To i ja wrzucę kilka zdań o
Alacku Sinnerze Kapitalnie narysowany komiks, świetne detektywistyczne opowieści rozgryzane przez tytułowego bohatera dzięki dobrodziejstwom ówczesnej technologii czyli rozmowy przy papierosku na ulicy, rozmowy przy papierosku i alkoholu w głównych centrach lokalnych punktów informacji czyli okolicznych spelunach. Oczywiście nic by z tych rozmów nie wynikało gdyby nie główne atuty Alacka czyli dobry lewy prosty, stalowe płuca,mocna głowa i siła dedukcji dzięki której dzielny detektyw łączy wszystkie kropki w całość. Co ciekawe i dodające autentyczności postaci, zdarza się również że i sam zbierze oklep, taka to już specyfika branży podwyższonego ryzyka.
O fabule nie będę nic pisał bo najlepiej samemu odkrywać ten nowojorski świat z lat siedemdziesiątych, generalnie będąc świadom czasów w których autorzy tworzyli ten komiks oczekiwałem trochę ramotkowej fabuły i tu ogromne zaskoczenie - nie mogłem wyjść z podziwu jak sprawnie narracyjnie skonstruowane są te historie. Prawdziwą perełką tego zbioru pośród nie mniejszych pereł są "Wspomnienia" z Sinnerem opiekującym się rybkami, to było coś czego się nie spodziewałem. Nie spodziewałem się również że zobaczę kadry z uśmiechniętym Alackiem, w ogóle strona kończąca zbiór gdzie ujawnia swoje ziemskie supermoce o które bym go w życiu nie podejrzewał jest miłym zaskoczeniem.
Dobra, ale wymyśleć to jedno, sztuką jest przełożyć te wszystkie myśli na obrazki i to jak narysowany jest komiks to po prostu mistrzostwo świata. To jak autor operuje czernią i bielą to jest poezja, wszystkie miejsca w których dzieje się akcja, bary, biura, hotele,komisariaty czy ulice tętnią swoim własnym życiem , tu nie ma pustych kadrów, praktycznie na każdym tyle się dzieje że głowa mała.
To co przykuło moją uwagę to właśnie niesamowity gabinet osobowości w tle, te wszystkie uśmiechnięte, krzywe, powykręcane, zapijaczone facjaty robią klimat nie do podrobienia.
Najlepszym kontrastem oddającym brzydotę jest to jak Senior Jose dokonał autoportretu samego siebie i Sampayo, czyli najpiękniejsze buźki w komiksie kontra reszta świata.
Zajebistym zabiegiem są kadry w tak zwanej oddali, nie wiem jak je fachowo nazwać, siedzą sobie bohaterowie gdzieś w knajpie, gadają, następuje oddalenie i na pierwszy plan wychodzi miasto z dialogiem w tle, mistrzostwo.
Podsumowując, wielkie brawa dla Mandioci dzięki której mogłem zapoznać się z tym niezwykle udanym i rewelacyjne wydanym komiksem ( choć parę literówek jednak się znalazło) . Jedynym minusem jest to że mi jako abstynentowi procentowo-nikotynowemu po skończonej lekturze ciało przesiąkło oparami dymu i alkoholu ale jest to poświęcenie które jestem w stanie znieść.
I nic by się nie stało jakby w ramach ciekawostki przy każdym tytule były podane daty powstawania historii.
Jeszcze większe brawa i to na stojąco dla Mandioci za ściągnięcie Jose Munoza do Polski, zajebisty, uśmiechnięty i rozgadany facet zarażający optymizmem i pozytywnym nastawieniem do życia, cieszę się że mogłem zobaczyć/ posłuchać Mistrza na żywo.
Zakupowy strzał w dziesiątkę, jest to najbarwniejszy czarno-biały komiks jaki czytałem, czekam na tom drugi.
A na sam koniec jeden z lifehacków Alana Grzesznika:
- jak przedawkujesz alkohol śpij z odkrytą stopą, efekty picia zejdą do palców.
Pozdro.