1
Komiksy amerykańskie / Odp: The Punisher
« dnia: Pn, 30 Październik 2023, 05:54:07 »
Co prawda na okładce 129 zeszytu "Amazing Spider-Man" widnieje data publikacji "Feb '74", ale komiks wylądował na półkach sklepowych dokładnie 50 lat temu: 30 października 1973 r. Tak, Panie i Panowie - Frank Castle zaistniał w świadomości amerykańskich czytelników pół wieku temu. Dziś, z okazji tej wzruszającej rocznicy i w mocnej kontrze do aaronowodisneyomarvelowych bredni AD 2023, trochę o historii bardzo niesłusznie zapomnianej, a znakomitej.
Dan Abnett i Andy Lanning - dziś pokłócony, kiedyś nierozłączny duet scenarzystów, to obok Gartha Ennisa i Chucka Dixona najlepsi pisarze, którzy zajmowali się postacią Punishera. Szczerze, przy całej mojej sympatii do Dixona, bywali nawet lepsi od niego. Historie takie jak "Firefight", "Year One", "Police Action" czy nieco przegięte "Eurohit" to jednak pierwsza liga. Nieco słabiej (ale i tak na niezłym poziomie) jest w "Psychoville", opublikowanym w ramach serii "Punisher: War Zone" w numerach 12-16.
Pięciozeszytowa opowieść rozpoczyna się z przytupem, czytelnik "trafia" w środek strzelaniny, kiedy Frank próbuje upolować kolejnego w swej karierze zabójcę nazwiskiem Da Rosa. W trakcie pościgu Punisher i Da Rosa zostają jednak otoczeni i zaatakowani przez niewinnych wydawałoby się cywili, a chwilę później Castle traci przytomność.
Cięcie.
Brzęczy budzik, wyrywając Franka ze snu. Leży w łóżku w rozświetlonej słońcem sypialni, żona Kim przynosi mu kawę do łóżka. Dzieci: Mike i Donna szykują się do szkoły, a on sam do pracy - w pobliskim tartaku.
[Kim, Mike, Donna? - a co z Marią, Frankiem Jr i Lisą? - zapytacie ]
W czasie pracy, jeden z kolegów dostaje szału krzycząc "Nie nabierzecie mnie. Wypuście mnie stąd!", a Frank chcąc powstrzymać jego furię całkiem fachowo spuszcza mu łomot. Kolega określany jako Vinnie to Da Rosa, ale Castle go nie rozpoznaje.
Podskórnie jednak czuje, że coś jest nie tak, jakby jego prawdziwe myśli były nadpisywane przez nienaturalną i sztuczną narrację. Nurty świadomości - że tak to ujmę - mieszają się, wprawiając Castle'a w zwątpienie czy to czego doświadcza to rzeczywistość. I dlaczego co rusz w głowie pojawia mu się wizerunek czaszki?
Tymczasem Norm, sąsiad i najlepszy kumpel Franka raportuje komuś jego zachowanie.
Jak do tego wszystkiego mają się Sirhan Sirhan, Project Artichoke i masowi/seryjni mordercy?
Bardzo dobrze napisana, bardzo gorzka opowieść. Nie mogę oczywiście zdradzić skąd ta fabularna gorycz, jednakże, i w trakcie historii, a zwłaszcza w jej finale czuje się tę tęsknotę Franka za tym co utracił. Abnett i Lanning pisali Castle'a bowiem tak jak się pisać powinno - jako człowieka z głęboką traumą, a nie jak psychopatę.
Fajne dialogi i niezłe tempo to standard w przypadku wielu historii o Punim - "Psychoville" wyróżnia natomiast filmowe kadrowanie i mocno paranoiczny klimat dotąd niespotykany (i później raczej też) w opowieściach o tej postaci. Całość kojarzy się z genialnym "Perchance to dream" Joe R. Lansdale'a z "Batman: The Animated series" oraz "Detective Comics # 633: Identity crisis" do scenariusza Petera Milligana. "Psychoville" powstawało jednakże niemal równolegle z "Perchance...", więc o plagiacie nie może być mowy, zresztą w każdym z przypadków scenarzyści popłynęli w zupełnie inne rejony.
Historię narysował Mike McKone, który wypadł niejednoznacznie. Są kadry, a nawet całe plansze znakomicie narysowane, ale są i takie, które pozwalają się zastanawiać jak taki zawodnik może popełniać tak kardynalne błędy. Niemniej ogląda się całość bardzo fajnie, a McKone choć nie tak dobry jak Doug Braithwaite i tak wypadł lepiej niż Hugh Haynes.
I cóż - "Wszystkiego Najlepszego, Frank". Z nadzieją na jakieś przyszłe "Welcome back, Frank". Oby tak dobre jak to z 2000.
