Przeczytałem
"Monicę" Daniela Clowesa i tak mi się spodobało, że postanowiłem coś naskrobać. Nie chcąc spojlerować, zasadniczo komiks przedstawia życie tytułowej bohaterki: od wojny w Wietnamie po jakąś niedaleką przyszłość. Jest to trochę straszna, ale też trochę śmieszna historia szkatułkowa. Komiks daje wielość możliwości interpretacyjnych: można go czytać jako studium szaleństwa, można jako opowieść o dokonywaniu złych wyborów, można jako analizę znaczenia przypadku w życiu ludzi, można wreszcie jako rzecz o apokalipsie... Jest to również świadectwo tego, w jaki sposób Clowes - uważny i nie-sentymentalny obserwator młodości, stał się Clowesem - bezlitosnym specjalistą od przemijania, śmierci i rozkładu. Jednocześnie autor ten doprowadził umiejętność narracyjnego wzbudzania niepokoju do poziomu mistrzowskiego.
Idąc w porównania literackie można powiedzieć, że Clowes to jest nasz komiksowy W.G. Sebald, który pisze o znikaniu, przemijaniu, śmierci..., ale ponieważ jest Amerykaninem, więc nie odwołuje się do Thomasa Browne'a, Rembrandta, Flauberta, Conrada, całej tradycji europejskiej tylko do języka pulpy, EC Comics, Basila Wolvertona, kalifornijskich sekt, kontrkultury lat 60. i lepi z tego wszystkiego coś swojego.
Zatem może lepiej: oto nasz komiksowy Philip K. Dick. Chociaż też nie do końca. Dick był jednak szaleńcem, a tu mamy do czynienia z dziełem twórcy świadomego, który w pełni panuje nad tym, co chce pokazać. Mam wrażenie, że tam nie ma nic przypadkowego. To jest historia, w której nawet kolory marginesów mają znaczenie (i to jakie!). Przechodząc do porównań filmowych - "Monica" była porównywana do dzieł Davida Lyncha, ale moim zdaniem bardziej by tu pasował Luis Bunuel (szczególnie ten późny). A może po prostu jest to Daniel Clowes, jedyny w swoim rodzaju.
Mam wrażenie, że dla rzetelnej interpretacji tego komiksu musiałbym napisać długi wielostronicowy esej, czego nie chce mi się robić (bo i kto by to przeczytał?). Dobre wglądy w "Monicę" dają tekst z New Yorkera:
https://www.newyorker.com/culture/culture-desk/monica-a-guided-tour-through-daniel-clowess-mind-and-libraryoraz recenzja z The Comics Journal (uwaga! tam jest mnóstwo spojlerów):
https://www.tcj.com/reviews/monica/Dla pokazania specyfiki komiksu Clowesa możemy postawić "Monicę" obok wydanej u nas również niedawno "Ballady dla Sophie" autorstwa spółki Melo/Cavia. Na poziomie ogólnym są tu liczne fundamentalne podobieństwa (nie chcę spojlerować, ale w obu przypadkach chodzi o historię życia, związki międzyludzkie i rodzicielstwo). Natomiast: "Ballada..." to milusia historyjka, która i łezkę wywoła, i pokaże jakie życie jest skomplikowane, i porusza ważne sprawy, i nikogo nie obrazi, i jest ładnie narysowana. Taka bajka, która może się podobać. "Monica" z kolei to chropowata historia, na skraju szaleństwa, która jest tak niepokojąca, że aż prawdziwa. Hej, jesteśmy w Stanach, tam dzieją się takie rzeczy:
https://www.youtube.com/watch?v=2PweoTaa_OA"Monicę" można czytać jako zbiór niepokojących historii napisanych, narysowanych i pokolorowanych w stylu EC Comics, a można jako wielopoziomową opowieść - bogatą, gęstą narracyjnie i symbolicznie. Zatem są chyba dwie grupy odbiorców, które powinny być zadowolone. Aczkolwiek realistycznie zakładam: jeśli ktoś lubi Clowesa to będzie mu się podobało, a jeśli nie lubi, to go pewnie odrzuci.
Tak patrzę na to, co napisałem powyżej i wygląda to na mieszankę bełkotu oraz skrótów myślowych. W sumie może lepiej krótko: podoba mi się ten komiks. Wydaje się stworzony do wielokrotnego czytania. Przy okazji jest bardzo ładnie wydany (brawo Kulturo Gniewu!).
9,5/10.