Mam tego potworka w bibliotece już się rozpada, ale straszy równo. Kupiłem jeszcze za dzieciaka bodajże w okolicach 1996 i o zgrozo było to moje pierwsze spotkanie z Trylogią. Doczołgałem się do zniszczenia Pierścienia razem z Hobbitami a potem cisnąłem w cholerę. Dopiero w liceum zrobiłem drugie podejście do Skibniewskiej i odbiór był diametralnie inny. Także dobre tłumaczenie to skarb.
Potworka chciałem kolejno wywalić, spalić, sprzedać, ale w końcu stwierdziłem, że zostawię go na półce i straszę nim gości. Pierwsze wersy wielokrotnie budziły w ludziach zarówno radość jak i zażenowanie. Z perspektywy to tłumaczenie jest tak złe i mówiąc brutalnie spier******, że aż dobre

Osobiście sądzę, że Łoziński pomysł wyjściowy miał dobry, ale brakło mu umiejętności i ewidentnie przesadził często zmieniając dobre na lepsze - Obieżyświat/Łazik. Aczkolwiek i Skibniewskiej nie można odmówić czarów jak sprawa z Gryfem (choć w porównaniu do Łozińskiego to drobna wpadka). Generalnie w spolszczenia trzeba umieć i jak robić to z polotem, konsekwentnie i zachowując zdrowy rozsądek którego ewidentnie tu zabrakło.
Co do Spawnów to tłumaczenie w przypadku "Rewolwerowca" w niczym mi nie przeszkadza, bo oddaje tytuł 1:1 i zachowuje cały klimat. W pozostałych seriach to już różnie. Ja zdaję się na wydawcę.