@Death opisałeś wszystko dość żartobliwie i delikatnie. Gorzej to wyglądało z mojej perspektywy. Stałem tam sobie bez musu gdyż kiedy podbiliśmy do stoiska z Itachim usłyszeliśmy że owszem możemy kupić albumy ale wrysu raczej nie dostaniemy bo Pan Grzegorz się nie wyrobi bo w kolejce jest już 10 osób. Ok. I tak mieliśmy wywalone bo mieliśmy dobre miejsce na strefę w kolejce po całym dniu i nocy pod Areną zapytaliśmy jednak czy możemy choć ustawić się po autografy. "Ok, możecie". A musimy coś kupić? "Jak po autografy to nie musicie". Dobra ustawiliśmy się na końcu ogonka wraz z Szekakiem który chyba był tą dziesiątą osobą. I obserwowaliśmy. Dziesięć osób i godzina czasu to dla Pana Grzegorza bardzo dużo czasu o czym wszyscy wiemy. Średnio 5 minut na rysunek (bo są jeszcze ludzie do autografów) to w tym przypadku dość by powstał imponujący wrys.
No nie do końca. Po piątej osobie zaczęły się dziać cuda. Nasz ulubiony właściciel galerii otoczył Pana Grzegorza cieniem trenera personalnego w szybkim rysunku na czas. O ile przy dziewczynie o której było mowa (swoją drogą wiem że jej zależało i to bardzo gdyż już miesiąc temu uaktywniła się na FB festiwalu intensywnie próbując zdobyć informację o możliwości zdobycia wrysu artysty) pan Grzegorz jeszcze kontrolował sytuację to w momencie kiedy zaczął rysować dla Deatha zaczęły go opuszczać siły. Od strony właściciela zaczęły lecieć teksty komu i co ma rysować artysta, tu szybki Thorgal, tu Aaricia ale taka szybka z profilu etc. Albumy przesuwały się z prędkością światła. Szczytem było wyrwanie Rosińskiemu albumu nim ten zdążył złożyć podpis pod rysunkiem. W pewnym momencie w kolejkę został też wciśnięty pan który zakupił cztery albumy na stoisku i dzięki temu dostał dwa wrysy na raz. Gdy padło hasło że teraz będą autografy podeszliśmy nieco zniesmaczeni z Itachim on z "Wilczycą" od Egmontu ja z grafikami. Nagle padło hasło że autografy TYKO do albumów Libertago jednak byliśmy już przy stoliku i usłyszeliśmy "....no dobra, wy dwaj możecie podejść". Autografy dostaliśmy ale...
Mam wielki niesmak po tej akcji, rozumiem biznesowe podejście, rozumiem że wydawca na spotkaniu autorskim może postawić warunki możemy się na nie zgodzić lub nie. Nie rozumiem zmieniania reguł w trakcie gry gdy darmowe autografy w sekundę zmieniają się w autografy do zakupionych na stoisku albumów Libertago. Nie rozumiem że ludzie płacąc ponad 300 zł nie mogą liczyć nawet na pięć minut z Panem Grzegorzem. Nikt nikogo w kolejce nie poganiał, a chaos wywoływał sam organizator. Rozumiem że Pan Grzegorz jest światowej klasy artystą ale za 300/500 zł na tym rynku dostaje się ładny dopracowany rysunek nawet od największych nazwisk. Ludzie mogli poczuć się skrzywdzeni, bo choć szybkie szkice też są piękne w tej cenie można liczyć na więcej.
Jednak nade wszystko nie rozumiem pogadania artysty, traktowania, starszego już, człowieka jak wyrobnika, narzucania mu tego co i komu ma zrobić, a nawet w którym dokładnie miejscu ma się na kartce podpisać. Mistrz wyraźnie był przytłoczony i skołowany kłębiącym się w około niego chaosem. Chciał rysować, pogadać z fanami, zrobić zdjęcie co owszem miało miejsce na początku akcji ale z czasem zmieniło się w cyrk.
Przecież można było wydrukować kartkę z regulaminem że pierwsze pierwsze osób z albumami Libertago dostanie wrysy, można było napisać że autografy tylko do pozycji Libertago lub do czegokolwiek po zakupie choćby tego cholernego kubeczka. Mam wrażenie że pomysł akcji urodził się w głowie organizatora z czwartku na piątek i totalnie tego nie ogarnięto.
A można było.
Zwłaszcza że później przy innych artystach atmosfera była już wyraźnie przyjemna i luźna.
Nie rzucam oskarżeń, opisuję co widziałem i jak to odebrałem. Może ogarniali takie coś pierwszy raz i się w tym zgubili, może wpierw trzeba było popatrzeć jak działa po sąsiedzku strefa autografów. Trochę to zaplanować, a nie działać na pałę i ustalać reguły w trakcie gry.
Zobaczymy co będzie dalej. Ale karma zawsze wraca.