Da Rosa:
"Pamiętam! Pamiętam wszystko! Wy #$%^&! ....z moją głową!"
"Teraz już pamiętam."
Castle:
"Da Rosa?"
"Pamiętasz mnie?"
Da Rosa:
"Punisher..."
"Ty chciałeś mnie..."
Castle: "Właśnie."
Heckler & Koch: BRAAPPPP
Dan Abnett i Andy Lanning - dziś pokłócony, kiedyś nierozłączny duet scenarzystów, to obok Gartha Ennisa i Chucka Dixona najlepsi pisarze, którzy zajmowali się postacią Punishera. Szczerze, przy całej mojej sympatii do Dixona, bywali nawet lepsi od niego. Historie takie jak "Firefight", "Year One", "Police Action" czy nieco przegięte "Eurohit" to jednak pierwsza liga. Nieco słabiej (ale i tak na niezłym poziomie) jest w "Psychoville", opublikowanym w ramach serii "Punisher: War Zone" w numerach 12-16.
Pięciozeszytowa opowieść rozpoczyna się z przytupem, czytelnik "trafia" w środek strzelaniny, kiedy Frank próbuje upolować kolejnego w swej karierze zabójcę nazwiskiem Da Rosa. W trakcie pościgu Punisher i Da Rosa zostają jednak otoczeni i zaatakowani przez niewinnych wydawałoby się cywili, a chwilę później Castle traci przytomność.
Cięcie.
Brzęczy budzik, wyrywając Franka ze snu. Leży w łóżku w rozświetlonej słońcem sypialni, żona Kim przynosi mu kawę do łóżka. Dzieci: Mike i Donna szykują się do szkoły, a on sam do pracy - w pobliskim tartaku.
[Kim, Mike, Donna? - a co z Marią, Frankiem Jr i Lisą? - zapytacie ]
W czasie pracy, jeden z kolegów dostaje szału krzycząc "Nie nabierzecie mnie. Wypuście mnie stąd!", a Frank chcąc powstrzymać jego furię całkiem fachowo spuszcza mu łomot. Kolega określany jako Vinnie to Da Rosa, ale Castle go nie rozpoznaje.
Podskórnie jednak czuje, że coś jest nie tak, jakby jego prawdziwe myśli były nadpisywane przez nienaturalną i sztuczną narrację. Nurty świadomości - że tak to ujmę - mieszają się, wprawiając Castle'a w zwątpienie czy to czego doświadcza to rzeczywistość. I dlaczego co rusz w głowie pojawia mu się wizerunek czaszki?
Tymczasem Norm, sąsiad i najlepszy kumpel Franka raportuje komuś jego zachowanie.
Jak do tego wszystkiego mają się Sirhan Sirhan, Project Artichoke i masowi/seryjni mordercy?
Bardzo dobrze napisana, bardzo gorzka opowieść. Nie mogę oczywiście zdradzić skąd ta fabularna gorycz, jednakże, i w trakcie historii, a zwłaszcza w jej finale czuje się tę tęsknotę Franka za tym co utracił. Abnett i Lanning pisali Castle'a bowiem tak jak się pisać powinno - jako człowieka z głęboką traumą, a nie jak psychopatę.
Fajne dialogi i niezłe tempo to standard w przypadku wielu historii o Punim - "Psychoville" wyróżnia natomiast filmowe kadrowanie i mocno paranoiczny klimat dotąd niespotykany (i później raczej też) w opowieściach o tej postaci. Całość kojarzy się z genialnym "Perchance to dream" Joe R. Lansdale'a z "Batman: The Animated series" oraz "Detective Comics # 633: Identity crisis" do scenariusza Petera Milligana. "Psychoville" powstawało jednakże niemal równolegle z "Perchance...", więc o plagiacie nie może być mowy, zresztą w każdym z przypadków scenarzyści popłynęli w zupełnie inne rejony.
Historię narysował Mike McKone, który wypadł niejednoznacznie. Są kadry, a nawet całe plansze znakomicie narysowane, ale są i takie, które pozwalają się zastanawiać jak taki zawodnik może popełniać tak kardynalne błędy. Niemniej ogląda się całość bardzo fajnie, a McKone choć nie tak dobry jak Doug Braithwaite i tak wypadł lepiej niż Hugh Haynes.
I cóż - "Wszystkiego Najlepszego, Frank". Z nadzieją na jakieś przyszłe "Welcome back, Frank". Oby tak dobre jak to z 2000.
Da Rosa:
"Pamiętam! Pamiętam wszystko! Wy #$%^&! ....z moją głową!"
"Teraz już pamiętam."
Castle:
"Da Rosa?"
"Pamiętasz mnie?"
Da Rosa:
"Punisher..."
"Ty chciałeś mnie..."
Castle: "Właśnie."
Heckler & Koch: BRAAPPPP