I w sumie na dobrą sprawę czymś takim Łódź jako największy festiwal powinna być. Imprezą dla wszystkich: zainteresowanych, mniej zainteresowanych komiksem, zupełnie zielonych z ulicy. Tylko też jako największy festiwal powinni być również wzorem dla innych w kwestii organizacji, komunikacji oraz zapraszać największe/duże nazwiska.
Co to znaczy „dla wszystkich”? Dla „wszystkich” to są właśnie te „cony”, czyli de facto festyny. Chcesz mieć konkretnie skoncentrowaną imprezę na komiksach? To dostajesz Kraków, Warszawę, Poznań, Wrocław itd., tyle, że sam komiks nie przyciągnie takich tłumów, nie będzie wystarczająco medialny, decydenci nie wyłożą równie ochoczo dotacji itd. itp.
proszę turu tylko nie zaczynaj znowu tematu - piszmy, piszmy to organizatorzy coś zmienią.
Czy ja gdzieś napisałem, żeby ograniczać się do pisania?
Kiedyś wystawy komiksowe były organizowane gdzie popadnie i przez ludzi często niezwiązanych z festiwalem.
Festiwal przyklejał sobie takie inicjatywy do programu, a ludzie narzekali, że trzeba gdzieś chodzić po mieście, więc nie chodzili.
Teraz wystawy mają jedną lokalizację i są integralną częścią imprezy, a na większość z nich i tak tylko pies z kulawą nogą przychodzi.
Co poszło nie tak?
Wielkie gwiazdy? OK, ale które są te „większe” i kto ma o tym decydować? Najczęściej do tej pory w sprowadzeniu zagranicznych „gwiazd” partycypowali wydawcy (choć nie jest to oczywiście regułą), takie zabiegi trwają miesiącami (czasami latami), są bardzo kosztowne (sprowadzenie topowego artysty to często cały budżet niejednej mniejszej imprezy komiksowej), wydawca musi coś z tego mieć (chociażby sprzedaż danego tytułu na festiwalu), orgowie też muszą kalkulować, ile osób dodatkowo przyciągnie dany twórca itd. itp. I zawsze będzie grupa marudząca, że ten artysta to nie to co inni, jeszcze lepsi.
Nie bronię orgów, mają mnóstwo wtop i zaniedbań, często działają jak politycy a nie pasjonaci, patrzą przede wszystkim na swój interes czy pozycję i długo by jeszcze wymieniać.
Ale gdyby MFKiG miało się ograniczać do tego o co postuluje Witek Idczak, albo spełniać oczekiwania tylko grupki osób na tym forum, to byłaby to dalej salka potu w łódzkim ŁDK, wpisana w harmonogram wydarzeń między giełdą filatelistów a wieczorkiem poetyckim.
Jak teraz z tego wybrnąć? Ja nie mam pojęcia, bo impreza idzie w stronę festynu „dla wszystkich” (ciekawe ile razy jeszcze to będę musiał tutaj napisać?) i większości uczestników ewidentnie taki kierunek odpowiada, skoro przybywają coraz tłumniej.