No więc pojechaliśmy sobie z Damianem xyz do Gliwic. 10:05 wjeżdżamy na kwadrat:
Miałem dokładny plan zakupów. Najpierw nabyłem brakujące zeszyty prześmiesznej serii Roberta Sienickiego zatytułowanej Beletrystyka. Do tej pory czytałem zeszyty 1, 2, 3, 5 i nie było takiej, przy której nie śmiałbym się na głos. Cztery tomiki kupiłem na stoisku twórcy, a Beletrystykę Darmową dostałem...niespodzianka...za darmo od Małej Kasi. Dziękuję.
Jeszcze mi brakuje tylko Imprezowej, ale wyczaiłem, że jest na Gildii, więc została nabyta drogą kupna podczas podróży powrotnej PKP.
Potem odebrałem paczkę z Postapo, ciągle miałem w głowie, że muszę rozpocząć przygodę z tą serią. No więc ruszamy. Kupiłem pięć albumów i dostałem printa.
Brakujący Dylan Dog ze stoiska Bum Projektu (Mysia Straż: Zima ma być jeszcze w tym roku) i adaptacja Poego:
10:24: Odkrywamy, że na festiwalu jest bar z laną Pintą Atakiem Chmielu (bardzo dobre piwo).
10:27: "Przepraszam, przepraszam, przepraszam..." przeciskamy się z kuflami między ludźmi stojącymi po obu stronach na stoiskach.
10:29:
Stoimy sobie na dworze na słoneczku pijąc Atak Chmielu, który coraz bardziej atakuje chmielem mój umysł, bo byłem praktycznie bez śniadania. Dołączają do nas na chwilę lub na dłużej różne osoby. Takesh, skil, turucorp, muaddib...
11:30:
Nie no, żartuję:
Południe. Ruszamy na miasto coś zjeść, istnieją takie koszulki"piwo, to moje paliwo", ale daleko na tym się nie ujedzie. Znikamy na jakiś czas z festiwalu i teleportujemy na rynek.
Jak widać miasto Gliwice ma długie tradycje walki z faszyzmem, są one kultywowane również dzisiaj, przez co paru forumowiczów zrezygnowało z przyjazdu na festiwal.
Po zakończeniu walki z faszyzmem i gorącą pizzą wróciliśmy około 14 na festiwal, gdzie dołączył Itachi, a potem Skil:
Po kilku godzinach udało mi się w końcu dostać do Bartłomieja, który dał mi brakujące zakładki, hurra. Co Cornelius zawalił, Bartek naprawił:
Spotkałem też Kasię, od której otrzymaliśmy z Damianem zamówione wcześniej torby i printy z CE, to znaczy print, bo dla mnie zabrakło (Rodrigues skomentował to w ten sposób"Ty to chyba lubisz xD".
Ale ogarniemy.
Od Kasi dostałem też Beletrystykę Darmową, którą wrzucałem wcześniej w tym poście.
Print Damiana, który na potrzeby posta udaje, że jest mój:
Moja torba i print Itachiego, który na potrzeby posta udaje, że jest mój:
Potem lecimy znowu na miasto, kebsik (całkiem niezły, Książulo dałby 6.3/10 i idziemy na piwo (zaskoczeni?) i dowiadujemy się, że w pubie, który wygląda bardzo sportowo nie będzie meczu Polska - Portugalia, bo "szef nie opłacił wszystkich programów, jeśli chcą panowie oglądać mecz w tym pubie, to tylko na swoim telefonie. Dla mnie lepiej, że nie ma meczu, bo będzie mniej ludzi" - rzekł szczery chłopak stojący za barem.
Damian pojechał to domu, a my z Itachim próbowaliśmy ogarnąć mecz w pokoju w hostelu. Przez długi czas klątwa barmana z oglądaniem meczu na telefonie wisiała nad naszą głową, bo w telewizorze nie było TVP ani TVP Sport. Ale w końcu udało się włączyć wyszukiwanie kanałów i odtąd kolejni goście hotelowi będą mieć ich 2 x tyle co my.
Leao zamiata reprezentacją, a my zasypiamy po kolejnym "wielkim" meczu polskiej reprezentacji.
Rano. Itachi zawinął się się przed 10 do Opola, a ja miałem pociąg później, więc trochę pozwiedziałem okolice rynku:
Dowiedziałem się, że nie brakuje idiotów niszczących takie ładne miejsca:
Ale i tak głupota ludzka nie zwiastuje jeszcze końca świata:
Zobaczyłem pomnik jednego z najlepszych polskich królów:
Oraz zamek. Chciałem pójść do środka, ale zwiedzanie muzeum było dopiero o 11 i bym nie zdążył na pociąg. Zamek ogarnę następnym razem:
Na rynku spotkałem samego Neptuna. Bardzo szkoda, że ratusz jest w remoncie, bo nie wyglądał dzisiaj zbyt ładnie.
Ponieważ byłem na festiwalu komiksu, gdzie znowu zwiększyłem swoją kupkę wstydu, to powinienem ją teraz zmniejszać, prawda? Tak, właśnie dlatego gram w Silent Hilla:
Post miał robioną lepszą korektę niż komiksy Kurca, ale z pewnością jakieś błędy mogą się w nim znaleźć.