Pierwsze wrażenia po otrzymaniu "Tytusopedii", na gorąco i nieskładanie spisane...
Wprost nie mogłem się doczekać, pierwsze egzemplarze "Tytusopedii" już zaczęły docierać do klientów, mój pakiet jednak niestety musiał chwilkę poczekać. Zamówiłem wersje ze "slipkejsem", a niestety coś ich produkcja się opóźniła. Wreszcie pudełka dotarły do wydawcy i także mój pakiecik ruszył w drogę. W środę, niestety utknął na chwilę na sortowni, ale dzisiaj, dosłownie parę godzin temu, odebrałem całkiem sporą i bardzo ciężką paczkę. I od razu pojawił się uśmiech, gdy zobaczyłem ozdobnik w postaci niezwykle urokliwej naklejki.
Gorzej, że czekała jeszcze jedna niespodzianka, czyli dość spora dziura w paczce, do tego umiejscowiona na taśmie klejącej z nadrukowaną prośbą o ostrożność.
No cóż, Impost naprawdę stara się przed świętami z dostarczeniem paczek na czas, pełen szacunek za to, ale chyba za szybko to się dzieje, i już niezbyt te paczki szanują. Paradoksalnie, do tego firma obecnie informuje o śladzie węglowym, nie biorąc pod uwagę, że uszkodzenia mogą generować reklamacje, odsyłanie uszkodzonych zamówień, a przez to cały ten ślad się znacznie zwiększa. Taka ekologia nieco na pokaz. Ale nie o Impoście miało być, a o "Tytusopedii". A na szczęście wydawca zadbał o odpowiednie pakowanie, gdyż albumy były jeszcze tak pięknie opatulone folią bąbelkowa i zabezpieczone bardzo grubymi i twardymi kartonowymi kątownikami.
Dzięki czemu zawartość dotarła praktycznie w idealnym stanie!
Klu programu są albumy, ale już na początku wrażenie robią dodatki: banknoty, gry, wycinanki, zakładki a nawet arkusz naklejek!
I pocztówki! bardzo dużo pocztówek!
Jeszcze skarpetki, na których mi nie zależało, nie zamawiałem, ale jako, że okazało się, że parę rzeczy jednak wydawca wydać nie może, to pojawiły się tutaj jako rekompensata.
Albumy umieszczone zostały od razu w zbiorczym opakowaniu, trzeba przyznać, całość robi ogromne wrażenie. Spory format, i około 11 centymetrów grubości!
Trzy albumy, każdy z dominująca jedną barwą, oczywiście wszystkie nawiązują do kolorów logotypów "Świata Młodych", dodatkowo przyozdobione lakierowaniem miejscowym. Sam format budzi podziw, tym bardziej, że to całkiem grube tomiszcza!
Z tyłu każdego tomu, polecajka pozostałych tomów, czyli przygotowanie już gruntu pod sprzedaż poszczególnych tomów niezależnie.
Ale i tak trzeba będzie zrobić edycję przed wydrukowaniem kolejnej partii, gdyż tom drugi niefortunnie posiada opis z tomu trzeciego. Uch, już wpadka na okładce nie wróży zbyt dobrze...
Dla przypomnienia, trzy albumy zbierają wszystkie komiksy z Tytusem ze "Świata Młodych" oraz komiksowe publikacje które ukazały się jako paski czy komiksy w innych gazetach, a także reklamy itp. Ogólnie, wszystkie komiksy, które nie były wydane jako regularna seria książeczkowa (wliczając "Elemelementarz"). Oprócz tego jest tutaj zatrzęsienie najróżniejszych rysuneczków a także sporo publicystyki. Nie czytałem jeszcze, to wrażenia na gorąco, póki co, tylko przekartkowałem.
I już pierwsza historia zaskoczyła, gdyż wydrukowana jest w zmienionym układzie. Przy księdze o tak sporych rozmiarach i słusznej wadze nie wydaje się to zbyt wygodnym w odbiorze rozwiązaniem, po prostu ciężko takie tomiszcze obracać, a w układzie pionowym to już zupełnie należy zapomnieć o lekturze do poduszki.
Ale na szczęście, to odosobniony przypadek. Poszczególne historyjki podzielono na serie, do tego opatrzono tytułem. Być może jest o tym wspomniane we wstępnie, ale i tak warto nadmienić, że jakiekolwiek takie podziały i tytuły są sprawą umowną. Papcio nie tytułował wczesnych swoich historyjek, także momentami trudno jest jednoznacznie podzielić je na serie.
