1
Komiksy polskie / Odp: Dogmat
« dnia: Śr, 05 Kwiecień 2023, 15:42:40 »
Do działalności charytatywnej nikogo nie zamierzam namawiać, za to do książki mogę.
Najpierw grubo, czyli to, co najgorsze, dla mnie: otóż największą wadą książki jest to, że trzeba ją przeczytać na ekranie pomputra. Unikam tego, nie lubię, a tu się wyświetliło prawie 500 stron (za to z dużą interlinią).
No i co, w niedzielę poświęciłem chwilkę na wstępne rozpoznanie, w poniedziałek popołudniem przeczytałem stronę ostatnią.
Jeśli ktoś lubi sensację, taką w stylu McLeana, Higginsa, czy naszego Joe Alexa, nie powinien się zawieść. A tu mamy jeszcze sprawy nadprzyrodzone, Watykan, filozofowanie, no i miłość. Pamiętam, jak robiono sławę tytułowi "Ja, Gelerth" Pasikowskiego, jakoś nie podzielałem powszechnych odczuć, a "Dogmat" wszedł, całkiem swobodnie.
Może gdyby Chmielu startował wtedy, kiedy, powiedzmy, Kotowski czy Kochański, to i może dzisiaj pisałby już którąś książkę, a tak co, pozna to niewielkie grono.
Wprawdzie z czystą sensacją książkową od wielu lat się mijam, raczej przypadkiem na siebie wpadamy, niemniej uważam, że "Dogmat", po przepracowaniu redaktorskim (bo wg mnie jest tu trochę do popracowania z dobrym redaktorem, takim, co to zadba i o myśl autora, i o czytelnika) znalazłby amatorów na rynku, a i nawet takich, co pospieraliby się o poglądy.
Wbrew przypuszczeniu autora, rzecz słaba nie jest (wiele książek odpuszczam po kilku/kilkunastu stronach); tu zwyczajnie byłem ciekaw, co będzie dalej.
Ja miałem frajdę z lektury.
Dzięki, Chmielu.
Najpierw grubo, czyli to, co najgorsze, dla mnie: otóż największą wadą książki jest to, że trzeba ją przeczytać na ekranie pomputra. Unikam tego, nie lubię, a tu się wyświetliło prawie 500 stron (za to z dużą interlinią).
No i co, w niedzielę poświęciłem chwilkę na wstępne rozpoznanie, w poniedziałek popołudniem przeczytałem stronę ostatnią.
Jeśli ktoś lubi sensację, taką w stylu McLeana, Higginsa, czy naszego Joe Alexa, nie powinien się zawieść. A tu mamy jeszcze sprawy nadprzyrodzone, Watykan, filozofowanie, no i miłość. Pamiętam, jak robiono sławę tytułowi "Ja, Gelerth" Pasikowskiego, jakoś nie podzielałem powszechnych odczuć, a "Dogmat" wszedł, całkiem swobodnie.
Może gdyby Chmielu startował wtedy, kiedy, powiedzmy, Kotowski czy Kochański, to i może dzisiaj pisałby już którąś książkę, a tak co, pozna to niewielkie grono.
Wprawdzie z czystą sensacją książkową od wielu lat się mijam, raczej przypadkiem na siebie wpadamy, niemniej uważam, że "Dogmat", po przepracowaniu redaktorskim (bo wg mnie jest tu trochę do popracowania z dobrym redaktorem, takim, co to zadba i o myśl autora, i o czytelnika) znalazłby amatorów na rynku, a i nawet takich, co pospieraliby się o poglądy.
Wbrew przypuszczeniu autora, rzecz słaba nie jest (wiele książek odpuszczam po kilku/kilkunastu stronach); tu zwyczajnie byłem ciekaw, co będzie dalej.
Ja miałem frajdę z lektury.
Dzięki, Chmielu.