Jestem po lekturze Sagi o Potworze z bagien i jestem pod dużym wrażeniem. A jest ono tym większe, że w trakcie jej powstawania Moore pracował nad Strażnikami i Miraclemanem. Najbardziej podobał mi się pierwszy tom i nie przeszkadzało mi, że już raz to czytałem (z reguły nie czytam 2 razy tego samego komiksu). W drugim i trzecim tomie parę historii mi się nie podobało (np. o miesiączce - zbyt łopatologiczna i naiwna, a także o trafieniu w przestrzeni kosmicznej na istotę szukającą samca - dziwne, acz ciekawe rysunki + sama narracja nie interesują mnie i nawet tego zeszytu do końca nie przeczytałem). Ogólnie jest dużo narracji i czasem dla mnie aż za dużo.
Moore w Sadze nie pierwszy raz udowadnia, że jest mistrzem w braniu już istniejących postaci i przerabianiu ich i ich historii w taki sposób, że ręce same składają się do oklasków (dla porównania wystarczy obejrzeć horror Cravena Potwór z bagien z 1982 i widać, że z tych samych składników można przyrządzić niezły zakalec). I tu chciałem nawiązać do Ligi Niezwykłych Dżentelmenów, w której Moore odpłynął w niezrozumiałe dla mnie rejony. Jakkolwiek pierwszy i drugi tom są bardzo dobrą historią samą w sobie, tak Stulecie i Czarne akta są dla mnie niestrawne (historie nie są fajne, a jeśli przyjemność można czerpać głównie dzięki znajomości innych, niekomiksowych utworów, to jest to zwyczajna lipa). Podobnie Nemo - wygląda jak mrożona pizza z marketu odgrzana w mikrofali i podana przez gościa, którego lokal ma (miał?) 3 gwiazdki Michelin. Tak więc jeśli ktoś pytał o kolejność czytania LND, to polecam taką (nie czytałem Burzy): najpierw 1. tom, a potem 2. I tyle.