Czego najlepszym przykładem jest seria 4 w pierwszym tomie, opatrzona pięknym rysuneczkiem:
który w oryginale wyglądał tak:
Jak widać, obcięto zapowiedź dodatkowego tomu, do tego w wydaniu Ongrysa historyjkę te nazwano "Podróż w czasie", a na zapowiedzi był taki przepiękny, już gotowy tytuł "Nasze skoki przez epoki". I takich przypadków niestety jest więcej, tytuły poszczególnych historyjek zostały określone w najprostszy sposób, a wystarczyło trochę zaczerpnąć z twórczości Papcia i samych historyjek, i można było naprawdę sklecić coś bardziej finezyjnego.
Na szczęście w większości przypadków plansze pozostawiono w formie zgodnej z oryginałem, tam gdzie pojawiały się w gazecie jakieś wstawki, dodatkowe teksty (oczywiście nie dotyczące samego komiksu, i zazwyczaj miało to miejsce, gdy komiks drukowano na stronie tytułowej) pozostawiono puste pola. Gdzie tylko się dało, a zostało trochę miejsca, wydawca wrzucił dodatkowe rysuneczki, wypełniając dość dokładnie przestrzeń, choć czasem, ale naprawdę rzadko, pojawiają się większe białe marginesy. Historyjki zostały zremasterowane, kreska poprawiona, a kolory poprzesuwane na właściwe miejsca i ujednolicone.
Wygląda to naprawdę świetnie, choć czasem nieco zbyt sterylnie, a przez to momentami kłuje w oczy, tak jak w przypadku historyjki o karpiu. W oryginalne także były zazielenione niektóre kadry, ale tam był zastosowany raster, natomiast w przypadku Tytusopedii jednolita barwa wpływa jednak na gorszą czytelność obrazków.
Na szczęście zazwyczaj odnowiona forma wypada bardzo dobrze, i niezwykle miło ogląda się odświerzone przygody Tytusa, Romka i A'Tomka.
Zdziwiło mnie natomiast umieszczenie specyficznej jednoplanszówki "Co Tytus czytał?" niechronologicznie, nieco dalej niż być umieszczona powinna. Wygląda to tak, jakby wydawca miał później nieco więcej wolnego miejsca, i w nie wcisnął te parę kadrów. Nie przeszkadza to jakoś bardzo, tym bardziej, że to dodatek, a nie regularna historyjka, ale jednak takie mieszanie nie wypada zbyt ładnie w tak kompletnym wydaniu.
Zaskoczyła mnie historyjka nazwana tutaj "Tytus kosmonautą", która w opisie ma 14 odcinków. Z tego co się orientuję, odcinków było 13. I zgadza się, są wydrukowane wszystkie 13, ale wydawca dorzucił jeszcze 14 planszę, będącą odcinkiem specjalnym "Jubileusz". Jak dla mnie, nie jest to zbyt w porządku, tym bardziej, że większość odcinków świątecznych jest w ten sposób na siłę dołączane do historyjek, co jednak przekłamuje nieco same opisy. Powinno to być jednak inaczej rozwiązane.
W przypadku reportażu "Odwiedziny do rodziny" zilustrowanego przez Papcia dwukrotnie, raz podczas druku w "Świecie Młodych", drugi raz od nowa, na potrzeby wydania książeczkowego, wydawca zamieścił obie wersje ilustracji. Pod tym względem ogromne brawa, gdyż takie przywiązanie do szczegółów pojawia się o wiele częściej.
Do serii XXIX zaliczono historyjki PZU i komiksy okolicznościowe, w sumie 5 odcinków, co się zgadza. Natomiast dziwacznie to umieszczono, gdyż najpierw są trzy odcinki PZU, później są opisy innych serii, i pojawia się pierwszy odcinek jubileuszowy, później znowu przerwa i drugi. Nieco to zbyt chaotyczne, tym bardziej, że brak jasnego opisu, co i jak. A do tego, w wymienionych numerach "Świata Młodych" pojawia się numer 83 z 1984 roku. Tyle tylko, że w tym numerze nie było komiku Papcia! Ba, w ogóle nie było żadnego komiksu! Był wywiad z Papciem, stąd pewnie ta pomyłka, a sama historyjka ukazała się w numerze 16 z 1984 roku.
To tak na szybko. Samo wydanie naprawdę zachwyca. Ogromny format, świetny papier, ładnie odświeżone komiksy, do tego ogrom zawartości dodatkowej, porównań, nawiązań itp. Wszystkie odcinki także są opatrzone opisem, w którym numerze się ukazały. Trochę martwi parę dziwnych rozwiązań, jak podział historyjek i ich tytułowanie, a także niestety poważniejsze błędy, które to rzuciły mi się w oczy, tylko przy pobieżnym przekartkowaniu. Nieco się obawiam, że wydawca zbyt bardzo pospieszył się z publikacją, chyba jednak przydała by się tutaj jakaś dodatkowa korekta. Co nie zmienia faktu, że i tak wydanie robi ogromne wrażenie, i jest przepiękną laurka dla Twórczości Papcia Chmiela.