13
« dnia: Śr, 03 Lipiec 2024, 00:36:00 »
Skończyłem CE wczoraj. Pierwszy tom połknąłem w jeden wieczór. Czytało się go znakomicie - ciekawa historia, sprawnie napisana i świetnie narysowana, przywodząca na myśl najlepsze dokonania Moebiusa czy Andreasa. Kolejnego dnia zacząłem tom drugi... i czar prysł, męczyłem go trzy dni. Do rozdziału 9 nadal jest świetnie, potem jednak następuje 300 stron, na których autor w łopatologiczny sposób bierze się za zamykanie wątków i wyjaśnianie zawiłości fabuły, niektóre wydarzenia przedstawiając z różnych perspektyw, często zagłębiając się w najdrobniejsze szczegóły, jakby chciał pokazać jak misterną i skomplikowaną stworzył opowieść. Moim zdaniem zupełnie niepotrzebnie. W pewnym momencie zorientowałem się, że straciłem jakiekolwiek zainteresowanie fabułą i czytam już tylko, żeby dojechać do końca. Każdy z rozdziałów Roosevelt dedykuje jakiemuś wielkiemu artyście ze świata literatury, kina, komiksu czy malarstwa, umieszczając w nich nawiązania do ich twórczości. Szkoda tylko, że wzorem Lyncha, Marqueza czy Dalego nie pozostawił swojego dzieła do interpretacji czytelników, a postanowił dać im jak najpełniejsze wyjaśnienie na tacy: tu było tak i tak, to znaczyło to, a tu chodziło o to i tamto. Komiks ogromnie na tym traci, bo drugi tom miejscami czyta się jak instrukcję czy bryk. CE do rozdziału 9 oceniam na 9/10, a to co dalej na 4/10, co powiedzmy daje razem 6.5/10. Kończąc lekturę byłem zmęczony i nieco rozczarowany, bo komiks wiele obiecuje i niekoniecznie to dowozi. A może moje oczekiwania były zbyt wysokie.