"Szaleńców nie można oceniać pod kątem moralnym."
"Słyszeliście, co zrobił Eddie Gein?"No właśnie, słyszeliście? Ja tak, przed przeczytaniem komiksu. A teraz dostałem prawie dokładnie to, czego się spodziewałem. Ale to bardzo dobrze, bo właśnie tego oczekiwałem - reporterskiego studium zbrodni i wiarygodnego przedstawienia drogi, która do niej doprowadziła. Bez zbędnego epatowania jakimiś obrzydliwymi okropieństwami. To było całkowicie zbędne, choć oczywiście w komiksie widzimy efekty szaleństwa Geina. Ale do tego, żebym co najmniej poczuł się nieswojo, wystarczyła poczciwa, lekko uśmiechnięta twarz Geina informującego o tym co zrobił sąsiadów, którzy nie dowierzając obracali to w żart. A przy kilku scenach/kadrach aż mnie ciary przeszły - stąd to "prawie" na początku wpisu. Np. wtedy, kiedy
matka Eddiego razem z synami modliła się o śmierć swojego męża. Lub wtedy, kiedy jej but lądował na plecach syna.
Do tej historii i do sposobu jej opowiedzenia świetnie pasują rysunki Powella, tworzą razem z nią spójną całość. A komiks jest po prostu pięknie wydany. Sztos!