Batman Nolana to był prawdziwy Batman. Mówił że nie zabija... po czym wysadził całą kryjówkę League of Assasins, wynosząc z niej tylko Ra's al Ghula... Mówił że nie zabije Ra'sa, ale go nie uratuje... bo pozostawienie człowieka w pędzącym ku upadkowi i wybuchowi pociągu to nie jest świadome nie udzielenie pomocy co jest jednoznaczne z przyczynieniem się do zabójstwa...
[
Nie nazwałbym go prawdziwym Batmanem, tym chrypiącym głosem i dziwną zbroją.
Co do zabijania, nie wypowiem swojego zdania, zbyt gownoburzowa dyskusja. Podobał mi się jednak ten character development Batmana w tej trylogii (jak i w tej kwadrologii Burtona i Schumachera). Najpierw musiał pozostawić na śmierć Ra'sa, potem uratował Jokera (zauważył, że najlepszą karą dla niego jest samotność w więzieniu), a potem już (chyba) w ogóle, bo dostrzegł, że nie uratowanie Ra'sa wpłynęło źle na Talie, przez co umarło wiele ludzi w Gotham w TDKR. Nie jestem fanem tych filmów, nie lubię (delikatnie mówiąc) Nolana, jednak to jest jedna z tych kilku rzeczy które mi się podobały w tych produkcjach