Bibliotekarz: "Tzn. nie ma tam czego konkretnie?"
Sformułowanej przez Ciebie tezy jakoby: „Tak właśnie wyglądała chrystianizacja większości Europy - była skuteczna o ile znalazła wsparcie u władcy dysponującego armią”.
W tym tekście niczego takiego nie ma, co czyni tę tezę niczym więcej jak osobistą projekcją bez jej źródłowego potwierdzenia.
Nie ma tam historii frankijskiego przywódcy Chlodwiga, który obiecał się nawrócić za zwycięstwo nad Alemanami? Czy nie ma podkreślenie tajemnicy, w jakiej Chlodwig kontaktował się z biskupem Reims aby Frankowie nie dowiedzieli się o zamiarze nawrócenia władcy? Nie ma tam nic, że wraz z nim chrzest przyjęło 3000 jego wojowników? Nie ma tam wymownego milczenia aby jakieś szersze grono Franków również przyjęło lub trwało w chrześcijaństwie w tym okresie? Nie ma tam nic o ograniczeniu początkowego wsparcia dla chrztu Chlodwiga do wąskiego grona niefrankijskiego pochodzenia?
„Wśród Franków bywali chrześcijanie”.
A skąd u Ciebie z kolei ta informacja?
Ze źródeł. Frankiem był komes Arbogast na rzymskiej służbie, który w nieokreślonym momencie został chrześcijaninem. Frankiem był również Wedast, były żołnierz rzymski, który się nawrócił, a Chlodwig odwiódł go od pustelniczego życia. To nie było nic niezwykłego, że Germanie na służbie Rzymu dokonywali konwersji.
Pytam nieprzypadkowo, bo mamy świadectwa (choćby u pisarzy wczesnochrześcijańskich takich jak np. Justyn Męczenik) w myśl których gminy chrześcijańskie rozwijały się na terenie galijskich prowincji Cesarstwa już w drugiej połowie I w. Do tego całkowicie oddolnie. Bo niby kto miał je tworzyć „odgórnie”? Domicjan? I jak wyjaśnić „odgórną” egzekucje biskupa Lugdunum (współczesnego Lyonu) przez urzędników cesarza Marka Aureliusza (zabrał się chłopak na tamten świat w 180 r.)?
Ok. A teraz umieśćmy to w kontekście. Szacuje się, że do początku III w. chrześcijanie stanowili poniżej 1% ludności Imperium Rzymskiego. W tym okresie mieszczą się te twoje galijskie gminy i biskup Lugdunum. Poniżej procenta. To jest ten sukces oddolnej inicjatywy?
„W momencie nawrócenia Chlodwiga połowa biskupstw Galii Północnej pozostawała nieobsadzona a jedna czwarta przechodziła finansowy kryzys”.
Skąd zatem wzięły się te wakaty, skoro jeszcze chwilę temu twierdziłeś: „Archeologicznie ślady chrześcijaństwa są niezwykle słabo poświadczone dla północnej Francji i przypuszcza się, że ten region realnie schrystianizował się dopiero w X wieku”.
A tu nagle mamy nieobsadzone ośrodki funkcjonującej od dawna struktury kościelnej…
Z pewnością wakatów tych nie pozostawili Frankowie. Pozostały one po Rzymianach i ludności galorzymskiej. Jakoś chrześcijanie, którymi Chlodwig się otacza i którzy przekonują go do konwersji to Galorzymianin biskup Remigiusz, Wedast - Frank, ale będący na służbie rzymskiej, żona Klotylda - Burgundka, list gratulacyjny śle Galorzymianin biskup Awit, z rozmachem relacjonuje to Galorzymianin biskup Grzegorz. Brak wśród tych biskupów pozostawiających i obejmujących wakaty Franków.
Więc te słaby ślady chrystianizacji odnoszą się do Franków zamieszkujących północne regiony państwa Franków a nie do Galorzymian zamieszkujących rzymską prowincję Galię.
Nie wiesz, kto przyniósł chrześcijaństwo do Galii, kiedy pojawili się tam Frankowie ani nie odróżniasz Franków od lokalnej ludności.
„Aby była skuteczna musi oprzeć się a aparat administracyjny i wojsko. Misje pozbawione takiego wsparcia przechodzą bez większego echa”.
Twierdzenie z gruntu nieprawdziwe i to nie tylko w kontekście starożytności (by wspomnieć hiszpańskich misjonarzy na obszarze współczesnej Kalifornii i Teksasu). Chrześcijaństwo jest idealnym wręcz przykładem możliwości rozwojowych nie tylko bez poparcia ze strony „czynników siłowo-resortowych”, ale nawet wbrew nim – vide wysiłki Pliniusza Młodszego na rzecz wyplenienia chrześcijaństwa na zarządzanych przezeń obszarach Bitynii i Pontu (beznadziejnie nieudane). Stąd także ta Twoja teza nie znajduje potwierdzenia w dostępnych nam źródłach.
Ale ty po prostu tych źródeł nie znasz, więc o czym mowa? Szwecja, Rugia, Obodrzyce, Prusowie, Ruś, Pomorze, Polska, itd. - wszędzie powtarza się ten sam schemat. Początkowe misje chrystianizacyjne bez wsparcia militarnego lub konwersje władcy, który nie ma wystarczającego wsparcia w drużynie nie pozostawiają po sobie większego efektu. Realna chrystianizacja szerszych mas dokonuje się w drugiej fazie, kiedy misjonarz przybywa z księciem i jego wojami, grody są oblegane, ośrodki starego kultu niszczone a ludność dostaje ultimatum pod groźbą miecza.
Powołujesz się na Franków podając ich za przykład dobrowolnej oddolnej chrystianizacji. Smażysz o tym kilka postów. Ale suma sumarum nie potrafisz podać na to nawet jednego dowodu, czy przykładu Franków chrystianizujących się większą grupą bez nadzoru władcy i jego wojowników.
Tzw. nauka marksistowska faktycznie przez kilka dekad namolnie usiłowała narzucać wszystkim naokoło tego typu interpretacje. Sęk w tym, że ślady regularnie sprawowanego kultu na ziemiach polskich (m.in. na Kujawach) jeszcze przed chrztem Mieszka odnajdujemy od prawie stu lat.
Nie ma żadnego chrześcijańskiego kultu na Kujawach przed Mieszkiem I. Jest nawet wprost przeciwnie - Kujawy to obok Mazowsza najbardziej zapóźniony pod względem chrystianizacji obszar państwa Piastów.