnie w stanie jeszcze zaskoczyć. Teoretycznie prosty komiks superhero, ale w tych 12 zeszytach tyle pomysłów i to świetnych, co większość scenarzystów przez lata nie ma, a jak już ma to rozciąga na 5-6 zeszytów. Do tego część
(Aztechowie, Pangeanin, częściowo światy równoległe, obcy ze świątyni, Modular Man)
to już czystej wody, niegłupie SF. Plus jak to u Moore'a zabawy formą, które zawsze czemuś służą i wzbogacają odbiór dzieła. No i znów ciekawy origin postaci, tutaj Moore jest bezkonkurencyjny (Potwór z Bagien, reinterpretacja w Miraclemanie)
Dla mnie jak na razie komiks roku i ciężko może być czemuś go prześcignąć (na horyzoncie z zapowiedzianych z szansami widzę tylko powszechnie chwalony
Raport Brodecka,
Shankar i nowego
Donżona.
Miotacz śmierci bez szans,
Bajki urłackie Prosiaka świetne, ale nie aż tak). Daję
9+/10, żeby był jakiś zapas na kontynujację
PS. Rysunki Sprouse'a też po przeglądnięciu średnio mi podeszły, ale podczas czytania wchodzą świetnie, są dynamiczne i super wizualizują pokręcone pomysły Alana. Ten kadr z 4 zeszytu ze zbitą szybą - dawno nie widziałem kadru dającego podobne złudzenie trójwymiarowości:
Gościnne występy też najwyższej próby.