1
Dział ogólny / Komiksowe FOMO czyli impulsywne zakupy i potrzeba posiadania/lektury na premierę
« dnia: Dzisiaj o 19:20:22 »
W kontekście nie tylko limitowanych wydań wyprzedawanych przed/w dniu premiery, ale też w ogólności, czyli bycie "na czasie" kiedy o danym tytule się mówi (a więc w okolicy premiery) - Facebook obecnie tak działa, że widzę masę postów "polecanych", wśród tego trafiła się krótka analiza pod kątem wydań książek, uważam że przekłada się to przynajmniej częściowo i na komiksy, szczególnie w niektórych przypadkach:
I komentarz z jakim, może nie w tym akurat momencie, ale identyfikuję/identyfikowałem się:
W kilku tematach na forum przewija się to FOMO (z angielskiego fear of missing out, czyli strach przed wypadnięciem z obiegu, że jakieś informacje czy media nas ominą i ich nie poznamy, a w zasadzie że nie będziemy mogli ich poznawać "wspólnie" z innymi i, w idealnej sytuacji, wymieniać się opiniami kiedy "wszyscy" o danej rzeczy rozmawiają), na pewno więc zasługuje na osobny temat.
Ja szczególnie ten drugi cytowany fragment rozumiem, tylko to wszystko, jak osoby zauważyły, mija się z celem gdy spieszymy się np. z czytaniem (już pomijając kupowanie) czy robimy to na siłę bo tylko "teraz" można o danej, tu książce, porozmawiać. Fakt szybkiego nabycia/przeczytania staje się ważniejszy niż obcowanie z daną książką, daje większą przyjemność...
Nie ma konkretnego wniosku do jakiego zmierzam, jeśli temat nie nabierze trakcji to trudno, ale uznałem że niby wypowiedzi z innego rynku, a jednak i do nas się odnosi (lub raczej do Was, bo ja mało już nowości śledzę, a że nie przeczytam nawet tego co dotychczas zebrałem to właściwie pewność). Tutaj na forum zresztą FOMO pewnie nie jest powszechne (poza wydaniami limitowanymi - bo albo kupi się od razu albo w ogóle), nie widzę czytania "na bieżąco" co akurat wychodzi, ale może macie doświadczenia z innych miejsc, np. Facebook i dyskusje tam, czy np. post o dowolnym nowo-wydanym komiksie jest znacznie popularniejszy od kolejnego posta o starszym, ale ponadczasowym wydaniu typu przykładowego Watchmen?
Wiem, że sama jestem temu trochę winna ale mam taką refleksję, że pogłębia się zjawisko, które nazwałabym "streamingizacją czytelnictwa". Od razu powiem, że słowo "Streamingizacja" nie istnieje ale je wykorzystam, bo kto mi zabroni.
Otóż, jak wiemy zasada streamingu działa plus minus tak. Wchodzi serial, wszyscy powinniśmy o nim intensywnie rozmawiać z okazji premiery. Jeśli wszystkie odcinki są na raz, czasem ta intensywna dyskusja trwa tydzień a pierwsze opinie i zdania zaczynają się kilka godzin po premierze. A ponieważ wiele osób piszących o popkulturze ma wcześniejszy dostęp to jeszcze wcześniej. Jeśli serial jest nadawany tydzień po tygodniu ma większą szanse na dłuższą dyskusję ale też najwięcej szumu to około tygodnia - dwóch po premierze. Wszystko pojawia się szybko, intensywnie i przede wszystkim - niesłychanie szybko trzeba się załapać, żeby w ogóle ktokolwiek chciał z tobą o tym rozmawiać, wysłuchać twojej opinii itp.
No i jak wiemy, od lat ten mechanizm przenosi się na czytelnictwo. Premiery pojawiają się tydzień po tygodniu, coraz szybciej, książki "żyją" na półkach tak krótko, że po miesiącu można zapomnieć, że w ogóle ktoś je wydał. Jasne są tytuły, które cieszą się dłuższą popularnością, ale większość przelatuje mega szybko.
Co więcej nagle ta data premiery staje się niczym data premiery serialu. Jeśli mówimy o jakiejś serii, to przez chwilę ma się wrażenie, że wszyscy muszą czytać to samo (albo chcą czytać to samo) ale jeśli nie znajdą czasu dosłownie w chwili premiery to nie ustrzegą się przed spoilerami i niekoniecznie znajdą wątek do rozmowy. Przy czym tempo jest zabójcze, miesiąc temu miała premierą polska premiera "Onyx Storm" i mogłam obserwować jak to się przetacza, w ostatnich dniach oburzenie wywołał fakt, że wydawnictwo nie wysłało "Wschodu słońca w dniu dożynek" dosłownie w dniu wydania. Każdy dzień się liczy, bo już zaraz, jakby się tej książki nie przeczytało.
Co więcej zaczyna się to rozlewać na literaturę popularną ale niekoniecznie powieści tylko Tik Tokowe, mam poczucie, że za trzy tygodnie nikt nie będzie rozmawiać o "Orbital" czyli niedawnej premierze książki która dostała Bookera, a "Intermezzo" Sally Rooney to wczorajsza wiadomość. Sama dostaję sporo premier książkowych i czasem nie zdążę nawet przyjrzeć się dokładnie książkom, które do mnie przyszły a już pojawiają się następne. Ma być szybko, intensywnie i coraz więcej.
Często łapię się na tym, że w tym zamieszaniu gubią się książki, które chciałam przeczytać ale coraz to nowe premiery odwracają moją uwagę. I wiem, że jestem dość wyjątkowym przypadkiem ale mam poczucie, że czytelnicy też chcieliby jakiegoś oddechu, jakieś możliwości przystanięcia na dłużej, poczucia, że to nie jest jak kolejny ciąg seriali, które trzeba obejrzeć, choć nikt nie wie kiedy.
