A co do Spawna to się naprawdę dziwię , że w 2025 ktoś chce to wydawać i ludzie na to czekają !
nie wiem , może te serie poboczne jakieś lepsze są, ale seria regularna to przecież gniot całkowity, durna telenowela wiejąca nudą do przygu, o ile jeszcze pierwsze 10/20 numerów było spoko, tak później nie da się tego czytać .
Spawna znam od pierwszego zeszytu wydanego przez Semica, zaczytywałem się w nim (i dalszych zeszytach), bo to była "nowa świeżość" i na tamten czas naprawdę była to odskocznia od tych czasem przydługich sag z superhero od DC i Marvela.
Zeszyt 1/97, pojedyncze kadry, okraszone krótką narracją głównego bohatera, urywki z przeszłości... W dodatku koleś jest potępiony, wraca z piekła, później na scenę wkraczają aniołowie i demony. Wow! No bardzo spoko. Bardzo! No to przez lata kupowałem i miałem wszystko co wyszło w Polsce.
Jednak czytając te zeszyty widać, że autor kręci się ciągle (w kółko
) i główna historia na pewno nie pójdzie zbytnio dalej ("Wanda! Kocham cię! Tęsknię!" etc., sama walka z piekłem odchodzi na dalszy plan, pojawiają się przeciwnicy, którzy znikają po jednym/dwóch zeszytach i w głównej serii nie są te postaci w żaden sposób rozwijane, no, chyba że po 100 numerach się przypomina autorowi, by któregoś jednak znów wrzucić w wir wydarzeń - taki Freak, Redeemer, czy Cog). Więc jednak i tu ta seria okazała się koleją sagą, która staje się nudnawa i bardziej "się zwija" niż się rozwija.
Po urwaniu serii przez Mandragorę nie płakałem za tym tytułem wcale.
Oczywiście zdarzały się wcześniej i później zeszyty-perełki przez który ten komiks naprawdę się chce czytać (np. oryginalny zeszyt 29).
Jakiś tam sentyment został, więc lata temu... zaopatrzyłem się w różne serie około
spawnowe przez brakujący w PL wydaniu numer #10, miniserie: Angela, Violator (regular, który "ciągnie" wątki pojawiające się w głównej serii związane z Twistellim/mafią, następnie Blood Feud, Cy-Gor (świetne rozwinięcie losów tej postaci - całym serduchem polecam!), a przez to gówna seria nabiera ponownie rumieńców.
Zakupiłem też zapowiedziane przez Arka serie King Spawn, The Scorched, Gunslinger Spawn - czekają na swój czas.
Do tego dorzuciłem sobie Dark Ages (Liam Sharp rules!), Hellspawn (Ashley Woods!), The Undead (Jenkins tu świetne rzeczy pisał), Curse of the Spawn (który ma ściany tekstu i choć mam go od lat, to ciężko zabrać mi się za jego lekturę), czy średni Haunt, który, jak czytamy w runie z Downingiem, również jest z uniwersum Spawna (!). Kto by się spodziewał?!?
Mijają lata. Wspomnienia o "średniości" komiksów ze Spawnem odeszły w niepamięć, więc niedawno (wiosna 2024?) zaopatrzyłem się w pierwsze compendium i kolejne i kolejne... Aż tak już mam wszystkie 6. A wychodzą naprawdę w śmiesznych pieniądzach, bo można je kupić w promkach po 120-150 pln, czyli po max 3 pln za zeszyt (!).
Zatem i tu przechodzimy do wspomnianej telenoweli i kolejnych pytań (niekoniecznie) retorycznych:
Seria regularna Spawna cała taka? A co sądzisz o historii Jima Downinga? Albo powrocie Ala w 250? Albo rozbudowie całego uniwersum w 300??
Obecnie doszedłem jakoś do 252 czy 254 zeszytu i powiem, że jak McFarlane w początkach (naszej wspólnej) przygody ze Spawnem twierdził, że ma pomysł na serię, to chyba jednak ten pomysł to jedynie kamienie milowe, do których sobie dąży przez ciągnięcie wymyślonych wątków przez kolejne kilka zeszytów...
Jak u Simmonsa mamy, że płakał ciągle za Wandą, to w przypadku Downinga w pewnym momencie też zacząłem czuć znużenie związane z odkrywaniem wraz z bohaterem "who am I?", a z początku czytało się to fajnie, bo chciało się odkrywać razem z nim jego prawdziwą tożsamość.
Scenariusz niejednokrotnie drepcze w miejscu lub przesuwa się mikrokroczkami do przodu. A tekstu w dymkach w runie z Downingiem mamy dużo! W jakichś zeszytach coś się dzieje, to za 10 zeszytów jeden bohater streszcza innemu to co się wydarzyło. I tak zamiast 25-30 zeszytów mamy ile? 65?
Dodatkowo jak pierwsze numery rysowane przez Kudrańskiego podobały się mi (kadrowanie, układ stron), to w pewnym zaczęły mi się nudzić i nie podobać (no twarze bohaterów wyglądają czasem dziwnie, czasem nie są podobni do siebie), a wykorzystanie techniki powielania tego samego kadru w kolejnych częściach komiksu (czasem na tej samej stronie) polegające na zmianie wyłącznie jednego elementu (np. na jednym kadrze pojawia się ręka, na kolejnym zmienia się wyłącznie położenie głowy, na kolejnym uśmiech, itp.) stały się dla mnie irytujące.
Ale i w tym runie można znaleźć zeszyty, które wprowadzają powiew świeżości, np.
gdy wraca Cogliostro i w jednym zeszytów opowiada o walce między dwiema stronami, które my nazywamy dobro i zło.
Uważam, że wchodząc w serię od runu z Downingiem jest jakimś rozwiązaniem, ale wydaje mi się, że można poczuć się zagubionym. Dodatkowo historia nawiązuje do wcześniejszych wydarzeń związanych z Simmonsem, pojawiają się postaci, których origin wywodzi się z wcześniejszych zeszytów. Więc jak widać ciężko jest ugryźć temat wydawania tej serii.
A! No i jak dla mnie odczuwalna jest zmiana sposobu narracji między tym, co było gdzieś tam do końca runu z Alem. Inaczej się to po prostu czyta.
Dla mnie to jest żadna marka i naprawdę dziwię się temu hype'owi (no chyba, że to wydawca odpowiednio go napędza ). Z drugiej strony te brzydkie, głupie i tragicznie wydane Tomb Raidery się sprzedały więc pewnie się nie znam
W czerwcu Dark Horse wyda compendium z Larą (z pominięciem zeszytów związanych z Witchblade), więc się w to też zamierzam zaopatrzyć
Na tej fali kupiłem też compendium WildC.A.T.S. Coż... Wiem... to jest trochę chore... ... ...