37
« dnia: Wt, 23 Styczeń 2024, 14:29:22 »
„Bomba”, a kto nie czytał, ten trąba!
Jakie to było dobre! Dla kogoś takiego jak ja to komiks idealny (lubię literaturę faktu, interesuję się II wojną światową i tematyką „nuklearną”), więc moja ocena jest mocno subiektywna.
Niby historia dobrze znana - wiadomo, co się działo i jak się to skończyło - ale cały czas trzyma w napięciu. I po zakończeniu nie daje o sobie zapomnieć. Akcja dzieje się nie tylko w Los Alamos i Waszyngtonie, ale odwiedza też Kongo, Norwegię, Berlin czy Kreml. To taka trochę kronika wydarzeń prowadzących do wiadomego celu, ale czytało się to znakomicie, bo też nie było to suche odhaczanie kolejnych historycznych faktów, lecz pokazanie w ciekawy sposób, że za każdym z nich stał człowiek. I wszyscy zaangażowani w powstanie tytułowej bomby dostali swoje „pięć kadrów”. Nie tylko osoby znane, nie tylko naukowcy, wysocy rangą wojskowi i politycy, ale także ofiary eksperymentów, komandosi biorący udział w „bitwie o ciężką wodę” czy załoga USS Indianapolis. A końcowe sceny na długo zostaną w pamięci.
Bardzo dobra i mocna rzecz nie tylko fabularnie, ale i rysunkowo. Realistyczna kreska Rodiera idealnie pasuje do opowiadanej historii. Świetnie wyszły mu nie tylko postaci, a zwłaszcza ich twarze (nie ma wątpliwości kto jest w kadrze, obojętnie którą stroną jest zwrócony do czytelnika), ale właściwie wszystko, co narysował – budowle, budynki i pomieszczenia w nich, pojazdy, tła. Co jakiś czas bardzo przyjemnie zaskakuje duża ilustracja lub dwustronicowa „rozkładówka”. Czytałem wersję angielską z szarościami, o których tutaj niedawno była dyskusja (przy okazji jeszcze raz podziękowania dla Kolegi donT, który ostatecznie przekonał mnie do takiego właśnie wyboru) i uważam, że rysunki zdecydowanie lepiej wyglądają niż w polskiej wersji. Przy okazji mam wrażenie, że wersja angielska jest sporo cieńsza niż polska - wydana jest na kredzie z lekkim połyskiem (nic nie przebija), KG wydała to na grubszym offsecie (?).
Nie wiem, czy ukazanie się u nas "Bomby" celowo zbiegło się z kinowym "Oppenheimerem", czy to tylko przypadek. Filmu jeszcze nie widziałem (shame on me!), chętnie porównam jak inne medium opowiedziało tę historię. Ale jeżeli ktoś uważa, że film miał pomóc komiksowi, to wcale nie musiał - to kapitalny komiks i nawet pan z tym nie dyskutuj! Polecam!