Więcej - ponieważ książek jest tak dużo, to oczywiście, wiele osób, które nawet chciałby je poznać czy przeczytać nie jest w stanie się o nich dowiedzieć. Jestem pod wrażeniem jak często okazuje się, że nawet duże premiery po prostu do ludzi nie trafiają, bo jeśli nie siedzą w tym po uszy to zanim się zorientują, że jest ciekawa książka już wszyscy mówią o następnej, w księgarni spadają z półki nowości, a w ogóle znaleźć miejsce gdzie można pogadać to już ze świecą szukać.
Zdaję sobie sprawę, że ta karuzela nie kręci się tak szybko bez przyczyny, ale mam wrażenie, że powoli zaczynamy zbliżać się do granicy, w której książki nie mają szansy w pełni zaistnieć. Ja sama widzę, że czytam książki na tempo, bo gdybym tego nie robiła to bym się kompletnie rozjechała z tym o czym się rozmawia. A ja mam więcej czasu na czytanie niż 99% ludzi w tym kraju. Skoro ja mam poczucie, że jest za szybko to co muszą czuć ludzie, którzy mają na to mniej czasu.
I nie mówię tu o czytaniu szybko wyczekiwanej premiery książkowej bo to wydarzenie starsze niż czas ale raczej o tym, że po prostu dziś by załapać się na dyskusję, na to by funkcjonować bez spoilrów, by być w trendzie, to trzeba czytać właściwie książkę w tygodniu premiery. Trochę jak z serialami, których nie można odkryć trzy miesiące po premierze.
Takie moje uwagi. Jak macie własne refleksje to zapraszam. Odkryłam, że to FB promuje najbardziej więc dyskutujcie dowoli!
I komentarz z jakim, może nie w tym akurat momencie, ale identyfikuję/identyfikowałem się:
Na mnie ostatnio spłynęło to objawienie i zatrzymałam się. Kupowałam książki że szczerą nadzieję na ich przeczytanie. Wszystkie wydawały się interesujące, miały pozytywne opinie, więc je kupowałam. Aż przyszło otrzeźwienie... Odkryłam, że mam w domu ponad 500 kupionych i nieprzeczytanych książek. A w moim przypadku jest to zjawisko dziwne, z kilku powodów: 1. Ostatnio oglądam bardzo dużo filmów i seriali. Dużo nadrabiam i w ogóle strasznie mnie to kręci. 2. Pracuje w bibliotece, więc dużo muszę czytać służbowo, a jeszcze więcej łapie książek, które są polecane przez czytelników i oni mają nadzieję, że też je przeczytam, żeby móc ze mną o tym porozmawiać.
3. Pracuję w filii na osiedlu, gdzie ludzie 50+ czytają określone gatunki książek, dlatego to co mnie interesuje muszę kupić... Nie ma właściwie ani jednej książki, którą można określić jako "cosy-fantasy". I to właśnie ten gatunek mnie obudził. Kupiłam już którąś z kolei książkę, a nie przeczytałam ani jednej... A w recenzji ktoś ją porównał do innych z tego gatunku - okazało, że że miałam kupione 4 tytuły, które recenzent przywoływał. Oczywiście, żadna nie tknięta. I to jakoś dało mi do myślenia... Skoro mam w domu coś co powoli staje się punktem odniesienia, nie ruszyłam tego, a wciąż kupuje powieści, których opis brzmi podobnie to może przestanę? I przestałam... Od początku roku, kupiłam 5 książek - 3, bo były naprawdę dla mnie (m.in "Dumbledore") i 2 jako małe potknięcie w postanowieniu niekupowania. Ze 30 książek oddałam do biblioteki, że świadomością, że one są ostatnie w ogonku i pewnie przed śmiercią i tak do nich nie dotrę.
A co będzie dalej to się zobaczy...
W kilku tematach na forum przewija się to FOMO (z angielskiego fear of missing out, czyli strach przed wypadnięciem z obiegu, że jakieś informacje czy media nas ominą i ich nie poznamy, a w zasadzie że nie będziemy mogli ich poznawać "wspólnie" z innymi i, w idealnej sytuacji, wymieniać się opiniami kiedy "wszyscy" o danej rzeczy rozmawiają), na pewno więc zasługuje na osobny temat.
Ja szczególnie ten drugi cytowany fragment rozumiem, tylko to wszystko, jak osoby zauważyły, mija się z celem gdy spieszymy się np. z czytaniem (już pomijając kupowanie) czy robimy to na siłę bo tylko "teraz" można o danej, tu książce, porozmawiać. Fakt szybkiego nabycia/przeczytania staje się ważniejszy niż obcowanie z daną książką, daje większą przyjemność...
Nie ma konkretnego wniosku do jakiego zmierzam, jeśli temat nie nabierze trakcji to trudno, ale uznałem że niby wypowiedzi z innego rynku, a jednak i do nas się odnosi (lub raczej do Was, bo ja mało już nowości śledzę, a że nie przeczytam nawet tego co dotychczas zebrałem to właściwie pewność). Tutaj na forum zresztą FOMO pewnie nie jest powszechne (poza wydaniami limitowanymi - bo albo kupi się od razu albo w ogóle), nie widzę czytania "na bieżąco" co akurat wychodzi, ale może macie doświadczenia z innych miejsc, np. Facebook i dyskusje tam, czy np. post o dowolnym nowo-wydanym komiksie jest znacznie popularniejszy od kolejnego posta o starszym, ale ponadczasowym wydaniu typu przykładowego Watchmen?