1
Filmy i seriale / Odp: MCU a.k.a. Kinowe Uniwersum Marvela
« dnia: Pt, 19 Styczeń 2024, 20:56:38 »
Kevin Faige choć ma dużo władzy, to nie jest on master bossem samego Disneya. Ten, któremu niesłusznie stawia się ołtarzyki, właśnie pogrążył całe MCU. I ciężko tego faktu nie zauważyć. Jest to megaloman, który nie chciał mieć nic wspólnego z produkcjami robionymi jako MCU, ale nad którymi nie miał władzy. Tupał nóżkami, wiercił się i skarżył swoim przełożonym, że inni robią mu pod górkę. Dostał więc większą autonomię i zaczął zamieniać filmy w familijną, zdzieciniałą papkę. Początkowo ludziom się to podobało, bo szli do kina na takiego Ragnaroka i było to takie luźne odmóżdżenie. Fani bronili się przez złym DC i nieudolnym Snyderem, chowającym się za przerysowanym mrokiem. Jednak zamienianie bohaterów w kretynów, szczucie kolorowymi zwierzątkami i stworkami już nie wystarcza.
Oficjalnie nie wyciąga się tego co się dzieje w rodzinie na zewnątrz. To by tworzyło zły PR. Po prostu wprowadza się zmiany, odcina od tego co poszło źle. Ograniczenie liczby seriali to już pierwszy taki sygnał. Iron Heart i Agatha już leżą dawno gotowe, ale zapewne to kolejne generyczne produkcje, które by nic nie wniosły, dlatego studio w tle obmyśla jak tu je lekko zmodyfikować żeby nabrały choć trochę jakości. Przy Echo także tak myśleli i wymyślili - to dobrze przyjęte postacie, jak Daredevil i Fisk mają pociągnąć przeciętną produkcję. A narcystyczny Kevin chciał stworzyć je po swojemu, by nie mieć nic wspólnego z produkcjami Netflixa, więc i jego trzeba było utemperować. Przecież cała saga Defenders należy obecnie do Disneya, a te seriale są cały czas w Disney Plus i ludzie je oglądają. A Kevin chciał zrobić reboot, bo mu przykro, że nie brał udział w powstaniu tego netflixowego kawałka Marvela?
Seriali jest więcej. Defendersi są obecnie jako część MCU, co jest PR-owo sukcesem. Choć Iron Fist był trochę gorzej odbierany, to przecież tragedii nie ma. Fabularnie to skończyło się jakoś, że jeździ po świecie, dlatego w wizji street level z NY już go nie trzeba wprowadzać, wystarczą wzmianki, że gdzieś tam jest w swoim klasztorze, głęboko w górach, gdzie nie ma dostępu. Luke Cage skończył jako gangster, a minęło wiele lat, można go zamknąć w Tratwie, sprawa załatwiona. Inne seriale Marvela również można potraktować podobnie. Inhumans fajnie wprowadzono w Dr Strange 2, więc wystarczy powiedzieć, że to inna Ziemia. Podobnie można zrobić z Agentami Tarczy, którzy mogą być takim What If, lub Lokim - pokazywać alternatywne wydarzenia, do których można kiedyś przy okazji nawiązać.
Łysy musiał się nieźle natłumaczyć dlaczego sponiewierał najbardziej dochodową francyzę w historii i podejrzewam, że teraz patrzą mu ostro na ręce. W przyszłym roku ma aż jeden film, w dodatku multiwersalny sequel z popularnym bohaterem. Jeśli zawali i kasa nie będzie leciała, to podejrzewam, że będzie musiał ogłosić przejście na emeryturę. Choć wydaje się, że Deadpool 3 to pewniak, to wcale tak nie musi być. Flash też miał być pewniakiem. Michael Keaton miał pociągnąć film podobnie jak Hugh Jackman. Box office jest bezlitosny. Nie pyknie 800 mln lub więcej, to żaden strajk scenarzystów nie będzie pokładką pod porażkę i James Gunn będzie rywalizować z showrunnerem z bardziej bujną fryzurą.
Oficjalnie nie wyciąga się tego co się dzieje w rodzinie na zewnątrz. To by tworzyło zły PR. Po prostu wprowadza się zmiany, odcina od tego co poszło źle. Ograniczenie liczby seriali to już pierwszy taki sygnał. Iron Heart i Agatha już leżą dawno gotowe, ale zapewne to kolejne generyczne produkcje, które by nic nie wniosły, dlatego studio w tle obmyśla jak tu je lekko zmodyfikować żeby nabrały choć trochę jakości. Przy Echo także tak myśleli i wymyślili - to dobrze przyjęte postacie, jak Daredevil i Fisk mają pociągnąć przeciętną produkcję. A narcystyczny Kevin chciał stworzyć je po swojemu, by nie mieć nic wspólnego z produkcjami Netflixa, więc i jego trzeba było utemperować. Przecież cała saga Defenders należy obecnie do Disneya, a te seriale są cały czas w Disney Plus i ludzie je oglądają. A Kevin chciał zrobić reboot, bo mu przykro, że nie brał udział w powstaniu tego netflixowego kawałka Marvela?
Seriali jest więcej. Defendersi są obecnie jako część MCU, co jest PR-owo sukcesem. Choć Iron Fist był trochę gorzej odbierany, to przecież tragedii nie ma. Fabularnie to skończyło się jakoś, że jeździ po świecie, dlatego w wizji street level z NY już go nie trzeba wprowadzać, wystarczą wzmianki, że gdzieś tam jest w swoim klasztorze, głęboko w górach, gdzie nie ma dostępu. Luke Cage skończył jako gangster, a minęło wiele lat, można go zamknąć w Tratwie, sprawa załatwiona. Inne seriale Marvela również można potraktować podobnie. Inhumans fajnie wprowadzono w Dr Strange 2, więc wystarczy powiedzieć, że to inna Ziemia. Podobnie można zrobić z Agentami Tarczy, którzy mogą być takim What If, lub Lokim - pokazywać alternatywne wydarzenia, do których można kiedyś przy okazji nawiązać.
Łysy musiał się nieźle natłumaczyć dlaczego sponiewierał najbardziej dochodową francyzę w historii i podejrzewam, że teraz patrzą mu ostro na ręce. W przyszłym roku ma aż jeden film, w dodatku multiwersalny sequel z popularnym bohaterem. Jeśli zawali i kasa nie będzie leciała, to podejrzewam, że będzie musiał ogłosić przejście na emeryturę. Choć wydaje się, że Deadpool 3 to pewniak, to wcale tak nie musi być. Flash też miał być pewniakiem. Michael Keaton miał pociągnąć film podobnie jak Hugh Jackman. Box office jest bezlitosny. Nie pyknie 800 mln lub więcej, to żaden strajk scenarzystów nie będzie pokładką pod porażkę i James Gunn będzie rywalizować z showrunnerem z bardziej bujną fryzurą.